Co ma Kaddafi do muzyki?
Ze wszystkich komentarzy po zabiciu (inaczej trudno to nazwać) Muammara Kaddafiego najbardziej mnie interesuje ten, który może paść za dwa ze sceny Palladium w Warszawie, albo dzień później – ze sceny we wrocławskim Eterze. A wreszcie ten, który może rozbrzmieć 23.10 w Słupsku i 24.10 w Szczecinie. Dlaczego? Bo mówić będzie tak zwana druga strona konfliktu. Do niej bowiem wypada zaliczyć grupę Tinariwen i Bombino – a ci zagrają za kilka dni w Polsce.
Nie wiem, czy pamiętacie doniesienia medialne jeszcze sprzed paru tygodni, kiedy pisano o tym, że Kaddafiemu pomagają plemiona Tuaregów, wśród których szukał niegdyś kandydatów do swojej gwardii przybocznej. Przeciwnicy Kaddafiego w czasie całego konfliktu libijskiego dopuszczali się – jak donoszą te same media – egzekucji ludności z innych krajów Afryki, która przebywa na terenie Libii. Wymieniano Niger i Mali. Od razu mi się przypomniała historia Tinariwen – zespołu założonego w obozie dla uchodźców w kraju Kaddafiego, gdzie muzycy przebywali, bo oni albo ich krewni uciekli tu po powstaniu (narodowowyzwoleńczym bądź co bądź) Tuaregów w Mali. To tam Ibrahim ag Alhabib zmajstrował sobie tę swoją słynną gitarę. I tam miał swoją kolebkę kolejny na mapie świata rockowy bunt. Z kolei w Nigrze, kraju pochodzenia tuareskiego gitarzysty i wokalisty Omary „Bombino” Moctara (możecie go kojarzyć też z Group Bombino wydawanym przez Sublime Frequencies), taka muzyka była przez lata zakazana jako symbol rebelii. Nie dziwota, jeśli uwierzymy poliglotom, którzy twierdza, że piosenki Bombino to klasyczne polityczne protest-songi.
I co, od razu rzeczywistość staje się mniej czarno-biała, nieprawdaż?
Oczywiście ogromnym uproszczeniem byłoby z miejsca uznawać Tuaregów za fanów Kaddafiego (a już na pewno ja nim nie jestem!), ale cała sytuacja ma jednak dość bezpośrednie przełożenie na ich losy. Uproszczeniem byłoby też podchodzić do niepokornego ludu z Sahary jako do pierwszych uciskanych Afryki (historia twierdzi, że kiedyś odegrali znaczącą rolę pośredników w handlu niewolnikami). Trudno jednak sobie wyobrazić, co się stanie z Tuaregami w tej chwili. Wiem jedno – ci uzdolnieni muzycznie pewnie jeszcze częściej przebywać będą w Europie i USA. Poza omawianym już przeze mnie ostatnim Tinariwen dowodem tego stanu rzeczy jest płyta „Agadez” Bombino. Nie ma może w tych kompozycjach takiego ładunku agresji, takiej drapieżności, jakiej spodziewałbym się po tuareskim rocku, ale ładunek pustynnego bluesa jest podobny, a płynąca i hipnotyzująca rytmika (mnie kojarzy się z tempem jazdy na końskim grzbiecie) pozostaje tak samo urzekająca jak u innych współczesnych Tuaregów. Paradoksalnie przypomina nie tylko Tinariwen, ale równie często (a może i częściej) to, co robił Ali Farka Toure.
Przy okazji z płyty dowiedziałem się o powstałym już jakiś czas temu filmie o muzyce tuareskiej. Ron Wyman z odpowiedzialnej za film firmy ZeroGravity wyprodukował płytę i nawet zagrał na niej. Cóż, pierwsi rockowi Tuaregowie czekali na swój czas latami, fala, na którą załapał się Bombino, wypływa wcześniej na Zachodzie. Trochę to dobre, trochę złe. Ale koncerty, o których więcej tutaj i tutaj – na pewno dobre.
BOMBINO „Agadez”
Cumbancha 2011
7/10
Trzeba posłuchać: „Tar Hani”, „Adounia”.
Komentarze
nergal czy dziwisz?
biedni polacy…
Mnie ten album trochę rozczarował, Group Bombino (funkcjonalnie to jest de facto to samo, nawet jeden utwór się powtórzył) podobało mi się bardziej. Trochę zbyt wygładzona, ugrzeczniona jest ta nowa płyta, zwłaszcza wokalnie. Tinariwen nagrywają coraz bardziej przystępne rzeczy, ok, oni swoje zrobili, ale Bombino ma 31 lat, to jeszcze mógłby trochę odważniej pograć. Na żywo pewnie i tak da radę. Za to wielkie nadzieje wiążę z nową płytą Group Inerane, „Guitars from Agadez Vol. 4” po prostu, która w katalogu Sublime Frequencies ma kolejny numer po koncertówce Souleymana, ale kiedy będzie premiera, to oczywiście strona SF nie podaje
@PopUp –> Zgadzam się, że rozmiękcza się nam gatunek. Ale chyba z każdym wynalazkiem ze świata pokazywanym zachodniej publiczności jest podobnie.
Panie Bartku!
proszę o choć kilka słów o nowym Death In Vegas
(jest szansa na recenzję tu/ w wordpressie ?)
Daj spokoj @suseł -> Death in Vegas nagralo najgorsza plyte ever. Wysluchalem tego tylko raz, ale potem tak dlugo naciskalem klawisz delete, ze niemal sformatowalem twardego 😀 Death In Vegas nagralo w latach dziewiecdziesiatych dobra plyte, moze nawet dwie. Ale teraz, albo dragi przezarly im mozgi, albo… no nie wiem, nie chce nikomu ublizac. To zwyczajny yuck. Byc moze sie myle. Sluchalem tylko raz, jak wspomnialem. Coz takiego urzeklo Cie w tym albumie?
nie wiem, ale ogólnie rzecz biorąc chyba wszystko.
Po pierwsze zrezygnowali z gwiazd na wokalach (sam Fearless mógł się wykazać, a jego powściągliwość, to – jak dla mnie duży atut)
Po drugie miks i produkcja (w Polsce chyba czegoś takiego się nie doczekamy)
Po trzecie niby wszystko znamy, ale sposób „ożenienia” tradycji (krautrock, psychedelic), nowoczesności (Dream-pop, shoegaze, Detroit…) i współczesności (choćby dronyyyyyy) daje – moim zdaniem znakomity efekt.
o ile (bardzo przyjemne i lubiane zapewne nie tylko przeze mnie) wcześniejsze albumy (przede wszystkim Scorpio, ale w pewnym stopniu i Contino) były bardzo nierówne – Momenty były, a jakże, lecz piętno jakie na kompozycjach odciskali wokaliści sprawiało, że mieliśmy do czynienia bardziej z kompilacjami w stylu Late Night Tales, niż pełnoprawnym albumem DIV, tyle dygresji.
Natomiast nowy album, nie schodzi ze słuchawek, choć świetnie brzmi również na kolumnach (chyba skuszę się na vinyl).
pierwsze przesłuchanie nie skończyło się eureką ani WOWem,
zachęcam do ponownego spróbowania.
Reasumując.
kapusta ;), której użył Fearless mogła zmienić się (i Twoim zdaniem tak jest) w pzesadnie kwaszoną.
Moim zdaniem przyrządził najsmaczniejszy bigos jaki jadłem od dawna
🙂
bo album – jak dla mnie wspaniale wyważony
i równy – choć – różny
Wracając do Bombino, to kliknąłem ten link dot. koncertu w Słupsku i koncert jest zapowiadany tak: „można zobaczyć i usłyszeć niezwykłego artystę, najprawdziwszego Tuarega z Nigru”. Ostro
ależ to jest dobre!
„Agadez” jest moją płytą roku i nie spodziewam się, że coś go zrzuci z tego miejsca. I bardzo, bardzo, a nawet jeszcze bardziej żałuję, że do szczecina tak daleko i nie uda mi się zobaczyć koncertu Omary. Mam nadzieję, że jakoś to sobie odbiję w sobotę.
Tak, zgadzam się z PopUpem, że Omara rozmiękczył brzmienie, że brakuje mocy, ale nie idzie on najdalej w uprzystępnieniu swojej muzyki. Kel Assouf, którzy grali w tym roku na Globaltice, to już pop nad popy, ale i tak bardzo interesujący. Zresztą muzyka Tinariwen w porównaniu z tradycją tuareską też jest dość „rozmiękczona”. Mam kilka „field recordings” i to naprawdę momentami jest ciężka rzecz do przebrnięcia dla zachodniego słuchacza.
A co będzie z Tuaregami w Libii? Pewnie za kilka lat zrobią kolejne powstanie.
No i tak na marginesie: ten rok jest wyjątkowo obfity dla tureskich muzyków: nowe płyty oprócz Tinariwen i Bombino wydali Tamikrest, Terakaft, zadebiutował Ibrahim Djo (polecam, bardzo fajne połączenie zachodu z afryką), do tego kilka epek wydała francuska reaktion records, która zajmuje się muzyką buntu z północnej afryki.
oj, rozpisałem się 🙂
recenzja malo muzyczna, Kadafi i Kadafi, ale wpisy ciekawe, kto jeszcze sluchal jakis plyt Tuaregow? chodzi mi o mniej znane nazwy/nazwiska Tadrit, Taliwen, Etran Finatawa, Imidiwan… prosze o opinie i polecam http://www.tamasheq.net
@jurek ogorek –> To blog. Dlatego Kaddafi i recenzja Bombino w jednej notce. Stanowczo polecam wszystkie tuareskie płyty z Sublime Frequencies – oprócz Group Bombino mają Group Inerane, jeszcze lepszą moim skromnym zdaniem, ale jak znam życie, to parę komentujących te wpisy osób się ze mną zgodzi.
@jurek stronę, którą polecasz śledzę od dłuższego czasu, rzeczywiście jest tam mnóstwo fantastycznych i nieznanych rzeczy.
@Bartek czy Inerane są lepsi od Bombino? Dla mnie raczej nie, jasne, są surowsi, dziksi, ale melodie lepsze ma Omara 😉
qadaffi nie jest tuaregiem,
prosze wylaczcie ten tak straszliwie przez ostatnie tysiaclecie przesladowany narod…
panie bartku, czy nie przeginamy troche pale?
Przeciwnicy Kaddafiego w czasie całego konfliktu libijskiego dopuszczali „się – jak donoszą te same media – egzekucji ludności z innych krajów Afryki, która przebywa na terenie Libii. Wymieniano Niger i Mali”
Z tych krajow pochodzili najgorsi, płatni siepacze Kaddafiego. Mordercy potworni i okrutni. Libijczycy ich nienawidzą i trudno im się dziwić…
Panie Bartku, Tuaregowie przenosili się z Mali i Nigru pod opiekuńcze skrzydła Kaddafiego, a setki artystów-muzyków libijskich uciekało w 60 i 70 latach i potem, do Egiptu. Kaddafi ich prześladował (strasznie przesladował!) za jakąkolwiek, najmniejszą próbę krytyki jego nieludzkiego reżymu. Nie wiem o czym śpiewają wymienieni przez Pana artyści z subsaharyjskich krajów. Może to nie takie ważne…
Pzdr z Egiptu
prosze nie zapominac o belgijskim Front 242!
http://www.youtube.com/watch?v=7jPsYAkKzjw
wektor dyskusji przestawić by można na poszukiwania praźródeł , czyli boga-ojca tradycji, którą znamy, podniecamy się nią, jest dla nas idealną muzyką środka, czyli muzyką mniej więcej z okolic Mali. Moja wiedza dotarła do Ali Farka Toure. Jego harmonie, rytmy i dileje – bosko! Ale czy gdzieś coś się nagrało wcześniej?Jak ci grioci brzmieli? Diabełki Hookera też miały wpływ na to zjawisko.
Ja się tu ostatnio nie udzielam i nie podlizuję (mam usprawiedliwienie), ale jako wrocławski patriota muzyczny off-topikuję. Polecam do przesłuchania nowy album João de Sousy [ http://joao.pl/ ] pt. „Rocks”. Ukaże się lada dzień, więc sam jeszcze nie słyszałem, ale spodziewam się przyjemnych, ładnych, tradycyjnych piosenek.
Tak, napisałem to, jakbym nie mógł odsłuchać już większości materiału z majspejsa 🙂
PJ HARVEY wystapila w piatek w Sztokholmie w kosciele Filadelfia,
takze w programie Skavlan (SVT 1), 21.10
http://www.youtube.com/watch?v=Vgc30p6IMEE
Ach, i przecież Kariera po kilkunastu latach istnienia wydaje właśnie swój debiutancki album pt. „Miasto”. Muzyka jajcarska, ale niegłupia.
O Kaddafim na Tinariwen nie było ani słowa. A sam koncert wspaniały, gdyby ktoś miał ochotę przeczytać i obejrzeć fotorelację, to zapraszam http://www.popupmusic.pl/no/33/galerie/343/tinariwen%2C-dagadana
A co ma do Kaddafiego Hanni El Khatib?
Nie wiem czy coś miał, ale płyta spoko
„A co będzie z Tuaregami w Libii? Pewnie za kilka lat zrobią kolejne powstanie.”
prawie wykrakałem:
http://en.wikipedia.org/wiki/2012_insurgency_in_northern_Mali