John Lennon (1940-1980)
Dziś z płyt co najwyżej jedna – nagrobna. I wyjątkowo odsyłam na łamy serwisu Polityka.pl. Bo poza muzyką zawsze ciekawiły mnie alternatywne wersje historii.
Dziś z płyt co najwyżej jedna – nagrobna. I wyjątkowo odsyłam na łamy serwisu Polityka.pl. Bo poza muzyką zawsze ciekawiły mnie alternatywne wersje historii.
Komentarze
Nie trawię The Beatles a na Lennona mam alergię.
Alternatywna historia życia Johna L. i ciekawa i straszna. Straszna dlatego,że chwilami dziękuję temu szaleńcowi za to że GO zabił (Jezu to Straszne!!!). Beatlesi to dla bardzo ważny fragment historii życia na Ziemi.Kocham ich od Revolvera aż do końca. No i Johna za prorocze „Don`t Give PiS a Chance!!!”
Naprawdę dobre!
Chyba jednak Pana poniosło. Kolaboracja Public Enemy-Lenon wydaje mi się mało prawdopodobna. Public Eenemy to przecie taki Burzum dla czarnych (dla mudżina znaczy się… bo Burzum chyba w większości „czarni” słuchają).
Ale powinien pan napisc coś takiego: Lenon składa kwiaty na grobie kultowego punkowego wokalisty Darby Crash (The Germs) w rocznice śmierci -7 grudnia. Śmierć Crasha odbiła się wielkim echem w mediach i bezpowrotnie zmieniła świat muzyki alternatywnej.
Jak zobaczyłem tytuł to od razu skojarzyłem to tak:
-w latach 80 artystyczny upadek w klimatach „Trans” Neila Younga, czyli próba odnalezienia się w muzyce elektronicznej
-okres milczenia
-w latach 90-tych koncert unplugged i powrót do sławy w stylu Erica Claptona (czyli akustyczne pogrywanie na sentymentach, z artystycznego punktu widzenia niezbyt ciekawe)
– na starość płyty z piosenkami pisanymi przez młodych, w klimatach „Before the poison” Marianne Faithfull
-no i faktycznie w wieku podeszłym coś w klimacie „American recordings” Casha.
BTW tak czytam te wszystkie rocznicowe artykuły, zastanawia mnie fakt ich jednoznaczności. Jedni stawiają mu pomnik, nadal kultywując obraz, którego sam zainteresowany pewnie by nie chciał i przedstawiają „Imagine” w kategoriach „najważniejszej piosenki w historii” (LOL), a z drugiej część piszących (o wątpliwych referencjach) nagle odkrywa w sobie sędziów, kilkoma słowami-kluczami przekreślając jego osobę (narkotyki, gwałt na nieletniej, wariat, obsesja, naiwność itd). Jak sądzę ci drudzy doznali oświecenia po ostatnio wydanej u nas biografii Johna.
Otóż Lennon był niejednoznaczny jak każdy inny człowiek i dopóki tego nie zrozumiemy, trudno będzie w ogóle odbierać jego twórczość w należny sposób. Lennon jak każda inna mega gwiazda był po części tworem swoich czasów i ocenianie go bez kontekstu to jakaś żenada.
Poczytałem wczoraj trochę komentarzy pod artykułami na onecie i interii i się załamałem
@krzysztof wojciechowski –> istotnie, taki Darby Crash byłby świetny, nie wpadłem na to. Ale Public Enemy będę bronił. Dwie rzeczy, które na pewno by się w postawie Lennona nie zmieniły, to otwarcie na awangardowe prądy w muzyce i zaangażowanie polityczne. Do tego drugiego pasuje mi PE.
@pszemcio –> Jeśli chodzi o Neila Younga, to podjąłem podobny trop. A co do bycia tworem swoich czasów, zgadzam się w 100 proc. Mało kto tak wyczuwał nastroje epoki – i prawdę mówiąc ze względu na tę cechę żałuję Lennona najbardziej. Mógłby zrobić wiele dobrego dla muzyki (choć przy okazji paradoksalnie nagrać wiele kiepskich płyt – na to się też zanosiło).
Gdyby John żył…
…to na pewno:
Oj, źle mi się kliknęło… Jeszcze raz.
Gdyby John żył…
…to na pewno:
– Yoko nie byłaby wdową;
– stosunki między Julianem, Seanem i Yoko wyglądałyby trochę inaczej;
– pośmiertna dyskografia „The Beatles” wyglądałaby odrobinę inaczej;
– Queen nie dedykowałoby mu „Life Is Real”;
– George Harrison i tak by nie żył;
…a być może:
– Marilyn Manson nie nagrałby „Working Class Hero”,
– A Perfect Circle nie nagrałoby „Imagine”,
…bo zwykły „hero” to jednak nie to samo, co „another dead hero”.
A ja się zastanawiam teraz, co by było, gdyby Wojtyła postrzału nie przeżył. Jaki by to miało wpływ na polskich opozycjonistów oraz na stosunki świata z islamem? Gdyby Hitler wygrał wojnę – to już było. Gdyby Bonaparte wygrał pod Waterloo – chyba też było. Czas się porwać na papieża!
Po przeczytaniu pierwszych akapitów artykułu (zanim doczytałem do Younga):
Gdyby Lennon żył, byłby dziś kimś w rodzaju Neila Younga. Może trochę jak Captain Beefheart. Na pewno nie Hołdys.
Jak to jest, ze facetowi ktory nagrywal srednie albumy zarowno z Beatlesami (wiem, wiem, nigdy tu nie dojdziemy do zgody), jak i solo wystawia sie pomniki? A o tylu wybitnych artystach ani wzmianki? Nawet Pan Chacinski za wiele sie po nim nie spodziewa jak widac w powyzszym komentarzu. Bylby kolejnym facetem co komercyjnie zerowalby na estetycznych odkryciach innych i spijal smietanke za nowatorstwo i ‚otwarta glowe’. Zamienilbym wszystkie plyty ww. na jedna plyte Nicka Drake’a albo Franka Zappy. Mysle ze racje ma Pierro Scaruffi, mowiacy, ze rockowa krytyka jest niepowazna, bo i ona zapatrzona jest w naklady plyt. W popkulturze scementowal sie status kilku swietych krow, ktore nieodmiennie kroluja w rankingach, jedna z nich jest tez np. totalnie mierny i wtorny wobec czarnych muzykow Elvis Presley, a takze Nirvana ze swoja podrobka Pixies pt. Smells Like Teen Spirit. Ok, dosyc tej zolci, ale nienawidze idolatrii, kulturowego przezuwactwa i bezmyslnosci 😉
…a także zanim przeczytałem tutaj komenty o Youngu, a pod artykułem- o Hołdysie.
I ja bym jednak nie zrównywał PE z Burzum…
Bo bycie czarnym radykałem jest poprawne politycznie?
Dla mnie gangsta rap to Black Metal czarnych.
„Artysta pisze też bestsellerową książkę „Second Life” – alternatywną historię swojego życia i kariery, według której Mark Chapman zamordował go w roku 1980, a kult Lennona rósł z każdym rokiem po śmierci.”
Za ten krótki wtręt z powieści szkatułkowej należą Ci się brawa.
@krzysztof
Piszesz, jakby Burzum było dla Ciebie synonimem black metalu. Ironia? Bo się pogubiłem… Mnie się kojarzy jeszcze np. z morderstwem i dark ambientem. Public Enemy porównałbym raczej do Rage Against The Machine. Nawet prędzej do U2, niż do Burzum.
Porównanie do RATM jest zbyt bliskie żeby PE mogło się w nim odbić jak w lustrze. Co to za porównanie? Pojmujesz wszystko z jednej strony bo patrzysz na to z miejsca na którym siedzisz (vel wszechobecna poprawność polityczna – ci w dredach gut ci łysi be?). Jasne że zestawiam skrajności i przejaskrawiam ale całkiem celowo.
Pomyślmy przez chwile … Już nie mówię o prowokacjach pokroju Cop Killera ale zdaje się że czarni w ilości morderstw/przestępstw powiązanych z „subkulturą” wygrywają najprawdopodobniej ze wszystkimi innymi tego typu . Z tymi bogu ducha winnymi metalowcami nawet Hippisi mocno wygrywają (vel Manson). Takie zestawienie nie wydaje mi się szczególnie krzywdzące dla hip hopu.
Dla jasności – nie przepadam za black metalem i nie lubię Burzum. A tym bardziej Varga. Kocham czarną amerykańską kulturę, ale z czasów zanim zaczęli nosić łańcuchy i kraść radia samochodowe.
W skrócie, bo nie mam czasu, jutro może coś bardziej przemyślanego napiszę.
Nie przepadam za dredami, łańcuchami, czarnymi ciuchami, a w dodatku nie lubię Romów, ale Ty mi tu na koniec rzucasz po prostu stereotypem. A co do wygrywania w przestępstwach, to dorzuć do swojej listy, że wśród chrześcijan jest większy odsetek przestępców niż wśród ateistów. Chyba że po prostu ateiści o wiele rzadziej dają się złapać…
Ale żeby nie odchodzić od wątku głównego, wróćmy do początku dyskusji. To, że Ty masz takie zdanie o PE, nie oznacza, że Lennon miałby takie samo. Zresztą on miał i miałby lepsze „miejsce siedzenia” niż my obaj.
„ale Ty mi tu na koniec rzucasz po prostu stereotypem. A co do wygrywania w przestępstwach to dorzuć do swojej listy, że wśród chrześcijan jest większy odsetek przestępców niż wśród ateistów.”
To tobie nie pasowało zestawienie Burzum – PE. A nie pasowało ci tylko i wyłącznie z uwarunkowań kulturowych, dlatego ci coś chciałem uświadomić a ty moje porównanie sprowadzasz do czegoś tak idiotycznego. Nawoływanie do morderstw to cały czas nawoływanie do morderstw. I jeśli chodzi o skale oddziaływania , to ten cały Varg byłby tu chyba skrzywdzony.
To nie czas i miejsce na takie dyskusje. Chyba raczej chodziło mi o PE a nie o Lenona… Nie nie wieże w ten duet. Ot tyle.
Aha i ja Bardzo lubię Romów i czarne ciuchy.
Ręce opadają, sił mi brak, ostatni wpis…
Nie wiem, jak się Twoja odpowiedź ma do wybranego cytatu z mojego wpisu.
Stereotyp w tym przypadku = „Murzyni kradną radia”.
Varg jest mordercą, a chłopaki z PE – nie. To nazywasz „uwarunkowaniem kulturowym”.
„Varg jest mordercą, a chłopaki z PE – nie. To nazywasz “uwarunkowaniem kulturowym”. ”
Hahaha. I co z tego? Tak właśnie o tym dokładnie mówię mówiąc o „uwarunkowaniu kulturowym”. Charlesa Mansona też nie było w domu Polańskiego.
„Stereotyp w tym przypadku = “Murzyni kradną radia”. ”
No, nie no. Wiadomo że to Polacy kradną radia. To był człowieku żart , przejaskrawienie, groteska. Właśnie ta poprawność polityczna aż ci się uszami leje. Nawet dowcipu nie jesteś w stanie odczytać.
To jest internet, nie widzę Twojej twarzy, nie znam Cię, jestem skupiony na pracy, więc zaznaczaj mi te dowcipy np. emotikonami 😛
Jeśli ktoś będzie dziś we Wrocławiu na Swans, to do zobaczenia pod sceną.
Pocieszni sa ci co odkryją Scaruffiego, przeczytają tam artykuł o dyskografii Beatlesów, a potem za cel stawiają sobie uświadomienie wszystkim innym jakiego gówna słuchają.
„To jest internet, nie widzę Twojej twarzy, nie znam Cię, jestem skupiony na pracy, więc zaznaczaj mi te dowcipy np. emotikonami :P”
Śmiechem z offu ci będę zaznaczał bo widoczniej już inaczej nie jesteś w stanie rozpoznać. Dawno nie czułem się tak zażenowany jakąś dyskusją. Od początku mówię o tej poprawności politycznej, a ty coraz bardziej w to brniesz stając się wzorcowym przykładem najgorszego tego typu zachowań. To jest wręcz przerażające.
najwidoczniej*
najgorszego sortu tego typu zachowań*
Po pierwsze – spokojnie, Panowie.
Po drugie, tak czytam tę pełną emocji dyskusję i zastanawiam się, czy nie przejść na krótkie, trzyzdaniowe wpisy. 😉 I pozdrowienia dla tych, którzy idą na Swans.
The Beatles? sciągnałem ich wczoraj z ruskiego serwisu. są całkiem nieźli. ale przez to nie skończyłem prawa i jestem teraz głąbem:
http://www.youtube.com/watch?v=VDaH4_-j1bA
chciałbym tylko zyć w mieście miłości i nie gryźć kilku gości.
czasami też zastanawia mnie taka piosenka jakiegoś krzykliwego zespołu Dezerter ze stolicy przyszłej 1000-letniej Rusi (pierwszy historyk utrzymuje, że z Rosji 1000-letniej, więc potwierdza mój głąb):
http://www.youtube.com/watch?v=eztyjENapAw
poetyka tego tekstu podoba mnie się, acz wolę retorykę telewizji na codzień. (w faktach piękne panie tak pięknie mówią o rzeczywistości, że pochnke bym zaprosił do Gesslera, tak ładnie mówi i ma dobrego chirurga, który odessał by mi tłuszcz 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=PowL31xmg1c
nie tam jakieś spocone i skopcone drwale. mógłbym być jak wydepilowany misio dla olejnik, ale jak słyszałem ona mówi każdemu za kasę, co ma słuchać. ale ja zastanawiam się po tym tekście Dezertera nad werner, bo jej z oczu dobrze patrzy. tylko jakaś duża i inteligentna inaczej niż ja. ale był taki utwór Buzu Squat „Przebudzenie”. nie teraz żartuję. w tym kraju brakuje tylko przyjścia jezusa na ulice. obstawiam Wrocław, bo tam miałby ładnie i czysto. ale tekst jakiś niepolski, prawie… Dostojewski, czy jakiś inny mistrz, którego nie rozumiem. ale nie skończyłem jednak uwu, więc lalki mówią, że jestem głąb do kwadratu. ale 50 metrowy kwadrat w Śródmieściu mam. z dawnych lekcji fizyki wynika mi, ze jednak to prostokąt. lecz co ja tam wiem. jedyną książka jaką przeczytałem do końca była „Nowojorska bohema”. utkwił mi ten Warhoł, który wpadał z ekipą na kwadraty (zbiory prostokątów – miałem komisa z matmy, więc się poduczyłem) i zamieniał je w dzieła rozproszonej, niezorganizowanej przez ikeę (aluzja do współczesności, tak jak wypiję znam takie słowa) w jakikolwiek sens porządkowy sztuki. za dużą kasę i autograf. ech.
ja tam się za bardzo nie znam, piszę czasami takie teksty prozatorskie jak mi koko sprzedadzą:
http://www.barmleczny.com/menu/dania-drugie/2009-06-14/orgazm
Coś poważniejszego mi przyszło do głowy. Gdyby Lennon nie zginął, to Dimebaga Darrella nie zastrzelono by w 24. rocznicę jego śmierci. A co by zrobiono? Może gościowi w ogóle by nie przyszło do głowy, żeby go zastrzelić? A może jednak zastrzeliłby, żeby Lennon mógł odczuć traumę i powiedzieć, że historia lubi się powtarzać?
PS
Zostałem szturchnięty ze sceny przez genialnego Michaela Girę 🙂 Jego to ktoś kiedyś zastrzeli 😉
Przemcio, Scaruffiego poznalem dopiero niedawno, a z muzyka Beatlesow kontaktowalem sie przez lata – chcialem sie przekonac co w nich takiego swietnego. No i jak go zaczalem czytac, to stwierdzilem, ze moje odczucia dokladnie pokrywaja sie z jego, wrecz co do pojedynczych piosenek. Nie zawsze zgadzam sie z jego ocena roznych artystow (Radiohead, Bowie), ale przyznam mu racje: krytyka muzyki pop jest oportunistyczna. Krytyk w moim rozumieniu to ktos krytyczny, ktos kto ma prawo zakwestionowac cala hierarchie wartosci w muzyce. To nie wyrobnik przyznajacy gwiazdki wedlug szablonu. Jesli ktos nagral super plyte, ktora sie nie sprzedala, krytyk powinien o tym trabic, a Rolling Stone powinien olac beatlow i presleyow i umiescic ja na szczycie podsumowania.
Nie przecze, maja garsc dobrych numerow, a nawet swietnych. Jednak na kazdej plycie przynajmniej polowa to slabizna, tymczasem czytam i slysze niekonczace sie peany na temat wszystkiego co bitle wypuscili. Nie zamierzam obrazac niczyich gustow, ale kocham muzyke i emocjonalnie reaguje na balwochwalstwo. I uwazam, ze kazdy ma prawo do indywidualnych ocen estetycznych. Na tym polega prawdziwe uczestnictwo w kulturze, w odroznieniu od ‚przezuwactwa’.
Krasnal – czy to Tobie na początku koncertu Gira pacnął łapą w obiektyw i pokazał „nu nu nu”? 🙂
Jeżeli tak, to staliśmy jakiś metr od siebie, ja ustawiłem się idealnie na wprost Christopha Hahna.
W osłonę obiektywu 🙂 Zrobiłem mu zdjęcie ułamek sekundy wcześniej – niewyraźne, ale świetnie mi się jego twarz i dłoń przy samym obiektywie w kadr wpisały 🙂 Teraz będę przeglądał wszystkie zdjęcia i filmy w internecie, czy ktoś udokumentował ten atak na mnie 😉
Na wprost Hahna… Fotograf w czerwonej bluzie, szalejący tam do końca koncertu?
Ha, to ja przy okazji linki do zdjęć poproszę, w imieniu nieobecnej (na wczorajszym koncercie) większości.
Z mojej strony ze zdjęciami będzie słabo. One + relacja – w najbliższych dniach na DarkPlanet.pl. I jeszcze jakieś drobiazgi na blożka wrzucę.
Ale kilka osób kręciło filmiki, m.in. ten kolega: http://www.youtube.com/user/blackhole8888 (jak go znam, przez łikend wszystko zamieści; ale gdzie on zdjęcia wrzuca, to nie wiem).
Nie wiem czemu moj wpis nie przeszedl, ale jeszcze raz:
Gusty moga byc najrozniejsze, ale dla mnie Lennon skonczyl sie wraz z zespolem. Wedlug mnie pozniej nie skomponowal nic godnego uwagi. Tak, jakby para z niego uszla. „Imagine”, to byl kicz porownywalny tylko do „Candle in the wind” Obie piosenki sprzedaly sie w kolosalnych nakladach, ale co z z tego … jelenie na rykowisku i swiecace Madonny tez dobrze ida.
Gdyby Lennon zyl dzisiaj, to bylby zrzedlwym staruszkiem i tyle.
@Krasnal: czerwony t-shirt Sun Ra + broda, c’est moi 🙂
@Bartek – dziś zrobiłem wstępną selekcję fotek, jak będę wrzucał w sieć to nie omieszkam wysłać linka.
BTW, już są filmiki ze wczorajszego koncertu, np. http://www.youtube.com/watch?v=XDWKLBR5unw .
@wtret – fakt, że Beatlesi odkrywali coś nowego dawno już był obalony i dziś nikogo raczej nie dziwi, a jednak mit się utrzymuje, bo ten repertuar jest po prostu nieśmiertelny. Nie wiem gdzie ta słabizna na „Revolverze”, „Rubber soul” czy „Abbey Road” – połowa numerów na każdym z nich? No sorry, nie wiem nawet co ci odpisać.
@werbalista – czy aby na pewno znasz całe „Plastic Ono band” i „Imagine”? Nadal twierdzisz ze to nie jest nic godnego uwagi? Czy nie opierasz swojej opinii jedynie w oparciu o kawałek „Imagine”? (na dobra sprawę może jest to kicz, ale ponownie proszę o rozpatrywanie muzyki popularnej w kontekście, bo bez tego to połowa muzyki popularnej minionych dekad zabrzmi dziś pretensjonalnie).
@ Ja i @ pszemcio
Ja – nie jestnym zawistnym internauta, bo nie mam czego zawiscic.
Ja i pszemcio – macie racje, moje opinie sa oparte tylko na tym, ze slucham muzki. Nie jestem ani znawca, ani koneserem Bitelsow (tak sie pisalo), tyle tylko, ze wyrastalem przy ich muzyce. To ramach „kontekstu”, o ktorym pisze pszemcio. Drogi sie rozchodzily, az rozeszly zupelnie wraz z rozpadem zespolu. Potem byly inne, a tego, co zrobili wspolnie – indywidualnie, zaden z nich nie powtorzyl. I wlasnie o ten kontekst tu chodzi. Michelle, Yesterday, Norwegian Wood – to byly przeboje, szczegolnie dla nas w Polsce, szczeniakow, laknacych muzyki. Plastic Ono i Imagine byly napewno ciekawymi dla niektorych eksperymentami, ale juz nie oddawalo geniuszu (smialo mozna tak powiedziec) – Lennona. Moja opinia – pozwolilo mi to sformulowac teze, ze zespol „The Beatles” istnial i blysnal jako zespol, bo potem nie bylo juz czego sluchac. Jest to na pewno niesprawiedliwe, ale – fakt. Kazdy tam nagral potem jeszcze pare kawalkow, ale daleko im bylo indywidualnie od rewolucji, jaka zrobili razem.
Zaangazowanie polityczne Lennona to wielka bzdura! Czestokroc sam powtarzal, ze „robie to wszystko, by mnie lubili”. Public Enemy…rzeczywiscie, jak pisze Szanowny Moderator Polifonii.
@Werbalista – jasne , że możemy tak w nieskończoność, bo jak widzę opiera się to trochę na subiektywnej opinii (jak wszystko) na zasadzie podoba się/nie podoba się, a trochę na jakimś takim dziwnym żalu że solówki to nie The Beatles. To że dorastałeś przy beatlesach to znaczy tylko tyle że znasz kontekst własnego dorastania przy muzyce, a niekoniecznie zasadności/niezasadności takich a nie innych środków wyrazu. Za młody jestem na ocenianie, ale wydaje mi się, że w latach 70 niekoniecznie musiałeś mieć solidne informacji na temat kontekstu powstawania solówek Lennona (jeśli się mylę, to sorry – popraw mnie). Ok, dla mnie „Plastic Ono Band” jest na swój sposób wstrząsąjącą (ależ poleciałem:) surową, szczerą i piękną płytą, dla ciebie będzie produktem drugiej kategorii, czymś co nigdy nie dorówna dziełom The Beatles – nie ma się o co kłócić
Na marginesie, mój osobisty ranking solówek Beatlesów po rozpadzie zespołu:
1.Plastic Ono Band
2. All Things Must Past
3. Band On The Run
4. Ram
5. Imagine
@ pszemcio
Dziekuje, ze zechciales zrozumiec moje odniesienie do Lennona, ale ciagle myslisz o kontekscie. Wiec bardzo w skrocie – w 1968 zespol jeszcze oficjalnie sie nie rozpadl, ale Lennon utworzyl juz Plastic Ono Band. W tym roku wyszedl tez White Album (zespolu) oraz Two Virgins (John i Yoko).
W tym samym roku tez nastapily takie wydarzenia, jak zamieszki studenckie w Europie i Stanach Zjednoczonych, masowa deportacja Zydow z Polski (mozna to tak nazwac), pierwsza polska agresja (w ramach Ukladu Warszawskiego) w Czechoslowacji, premiera Dziadow w rezyserii Dejmka, zdjeta po jednym przedstawieniu. W tym roku tez zabito Martina Luthera Kinga, a pierwszy na swiecie czlowiek wyladowal na ksiezycu (zginal tez pierwszy kosmonauta). Oto kontekst (w skrocie, bo zdarzylo sie o wiele wiecej).
W tymze samym czasie Lennon wydal album Two Virgins, ktory nazwany „eksperymentalnym” zawiera glownie brzdakanie na gitarze, luzne rozmowy, ale prawie zadnej muzyki. Nic, co da sie sluchac.
Nie moge wymagac od muzyka niczego innego niz tylko kompozycji ciekawych utworow, ale czasy to byly bardzo ciekawe, a na ich tle – Lennon nie wypadl w ogole.
Moze teraz Ty patrzysz na to inaczej, ale chciales kontekstu i w nim Lennon wypada bardzo blado – przynajmniej w mojej opinii.
Mówię cały czas o dwóch najważniejszych albumach Lennona „Plastic Ono band” i „Imagine”. Jeśli mówię o kontekście to głównie w obronie kawałka Imagine, za którym też nie przepadam, ale na który chce spojrzeć szerzej niż tylko skwitować słowem „kicz” – jak ty to robisz. Wydaje mi się że się kompletnie nie rozumiemy
@ pszemcio
Jasne, ze kompletnie sie nie rozumiemy. Mamy inne perspektywy. Ale to nie szkodzi. Ty poznales moja opinie, a ja Twoja – czyli obaj dowiedzielismy sie czegos nowego. Juz przez to samo zmienilem troche podejscie do Lennona i poslucham raz jeszcze, majac na uwadze Twoje komentarze. I to chyba w calej takiej dyskusji chodzi, prawda?
bardzo ciekawa dyskusja