Powinność kurdupelka
Jak być może wiecie, nie jestem fanem Męskiego Grania. Lubię, gdy sponsor wyłoży pieniądze na koncert albo festiwal, dość dobrze znoszę występy znanych osób w reklamach, ale nie kręci mnie robienie akcji artystycznych w odpowiedzi na zapotrzebowanie agencji reklamowych – choćby uczestniczyli w nich moi ulubieni muzycy i choćby te akcje były najlepsze (kreatorzy reklamowi Męskiego Grania zebrali, zdaje się, sporo nagród za ten projekt – gratulacje, bo w ich dziedzinie to majstersztyk). MG to ten ostatni przypadek. Pisałem już o całej akcji na swoim drugim blogu. Od tamtej pory wzięła udział w tym projekcie chyba z połowa moich ulubieńców na polskiej scenie, z Pogodno, braćmi Waglewskimi, Smolikiem, Michałem Jacaszkiem itd. Do żadnego z nich nie straciłem szacunku. Mam świadomość tego, że niektórym (DJ Eprom, Jacaszek) obecność w MG na pewno wyszła na dobre – w sensie bardziej masowej rozpoznawalności. Wiem, że koncerty Męskiego Grania cieszyły się wielkim zainteresowaniem i zaangażowana jest w nie radiowa Trójka, której jestem wiernym współpracownikiem i słuchaczem. W dodatku mam świadomość tego, że gdyby dyrektorem artystycznym przedsięwzięcia nie był Wojciech Waglewski (tutaj wywiad – dwuznaczność w pierwszym zdaniu raczej niezamierzona), całość na pewno nie osiągnęłaby takiego poziomu.
Mimo to nie zmieniam zdania na temat akcji. Nie chcę w czambuł potępiać, ale głośno wyrażam swoją wątpliwość. Stawia zbyt duży akcent na producenta piwa, nawet jeśli kuratorem i sprawcą jest muzyk, pod egidą komercyjną proponuje hierarchię autorytetów i promuje się jako akcja, zacierając jasne granice między reklamą a spontaniczną twórczością. Uważam, że pomogłoby jej dyskretne schowanie się Żywca na poziom zwykłego sponsora, zdjęcie z plakatów reklamowego liternictwa tej marki, zamiana tego wszystkiego w objazdowy festiwal par excellence. Fisz i Emade dobrze wiedzą, jak takie coś wygląda, bo swego czasu producenci butów przewozili po Polsce hiphopowców w sponsorowanych trasach koncertowych, a przy tym nikt nie musiał wymyślać dla tego jakiejś płciowej filozofii i nadymać.
Tekst piosenki reklamującej nową edycję „Kobiety nam wybaczą” potraktowałem do tego stopnia osobiście, że postanowiłem z nim podyskutować:
O rany, jak mi dobrze, o rany jak miło
I bawi mnie, co robię, i to kim jestem i kim byłem
Cieszy mnie ten ton, ale go nie podzielam. Mnie nie zawsze bawiło to, kim jestem, a już szczególnie kim byłem. Myliłem się wielokrotnie i cieszy mnie to, że niektóre rzeczy zostawiłem za sobą.
I dobrze by się stało,
Gdyby i tobie się udało.
Dziękuję. W tej chwili nie narzekam.
O Jezu jak mi dobrze, o Jezu jak się cieszę
I robię to, co lubię, i robić to mi chce się
Tu akurat bardzo mnie cieszy autoironia Waglewskiego. Bo przypomnijcie sobie, co w oryginale Klausa Mitffocha szło po „Jezu jak się cieszę”.
Nie, nie wkurza mnie kolego,
Gdy się też masz cieszyć z czego.
Nowy singiel Męskiego Grania akurat przesadnie mnie nie rajcuje (fakt, że poprzedni mnie wkurzył, a ten już nie wywołuje negatywnych emocji). Wolałbym premierową piosenkę praktycznie dowolnego spośród uczestników tej zabawy od składaka ze sztucznie wszytym solem fortepianowym pośrodku. Za nową płytę Janerki osobiście postawiłbym mu kratę – niechby nawet – żywca.
I może zdarzy się coś tak niezwykłego
Że będziesz sobie i mnie życzył tego samego.
Życzę sobie i Autorowi powyższych słów tego samego – wolności artystycznej i normalnych zasad funkcjonowania na rynku. Sponsorów, którzy chcą dyskretnie wspierać, a nie współkreować. Dziennikarzy, którzy podchodzą do artystów z życzliwością, ale bez schlebiania. W tej ostatniej postawie nawet się jakoś odnajduję. A jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, co do mojej postawy, to zacytuję idola (o nikim więcej spośród polskich artystów nie mam w zwyczaju tak mówić) Lecha Janerkę, który też bierze udział w tegorocznej zabawie pod hasłem Męskie Granie.
Goń słonia całe życie, goń
Choć on jest wielki, jak to słoń
Twa zaś powinność wszelka
Mimo tej wady kurdupelka
By zawsze w kłopot wprawiać go
A ponieważ moja powinność to również proponowanie jednej płyty dziennie, dokładam trzy słowa na temat nowego Wileya, którego najpierw skreśliłem, a po dwóch-trzech przesłuchaniach uznałem za niezwykle przyjemną konfrontację ze współczesnym przemysłem płytowym (w tekstach). „100% Publishing” przypomina też siłę Wileya-producenta, z jego rozkołysaną grime’ową rytmiką i rewelacyjnymi partiami wokalnymi („Numbers In Action” i „Boom Boom Da Na”, a może też „Up There”, to największe hity w tym stylu, jakie słyszałem od dawna) mieszającymi charakterystyczne dla Brytyjczyków płynne przechodzenie z rapowania w śpiew. Nieźle, jak na człowieka, który kilka lat temu ogłaszał emeryturę i zajmowanie się tylko produkcją dla innych. Natchnienie, jakie dał mu teoretycznie głupi w dziedzinie „planowanie kariery” krok z singlem „Wearing My Rolex”, doprowadziło do tego, że radosny, taneczny „To Be Continued” wróży dziś naprawdę niezły ciąg dalszy. A zamiast emerytury mamy najpłodniejszy okres w jego karierze.
Swoją drogą, takie twórcze wykorzystanie niezbyt fortunnych kroków to niezła – i pozytywna – puenta na dziś, nieprawdaż?
WILEY „100% Publishing”
Big Dada 2011
7/10
Trzeba posłuchać: od „100% Publishing” do „Your Intuition” – ciurkiem. Potem warto wrócić na „Wise Man and his Words” – świetny sampling.
Komentarze
Wiley’a chętnie posłucham z łezką w oku… tylko zastanawiam się, czy „dać artyście żyć” czy „skopiować od znajomego” 😉
na dzisiaj stawiam na tych ludzi:
http://www.discogs.com/Hyetal-Broadcast/release/2878076
http://www.guardian.co.uk/music/2011/apr/28/hyetal-broadcast-review
oraz
http://www.discogs.com/artist/Steven+Jess+Borth+II?anv=Chllngr
http://www.xlr8r.com/mp3/2011/06/haven
http://soundcloud.com/CHLLNGR
http://www.slantmagazine.com/music/review/chllngr-haven/2569
a co do „Męskiego Grania” i sponsoringu Żywca, wklejam ponownie jeden z moich ulubionych, „mottowych” cytatów:
„Koniecznym uzupełnieniem pseudopopulizmu jest pseudoelitaryzm. Paranoja powstała wokół zjawiska pseudoelitaryzmu to w wielu przypadkach zasługa handlarzy dobrami kultury, a jej ostrze skierowane jest przeciw tym produkcjom kulturalnym, które trudno zrozumieć, co gorsza zaś – trudno sprzedać. Pamiętając o tym, że sama enklawa pokrewnych sobie dusz nie stanowi jeszcze elity, trzeba otwarcie przyznać, że idea prawdziwej elity zakrawa na dowcip w kraju, w którym dominującą rolę odgrywa zhomogenizowany rynek kultury masowej – tym bardziej, że przecież rynek ów robi wszystko, co tylko można, by zaprzeczyć samemu faktowi istnienia społecznej struktury klasowej potrzebnej do wytworzenia się elity. Nie mamy już więc ani niezależnej elity intelektualnej, ani też elity władzy, uprawiającej dyktaturę w sferze gustu. Jedyny rodzaj elity władny odegrać jakąś rolę na forum życia kulturalnego to elita korporacyjna, w coraz większym stopniu sprawująca kontrolę nad rynkiem kultury masowej. Elitaryzm to zwyczajnie coś, co ma odwrócić naszą uwagę i przeszkodzić nam w refleksjach nad tym, czy wszystkie odmiany sztuki, z jakimi faktycznie mamy do czynienia, są w odpowiednim stopniu dostępne publiczności, czy stwarzają jej możliwości wyboru oraz czy wzbogacają w jakikolwiek sposób grupy odbiorcze, do których mają trafić (niezależnie od wielkości tych grup). Jeśli chodzi o publiczność masową, odpowiedzi na te pytania brzmią oczywiście: nie.”
[Ronald Sukenick – „Nowojorska bohema”]
@Sosnowski –> W tym wypadku skłaniałbym się do „dać żyć” 😉 Dzięki za jak zawsze ciekawe (nie znam żadnej z tych płyt!) typy i za cytat.
@Bartek
zatem „dam żyć” 🙂 i tak mam sentyment do Wileya…
a Twoją uwagę zwracam również na to:
http://www.discogs.com/Pursuit-Grooves-Frantically-Hopeful/release/2984965
http://www.inhabitonline.co.uk/2011/06/review-pursuit-grooves-frantically-hopeful/
moim zdaniem „czrnoskóra” dziewczyna udanie odpowiedziała na debiut „białego” Jamesa Blake’a. soul, harmonie i bit, tylko właśnie z „czarną” wrażliwością.
i tu biję się w klatę: zakatowałem płytę Blake’a za tę dziewiątkę u Ciebie i rzeczywiście – album jest naprawdę doskonały, zmieniłem drastycznie zdanie 🙂
> O rany, jak mi dobrze, o rany jak miło
> I bawi mnie, co robię, i to kim jestem i kim byłem
Kto nie zaznał goryczy ni razu…
> I dobrze by się stało,
> Gdyby i tobie się udało.
Mnie się właśnie ostatnio udaje. Goń mnie.
> O Jezu jak mi dobrze, o Jezu jak się cieszę
O.K., z pieśniami religijnymi nie dyskutuję.
I Lechu… Czy to jest Twoja ewolucja-rewolucja?
Na szczęście jest Wiley na pocieszenie.
Wiley. Wow! A to niespodzianka! (dla mnie oczywiscie) Jako ignoranta zachwycily mnie wokale i znajduje potwierdzenie. Ciesze sie. Nie czepial bym sie tak Tylera, to poezja a nie zaden swear. Punch Bitches – bo to zle kobiety sa 😀 Tak sie sklada ze ostatnia plyta Arcticow jest calkiem fajna, rozumiem intencje ale ja jestem akurat osoba, ktora nie przepadala za Arkticami, a to wydawnictwo calkiem mi podeszlo. Ja caly czas sie buntuje, jak mozna wychwalac Nerwowe Wakacje, a pojechac po Arcticach. Sorry za ta wielowatkowosc. Off Top? Nawiazujac do MG. W polskiej krytyce muzycznej czasami boli mnie, ja to tak odbieram, piszac w uproszczeniu -brak tolerancji, albo spor akademikow z impresjonistami w malarstwie. Oczywiscie dajmy siodemke Nerwowym wakacja w kategorii: Polska. Dajmy szostke Arcticom w kategorii:Swiat:D Ostatnio The Guardian, a raczej jego recenzenci, obdarowali trzema starami Gypsy & the Cat: Gilgamesh i czterema Yuksek: Living on the Edge of Time. Cztery od Petridisa dla Junior Boys: It’s All True ! Ot, taka niewinna prowokacja. To nie jest gresywny wpis, raczej impresywny. Posluchalem tego nieszczesnego Alva Noto, ktorego nie moge sluchac, albo tak naprawde jeszcze nie sluchalem, z Sakamoto. To Fakt. Jest Grubo i jestem zachwycony. Ale czy to nie kolejna forma hype’a? Brak tolerancji dla uroczych piosenek, jak wspomniane powyzej (to uogolnienie, oczywiscie). Przepraszam, po prostu probowalem precyzyjnie zapisac swoje prywatne odczucia. Sorry. Jak zawsze pozostaje w jak najwyzszym szacunku i uwielbieniu.
Guardian źle? to recka z Pitchforka:
http://www.pitchfork.com/reviews/albums/15370-broadcast/
POWINNOŚĆ KURDUPELKA. fuck, jak ja UWIELBIAM schiz… JANERKĘ. [!!!]
(szczegÓlnie w kontekście Moniki)
zgadzam sie z gospodarzem w 100% co do meskiego granai i podobnych pomyslow. zgadzam sie tez jesli chodzi o opinie o janerce.
tyle zgody.
bo nie lubie wileya.
lubie za to grimes i slucham i jest fajna, polecam:
http://radio3.cbc.ca/#/bands/Grimes
fajna epka, ciekawe co z dziewczyny bedzie.
sosnowski – hyetal jest wtorny i nudny. ot kolejny chlopak z bristolu. konstruktywnie sie staralem odniesc;)
IRONIA LOSU
czytam Twego bloga – Bartku
z wypiekami na twarzy 🙂
ogólnie popieram każdy rozsądny mecenat (przygoda w barze „sponsorskim”- do 4 piw płyta męskiego grania gratis 🙂
ale ten rozsądny
chcę jednak dorzucić łyżkę dziegciu do tej beczki miodu
Zarówno Autor tego bloga, jak i osoby(pozdrawiam wszystkich!)
wyrażające swoje opinie w komentarzach – w moim odczuciu są tu sami męzczyźni, czy więc nie jest to pułapka czająca się w pojęciu ironizowania?
oj wydaje mi się, że się w nią sami (sic!) złapaliśmy i padamy właśnie jej ofiarą
taka nasza męska muzyka 🙂
@suseł –> Bez przesady, wypowiada się tu regularnie również kilka kobiet. ale fakt, że akurat w tej sprawie się nie odzywały 🙂
@vlad.palovy –> Dzięki. Racja. Krytyczno-muzyczny ogląd bywa wykręcony w stronę dziwnych, ale świeżych pomysłów, a niechętnie podchodzi do porządnych warsztatowo powtórek. Ale pozostaje subiektywny – po prostu mam coś takiego, że kiedy słyszę nowe Arctic Monkeys, to wyłączam się w sposób automatyczny. Miła muzyka, tylko że nie chce mi się tego śledzić. I fakt (już o tym wspominałem), że mimo największych starań kategoria „Polska” ma zawsze lekko zawyżone oceny…
susel- to chyba dobrze ze komentuja mezczyzni bo jestesmy targetem (tfu!) tej kampani reklamowej. czy nagle browary zmienily swoja grupe docelowa na kobiety?
troche mi to przypomina, z zachowaniem proporcji, sytuacje z przywolywanym harrym poterem. niby nie najwyzszych lotow, ale przez dekade mnostwo aktorow brytyjskich mialo za co rachunki placic…
trochę żal z tą MM,
trójka tak promuje to wydarzenie jak / nota bene wspominane przez Fisza w którymś z wcieleń / tv polsat – wydarzenie roku – „top trendy”
🙁
Tak! Właśnie! To jest sedno sprawy! Nikt nam nie będzie mówił, co jest męskie! 🙂
Tzn. jeśli ktoś zorganizuje kampanię Żeńskie Granie, to my podejdziemy do tego na luzie. A kobiety będą się cieszyć, że ktoś zwrócił na nie uwagę 😉
Co do „MG” – nic dodać, nic ująć. Sam się lekko załamałem, jak zobaczyłem na plakacie Janerkę (bo że Wagiel czy Możdżer chałturzą to mnie nie dziwi, ale Janerka zawsze był z boku, taki normalny, bez parcia na nic). Patrzę na to wszystko z dużym niesmakiem – też nie tracę szacunku dla występujących tam artystów, ale płyty nie kupię i na koncert nie pójdę. Jeżeli paru bardziej niszowych wykonawców zyska dzięki tej *reklamie* szerszą publiczność, to z mefistofelicznych intencji wyniknie może szczypta dobrego. Uwagi na temat rynku trafne a polemika z podmiotem lirycznym (co za okropny tekst swoją drogą) nawet mnie rozbawiła.
Pozdrawiam. No i czekam na kolejną nominację do Fryderyka w kategorii „muzyka alternatywna”.
Dorzucę swój głos kobiecy – w pełni się zgadzam, akcja żenuje mnie i odpycha równie mocno jak w zeszłym roku (nawet pamiętam, że p. Bartek ukuł wtedy termin niemęskie granie), w tym roku jest jeszcze smutnawo z powodu Janerki (jak to się stało, że „najęli” tak osobnego artystę?). ja trochę jednak szacunku do artystów straciłam, nazwisko się jednak w ten sposób wyciera…jakieś „męskie” granie, do którego Waglewski kleci co roku pseudo-wojowniczy tekst…żenidło…
Tak sie sklada ze mialem przyjemnosc poznania osobiscie czesci skladu MG, tych starszych. Rozumiem dlaczego Bartka irytuje ten PR. Jezeli jednak wezmiemy pod uwage w jakich warunkach „to pokolenie” dorastalo i jak wiele musialo poswiecic, tworzac w epoce komunizmu i nie sprzedajac sie. To innego znaczenia nabiera regularna , zdrowa kampania nie ograniczajaca wolnosci jednostki. Nigdy nie osmielilbym sie zarzucic Waglowi czegokolwiek. On bierze to na klate, ale rownolegle grupa fantastycznych muzykow, ktorzy nie mieli na tyle „szczescia” moze normalnie pracowac. Wybitnych muzykow, chce zaznaczyc. Jak juz wczesniej wspomnialem rozumiem zarzuty, ale obrazek nie jest taki czarnobialy. Reklama firmy ubezpieczeniowej z Iggy Pop’em, na przyklad, jest absolutnie kultowa. Podsumowujac, chcialbym zakonczyc cytatem z John’a Mouse – …And The Rain come down. Down, down, down.
@vlad.palovy –> Też miałem przyjemność poznać kilka osób z załogi MG. Waglewski to w mojej opinii niezwykle ciekawy, elegancki i porządny człowiek. No i fenomenalny muzyk, którego niejednokrotnie z entuzjazmem recenzowałem, oklaskiwałem i nominowałem do nagród. Ale właśnie sęk w tym, że to mi nie przeszkadza mieć dość krytyczną opinię o idei Męskiego Grania w tym kształcie.