Najlepsze espresso w mieście
Tak wygląda PRES.
Jednym z najlepszych skutków mojego zaangażowania w telewizyjny WOK jest możliwość wchodzenia co jakiś czas do miejsc, w których zapewne nigdy bym się nie znalazł. Nie zaliczyłbym do nich od razu metalowego balkonu z antenami na szczycie Pałacu Kultury i Nauki, z którego wspólnie z JH – drugim prowadzącym – uciekliśmy, powołując się na lęk wysokości. I niekoniecznie dziki parking nad brzegiem Wisły w środku zeszłotygodniowych roztopów, z którego chciała nas przegonić policja (bezskutecznie – magia telewizji działa). Ten drugi będzie można podziwiać podczas odcinka z udziałem Baaby – już w kolejną niedzielę (nowa płyta Baaby już w połowie marca!). Za to już opustoszała gigantyczna hala Huty Arcelor Mittal w Krakowie – o, to był widok, jakiego na co dzień się nie ogląda! Albo wreszcie prawdziwe pomieszczenia, w których działało Studio Eksperymentalne Polskiego Radia – niby skromne, ale jednak robi gigantyczne wrażenie i wiele mówi o charakterze pracy w tym miejscu. Przy okazji, razem z ekipą, mogliśmy tam nie tylko zajrzeć, ale chwilę pobyć.
Na miejscu rozmawialiśmy z Michałem Mendykiem z Bôłt Records oraz z DJ-em Lenarem, twórcą nowej płyty z serii „Polish Radio Experimental Studio”, albumu poświęconego miniaturom dźwiękowym Eugeniusza Rudnika. To punkowa płyta, pod każdym względem. Po pierwsze, surowa. Pokazuje bowiem bardzo krótkie eksperymenty dźwiękowe, które lubię sobie tłumaczyć jako wizytówki dźwiękowe różnych maszyn. Bo też każda przynosi zupełnie inny świat dźwiękowy. Ale formalnie były to bardzo często wprawki, moduły, które doskonale się nadają do wykorzystania w takiej autorskiej wizji. Po drugie, zwarta. 31 minut, króciutkie nagrania, tutaj budowanie napięcia przez długie minuty nikogo nie wystraszy. Za każdym razem przechodzimy do sedna. Po trzecie, spontaniczna. Jak czytamy w notatkach załączonych do albumu:
Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć, jak Eugeniusz Rudnik podchodzi do magnetofonu szpulowego, mniej więcej 15 minut po tym, jak go poznałem: pełna zaangażowania łatwość, która charakteryzuje wytrawnego kelnera przygotowującego tysięczne espresso w swoim życiu.
Dobra przenośnia – o tyle że cały zestaw jest bardzo energetyczny. A Lenar (który ma – jak się okazuje – rosyjskiego konkurenta) też podchodzi do sprawy spontanicznie i punkowo. Nie stara się kompletnie przeformatować tych fragmentów, raczej już układa je w ciąg, który buduje emocje na poziomie całości – z kulminacją (jak dla mnie) w okolicach numerów 14-15 (słuchać tutaj), w których – mam wrażenie – dodaje też więcej niż poprzednio od siebie. No, chyba że te turntablistyczne wstawki to jeszcze efekt pracy Rudnika na taśmach. Trudno zresztą w ogóle się do końca zorientować, co wniósł oryginalny autor miniatur, a co – ich remikser, który pełni tu zarazem funkcję reżysera, montażysty, a nawet kuratora. Bo nie mam do dyspozycji pakietu oryginalnych miniatur. Zresztą sposób prezentacji dokonań Studia to rzecz ciekawa – wiele z jego produkcji miało formę swoistych prefabrykatów, w związku z czym na to, co zrobił Lenar, można nie patrzeć jako na działanie wtórne, tylko na swój sposób pierwotne. Słowem: czekamy na dalsze efekty pracy ludzi, którzy krzątają się w radiowych archiwach i odsłaniają kolejne fragmenty dziedzictwa SEPR (po polsku to bardziej w tej kolejności).
Zresztą tak jak poprzednio ta jedna płyta jest częścią całego „rzutu”. W tym samym czasie ukazały się bowiem również „Assemblage” Bogusława Schaeffera oraz trzypak Knittel/Sikora/Michniewski. O poprzednim rzucie pisałem tutaj.
Grupa twórców serii „PRES” to archeolodzy niedawnej przeszłości. Wystarczy spojrzeć na drugi (poza pokazanym wyżej na zdjęciu) pokój dawnego Studia, czyli magazyn urządzeń, żeby sobie uświadomić, że do podłączenia tego wszystkiego trzeba dziś dysponować wiedzą archeologiczną, choć – jak nas zapewniano – wszystkie te urządzenia są w pełni sprawne. Nic tylko zamiast wskrzeszania pamięci o Studiu wskrzesić samo Studio. I zaprosić Eugeniusza Rudnika, żeby zaprezentował na żywo, jak się parzy najlepsze espresso w mieście.
DJ LENAR „Re:PRES”
Bôłt Records 2012
8/10
Trzeba posłuchać: „Second Five”, „Second Six”, „Second Three” (koniecznie – to taki trailer do Rudnika).
Komentarze
Och, zazdroszczę tej wycieczki. Podpisuję się pod komplementami dla płyty Lenara, całego cyklu i pod nadzieję dalszego ciągu. A propos zapraszania Eugeniusza Rudnika, to na styczniowym koncercie w Laboratorium CSW, gdzie zresztą miały miejsce oficjalne premiery nowych płyt, w tym krótki występ Lenara, można było spotkać i posłuchać Rudnika – najpierw miał prelekcję, potem zagrał bodajże dwa utwory na taśmę. Atrakcji było jednak więcej (Wolfram grający „Symfonię elektroniczną” Bogusława Schaeffera, wykonania instrumentalne w duchu pierwszych płyt w cyklu, także muzyki ze studia w Kolonii). Tutaj dość obszerna fotorelacja
http://www.popupmusic.pl/no/34/galerie/376/perspektiven–perspektywy
Swoją drogą, to trochę wstyd, że TAKIE Studio wymaga wskrzeszenia…
Zatem jeszcze mocniej jestem wnerwiony, że nie udało mi się wygrać tej płyty w konkursie przedostatniego odcinka WOKu
Chwalipięta ; >
Panie Bartku, zamieszczone przez Pana zdjęcia to już ostatnie miejsce SEPR, kątem na Woronicza, nędzne resztki magnackiej fortuny 😉 Te wszystkie piękne utwory, które dziś się didżejuje i odgrywa, powstawały w większości w latach 60. i 70., a więc tu:
http://www.polskieradio.pl/6/8/Artykul/310127,Kompozytorzy-Studia-Eksperymentalnego-Polskiego-Radia-zauwazeni-w-The-Wire
Słynny „czarny pokój” (w radiu na Malczewskiego), nazywany tak od ścian pomalowanych na ten kolor, zaprojektowany został przez Oskara Hansena niezwykle funkcjonalnie. Widoczne na zdjęciu moduły-stelaże można było montować dowolnie, by umieszczać na nich te wszystkie śliczne starożytne urządzenia (niektóre zresztą miejscowej produkcji, głównie Krzysztofa Szlifirskiego). Miałam zaszczyt w czasie studiów chodzić tam na zajęcia z muzyki elektronicznej, u Eugeniusza Rudnika właśnie, i muszę stwierdzić, że atmosfera tamtejszego wnętrza była niepowtarzalna. Co tam jest teraz w tym miejscu – gabinety prezesów – nie pamiętam, w każdym razie po „czarnym pokoju” śladu nie ma. Nawet zdjęć niewiele zostało.
jako dzieciaka, chyba między 8 a 14 rokiem życia, ojciec zapraszał mnie często na wycieczki do „telewizji”, kiedy miał dyżur w soboty. pracował w sekcji technicznej obsługującej studia nagraniowe na Woronicza i Malczewskiego. później wielokrotnie rozmawialiśmy o jego ówczesnej pracy. pamiętam, że mówił o Eugeniuszu Rudniku per „Gienio Rudnik powiedział to…”, „Gienio zagrał to…” i wspominał go jako niesamowitego człowieka. wielokrotnie opowiadał, że w SEPR nagrywają fantastyczne rzeczy. niewykluczone, że zwiedziłem pomieszczenia SEPR na Malczewskiego i Woronicza jako mały chłopak, ale dzisiaj już tego dokładnie nie pamiętam, wrażeń było wtedy mnóstwo. 🙂
@Dorota Szwarcman –> Tego się w sumie spodziewałem – widzę, że nijak to się ma do starych fotografii, ale trochę sprzętu, naprawdę pięknego, jeszcze zostało w tym magazynie obok. Cóż, skoro nawet zdjęć nie ma, to naprawdę bieda – swoją drogą przydałby się po kilku płytach w tej serii właśnie jakiś album fotograficzny z paroma wspomnieniami ze studia…
z fotografiami bieda niestety…