Bo recenzent był leniwy
PAT METHENY „What’s It All About”
Nonesuch 2011
5/10
Trzeba posłuchać: …ale lepiej potestować.
Nowy Pat Metheny z żelaznymi klasykami i standardami („Garota da Ipanema”, „The Sound of Silence”, „Alfie” itd.) granymi na gitarze barytonowej to moim zdaniem wymarzona płyta dla człowieka, który chciałby sobie właśnie przetestować swoje kupione za ciężkie pieniądze audiofilskie głośniki. I właściwie bezużyteczna dla innych.
BIOSPHERE „N-Plants”
Touch 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Genkai-I”.
biosphere – n-plants (album preview) by experimedia
Nowy Jenssen to wymarzona płyta dla człowieka…. Tak, to też. Zresztą bardzo ładnie brzmi i przyjemnie się słucha. Ale jeśli sobie przypomnę, że to opowieść o japońskich elektrowniach atomowych (Biosphere nad konceptem pracował jeszcze przed katastrofą), to mam wrażenie, że powinna bardziej, hm, elektryzować. A na tle pozostałych płyt Geira Jenssena obchodzi mnie stosunkowo mało.
TYLER, THE CREATOR „Goblin”
XL 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Sandtwiches”. Tu na YouTube, ale tylko 18+
Tym razem subwoofery do kontroli. Ale, ale… Zawstydzacie się czasem, słysząc pełne bluzgów teksty polskich raperów i ciesząc się, że przy angielskim już was to tak nie razi? Po przesłuchaniu „Goblina” wyrzucicie to twierdzenie do kosza, podobnie jak ja. Słuchając po raz kolejny o swędzeniu fujary (i nie chodzi o instrument dęty), która swędziała zapewne dlatego, że „to itch” dobrze rymuje się z „bitch”, zacząłem nawet w nazwie wytwórni firmującej poczynania Tylera czuć ukrytą treść.
ARCTIC MONKEYS „Suck It and See”
Domino 2011
5/10
Trzeba posłuchać: eeee – poniżej montaż w trzy minuty, czyli najlepsze trzy minuty (choć trochę przydługie).
Arctic Monkeys – Suck it and see Montage in 3 minutes by hayjayqatar
No nie, znooowu???
Komentarze
Nowego Biosphere słuchałem na razie tylko raz i jestem lekko zasmucony. Uważam się za wielkiego fana tego gościa, więc mam wobec niego spore wymagania. Sama inspiracja, a zwłaszcza ten element profetyczny w niej, robi wrażenie, ale muzyce jeszcze muszę dać parę szans. Jak mi wreszcie odpisze i zgodzi się na pogadankę po koncercie na Nowych Horyzontach, to może powie mi coś ciekawego o tej płycie. I o starych też.
Geir, z tego co wiem, nagrywał tę płytę w Krakowie, w którym studiuję. Co ciekawe, widywałem go często, raz nawet w stołówce studenckiej! Tak jakby po Unsoundzie nie wyjechał:P
BOB DYLAN and His Band i MARK KNOPFLER koncertuja razem.
Dwa koncerty w Szwecji (Malmö Arena, 3 listopada i Sztokholm Globen 4 listopada). Bilety juz w sprzedazy 8 sierpnia. Pre tygodni temu wystapil Bob Dylan na festiwalu Peace&Love (Borlänge,Szwecji)
http://www.livenation.se
@Tyler, the Creator
Moim zdaniem problem z „Goblinem” tkwi gdzie indziej, niż w hurtowo ciskanych bluzgach i tekstach kojarzących się żywo ze stawianiem kilkunastometrowego penisa na Placu Defilad (zresztą, Tyler jeszcze się hamuje, Earl Sweatshirt jedzie po całości, tworząc obłąkaną mieszankę halucynogenów, rohypnolu i najbardziej rąbniętych seriali z Cartoon Network, że tak to obrazowo przedstawię). Problem polega na cholernie nierównej produkcji i idiotycznych przeskokach klimatu. Szkoda, bo gdyby okroić Goblina do EPki z kawałkiem tytułowym, Yonkers, Sandwitches, Tron Cat i może ze dwoma trackami z końca albumu, to wyszłaby petarda godna przynajmniej 8/10.
Dziwi mnie, Bartku, że zamiast lekko już zakurzonego Tylera, nie recenzowałeś Death Grips – chory klimat, chropawa, kulejąca nawijka, teksty pisane z poziomu jakiegoś piekielnego rynsztoka, w całość powklejane motywy z Black Flag czy Floydów (!)… Zresztą, do sprawdzenia tutaj: http://thirdworlds.net/ , klipy i mixtape do ściągnięcia za free.
@Codhinger –> W tym wypadku Tyler sam do przyszedł (prawie cały ten zestaw składa się z albumów leniwie zdobytych, bo otrzymanych). Po Death Grips muszę sięgnąć, dzięki.
O, widzę Bartku, że pojawił się Tyler – muszę go zatem sprawdzić dogłębniej, bo na razie zatrzymałem się na jakichś ochłapach 🙂
n-plants jest bardzo „inne” od wcześniejszych płyt biosphere i nie dziwię się, że może się wam nie podobać. ale pisanie o tym, że to słaba płyta to dla mnie nieporozumienie. to inny jenssen, taki bardziej techno:) ale w najwyższej formie. wystarczy posłuchać właśnie genkai-1. dla mnie nie gorszy album niż substrata.