Ostatni będą pierwszymi
Ten znajomy cytat, którego autora niedługo będziemy wspominać, łatwo odnieść do sytuacji polskiej sceny elektronicznej. Odkąd pamiętam, zawsze doceniało się ją za to, że wprawdzie nie jest najlepsza, ale próbuje nadążać. Niezależnie od tego, czy chwaliliśmy właśnie Electric Rudeboyz (lat temu dziewięć – sam pisałem dla „Machiny”) za nadążanie za zagranicznymi trendami w dziedzinie jungle, czy zastanawialiśmy się nad tym, jak sobie poradzi Pati Yang (lat temu 12) w starciu z Massive Attack. I potem podobnie przy wszystkich nujazzach, klikach i tak dalej. Minimal techno było może wyjątkiem, bo tu dość szybko nadążaliśmy, ale w większości nurtów sceny elektronicznej dystans był słyszalny, mimo że wciąż wydawało się, że z każdym rokiem mniejszy. Najnowsi, ostatni zawsze byli najlepsi i wypierali poprzednich, ostatni – mówiąc krótko – byli pierwszymi.
Teielte to niezły sygnał, że chyba czas z takim myśleniem skończyć. Nowa wytwórnia (U Know Me Records) i nowy wykonawca (prywatnie Paweł Strzelczyk), który od razu debiutem wstrzelił się idealnie nie w stan rzeczy sprzed lat dwóch czy pięciu, tylko w sytuację z dziś. Mieszaninę połamanych IDM-owych rytmów, bardzo mocnych basów rodem z dubstepu i hiphopowych naleciałości związanych z pracą na samplach. Świat, który rozpościera się gdzieś między Flying Lotusem i Gaslamp Killerem, między Digital Mystikz a Terror Danjah. Dokładniej zdefiniują to i tak media specjalistyczne, zresztą sporo recenzji tej płyty już się ukazało. Jeśli chodzi o tempo jest to dość stonowane, jeśli chodzi o klimat – bardziej refleksyjne (polski duch?) niż Flying Lo, jeśli chodzi o wokale (czy raczej samplowe strzępki) – mało, ale gdy chodzi o wyczucie melodii („Land Of Never”, „Limpid”) – świetnie. Pod względem produkcji dystansu do Zachodu nie zaobserwowałem.
Płyta „Homeworkz” ukazała się już na CD i wszelkie informacje znaleźć można tutaj, a kupić w wersji elektronicznej tutaj. Już wyszła kolejna pozycja – album Kixnare’a (jest obok na Juno), o którym pewnie co nieco następnym razem. Najciekawsze jest natomiast to, że hasło „Ostatni będą pierwszymi” odnosi się w tym momencie już nie do naszych producentów, tylko do publiczności, a nawet bardziej jeszcze do mainstreamowych mediów (które sam reprezentuję). Odbiorcy takiej muzyki już wiedzą. O Teielte poinformował mnie zresztą mailem życzliwy słuchacz HCH na początku listopada. Dla mainstreamowych mediów label jest teoretycznie równie odległy co specjalistyczne wytwórnie z zagranicy, ale za to (co ważne) dla zagranicznych odbiorców równie bliski co one. Mogę w tym momencie jedynie wykorzystać swój blog do wzmocnienia hałasu, który już wokół Teielte się wytworzył. Jeśli dziennikarz jest tubą, to ja chciałbym się teraz stać tubą basową, która nadaje na możliwie jak największe odległości.
TEIELTE „Homeworkz”
U Know Me Records
7/10
Trzeba posłuchać: „3 Steps”, „Land Of Never”, „Limpid”.
Komentarze
Jak informuje GW, zmarl Tomasz DZIUBINSKI jeden z najwazniejszych promotorow i organizatorow na polskiej scenie muzycznej, zwlaszcza muzyki haevy metal. Postac znana nie tylko w Polsce, szef Metal Mind Production i pisma Metal Hammer.
I kolejna strata w swiecie muzycznym! Zmarl CAPTAIN BEEFHEART, czyli
Don Van Vliet, 69 lat, wokalista, kompozytor, inspirator wielu muzykow
jak np. Toma Waitsa, PJ Harvey, Talking Heads. Jeden z ulubionych muzykow niezyjacego tez Franka Zappy. Album Beefhearta „Trout Mask Replica” zajal 58. pozycje w rankingu pisma Rolling Stone na 500 najbardziej znaczacych plyt naszych czasow. Captain Beefheart przestal zajmowac sie muzyka w latach 80 i zaczal z powodzeniem swoja kariere artysty plastyka. Cierpial ostatnio na sclerosis multiplex.
http://www.youtube.com/watch?v=4M5YE_a4B1U
(dokument BBC z 1997, John Peel)
Zblizaja sie Swieta.
Niesamowicie piekny „cover” utworu Sufjana Stevensa „Sister winter”
w wykonaniu TRACEY THORN
http://www.traceythorn.com
Oj… Jak czasami powtarzam: „Idą święta – pora umierać”. Jak co grudzień – prześladuje mnie duch Beksy. A jeszcze kilka wpisów temu pisałem coś o Beefhearcie… 🙁