Jak staczały się kamienie?
Najkrótsza odpowiedź: przyjemnie. Doczytuję właśnie z zapartym tchem autobiografię Keitha Richardsa „Life” i muszę przyznać, że mało rockandrollowych książek zrobiło na mnie takie wrażenie. Jeśli chodzi o wydawcę – dobrze wydane siedem milionów dolarów zaliczki (o kilkaset tysięcy więcej niż wspomnienia George’a W. Busha). No i ta rozbrajająca szczerość gitarzysty The Rolling Stones, szczególnie w odniesieniu do innych osób, i tych żywych, i nieżywych. Opowieści o Lennonie, który miał słabą głowę i w czasie używkowej nocy Yoko Ono zabierała go od Keitha z wyrzutami, a ten bronił się: „Ja go tam do niczego nie namawiałem”. Albo historia Bobby’ego Keysa, saksofonisty RS, który któregoś pięknego wieczoru w czasie trasy koncertowej postanowił się wykąpać w szampanie Dom Perignon. „Jest jedyną osobą, która wie, ile trzeba butelek szampana, żeby sobie zrobić taką kąpiel” – żartuje Richards. A potem przypomina, że po tej kąpieli Keys grał całą resztę trasy za darmo i jeszcze zostały mu długi.
Nie chcę się wystrzelać z takich kawałków, parę z nich zostawić muszę do tekstu dla „Polityki”. W każdym razie od tygodnia mam apetyt na muzykę Stonesów i ewentualnie coś w tym klimacie. To prawdopodobnie najbardziej zaskakująca rzecz, która muzycznie musi do mnie nie pasować (moja żona uważa, że nie klei się zupełnie z resztą moich upodobań, a koledzy nie chcieli ze mną jeździć na koncerty), ale mam słabość do Stonesów. A po tym, jak sobie poczytałem o graniu na gitarze według Richardsa, o jego prostych patentach na korzystanie z otwartego stroju albo wymontowywanie jednej z lamp we wzmacniaczu (sprzęt się dusił i ciekawiej rzęził), o mozolnym rejestrowaniu wszystkich pomysłów na magnetofon (nie chodzi tylko o osławioną historię „Satisfaction”), nabrałem do człowieka jeszcze większego szacunku.
Richards twierdzi, że wracają (mimo podminowanej atmosfery w zespole, odkąd w swojej książce napisał o Jaggerze, że ma „małego”) w roku 2011. Oficjalnie rzecznik prasowy Stonesów zaprzecza, poza tym wiadomo – nawet jeśli, to panowie mają swoje lata, trzeba będzie poczekać. Więc umilam sobie też czas, słuchając tego, co z nowości mieści się w klimacie – i tu miłym prezentem okazała się płyta Mavis Staples. Gwiazda, która zaczynała na przełomie lat 60. i 70., wokalistka, którą odkryłem z opóźnieniem, dzięki płycie „We’ll Never Turn Back” sprzed trzech lat z pięknymi gospelowymi hymnami. Gdzie przełożenie na The Rolling Stones? Takiej muzyki – z okolic rhythm and bluesa – słuchał w młodości Richards, podobnie zresztą jak Brian Jones i Mick Jagger. Nie Mavis Staples, oczywiście, tylko jej poprzedników, ale kierunek ten sam. W dodatku nowy album Mavis Staples jest mocniejszy, oparty o elektryczne gitary. Gospelowe i soulowe wokale zostają, 71-letnia artystka śpiewa tradycyjne hymny religijne, ale też piosenki Randy’ego Newmana, Allena Toussainta czy Jeffa Tweedy’ego.
Tak, tak, tego Tweedy’ego z Wilco. To on został producentem nowej płyty Staples (nad poprzednim studyjnym albumem czuwał Ry Cooder). I dobierał repertuar. Może nie dogonił oryginału sprzed trzech lat, ale udało mu się do niego znacząco zbliżyć. A co do Stonesów – warto zwrócić uwagę na dwie kompozycje Roebucka Staplesa, nieżyjącego już ojca rodu, który całą swoją rodzinę zorganizował niegdyś w sprawnie działający kolektyw R&B. To numery 1 i 3. Z kolei z „I Belong to the Band” Rev. (Wielebnego!) Gary’ego Davisa Stonesi mogliby zrobić swój hymn, gdyby tylko wzięli na poważnie chrześcijańskie zasady*. Wszystkie te utwory mają kapitalny, rootsowy charakter. Tweedy miał ułatwione zadanie. Wystarczyło, że tego piwa nie spasteryzował.
MAVIS STAPLES „You Are Not Alone”
Anti- 2010
7/10
Trzeba posłuchać: „You Are Not Alone”, „Creep Along Moses”, „I Belong to the Band”, „Last Train”, „Wonderful Saviour”. A poniżej „Wrote a Song For Everyone” z repertuaru Creedence Clearwater Revival.
Mavis Staples – Wrote A Song For Everyone by antirecords
* Tu nie wytrzymam i jeszcze mała dykteryjka ze wspomnień Richardsa. Oto w 1979 roku, gdy Stonesi nagrywali album „Emotional Rescue” w Nassau na Bahamach, zatrzymał się tam z pielgrzymką Jan Paweł II. To była jego pierwsza podróż apostolska, a dla nich – niezła okazja, żeby wreszcie, choćby dla zgrywu, pobłogosławić efekty swojej pracy. Alan Dunn, ich menedżer koncertowy, a przy okazji jedyny porządny katolik w ekipie, wziął naręcze taśm matek i ustawił się w kolejce w czasie publicznego błogosławieństwa na stadionie w Nassau. I to błogosławieństwo, wg relacji KR, otrzymał.
Komentarze
Niedawno dziennikarz szwedzkiej „Aftonbladet” Markus Larsson zostal uderzony przez Keitha Richardsa. Podczas rozmowy gitarzysta Rolling Stonesow przypomnial sobie bardzo nieprzychylna recenzje z koncertu The Rolling Stones w Göteborgu i w efekcie wymierzyl cios Larssonowi.
Mavis Staples, legenda soul i gospel wstepuje u nas w Sztokholmie, 19 listopada, utwor „You are not alone” to moj faworyt nr.1
Co do Mavis Staples, to fajnie macie w tym Sztokholmie. A co do Richardsa – książka też udowadnia, że problemów z pamięcią to on nie ma, oj, nie. 😉
Kurczę mam to samo. Wielu moich znajomych dziwi się że kocham (Tak Kocham) muzykę tych brzydali ale nic na to nie poradzę. Od paru miesięcy jestem dumnym właścicielem „Exile On Main Street Deluxe Edition” i słucham tego DZIEŁA prawie non stop. Uwielbiam ich na równi z Sonic Youth,Tortoise,The Vandermark 5 i The Roots.Czyż nie dziwaczne upodobania? Ale podobno o gustach się…itd
P.S. Czekam na polski przekład z niecierpliwością.
Szwedzki przeklad juz w ksiegarniach
Witam. “We’ll Never Turn Back” jest chyba jednak lepsza… Poproszę o parę słów na temat nowego albumu Briana Wilsona 🙂 Pozdrawiam.
Skąd najlepiej zamówić do PL? zrobił ktoś już może szybkie rozeznanie?
ad.championship.vinyl
Brian Wilson kocha Gershwina/raczej Gershwinow/, stad jego album „Brian Wilson ReimaginesGershwin”(sierpien 2010,Disney Pearl dostepny w roznych formatach;nr 1 Billboard Jazz Album; w czerwcu 2011 wielkie tourne po Kanadzie a we wrzesniu 2011 w Anglii z Gershwinem i nie tylko. Tu juz prawie 50 lat od powstania The Beach Boys.
@Wojtzek –> Polski przekład niebawem. Podobno już kilka wydawnictw się przymierza. A co do TRS – po prostu jest w nich coś dobrego. 🙂
@championship.vinyl –> Lepsza, zgadzam się. Wilsona muszę dopiero kupić, bo gdzieś mi umknął wśród innych nowości.
@sb –> Ja zamawiałem książkę z brytyjskiego Amazona – 10 funtów i zero opłaty za przesyłkę, bo dorzuciłem do zamówienia ze dwie płyty, a powyżej 25 funtów do Polski ślą teraz za darmo (!). Wystarczy odhaczyć opcję „super saver”, jeśli się pojawia przy danym produkcie.
jak zamawiać – jest jeszcze bookdepository.co.uk, które nie przejmuje się kosztami przesyłki (wysyłaja za darmo) i często mają ceny niższe od oficjalnych. spradzona rzecz.
richards – w maju bylem na spotkaniu z nickiem kentem, który pod koniec odniósł się do planowanej biografii keitha. zdradzil, że ghostwriterem jest jego dobry kolega a główną rewelacja, która mu ów sprzedał był fakt, ze keith naprawdę sporo pamięta. niedawno zmęczyłem nicka kenta wspomnienie lat 70tych więc troche mam dość takich klimatów, ale może przy okazji poświątecznych wyprzedaży się zdecyduje.
http://www.slate.com/id/2273611/ <3
Tak przypadkiem trafiłem na ten wpis, bo sam ostatnio mam duży powrót do słuchania Stonesów z lat 66-72 (ich najlepszego, zdecydowanie nieomylnego okresu). Masz Bartku jakiegoś faworyta? Jest jakiś album, który zgarnąłby 10? (U mnie Exile rządzi, kto wie czy nie najlepsza płyta rockowa w historii). Bo to w sumie żelazna klasyka, ale coś niemodne jest zachwycanie się tą muzyką, nie mam pojęcia czemu. Tym bardziej, że jest czym. Widocznie wizerunek, jaki sobie zaczęli tworzyć Stonesi (dobrze zaplanowana emerytura od lat 80. w górę) przyczynił się do tego. No i że od 1978 roku nie nagrali naprawdę dobrej płyty (były niezłe sporadycznie, z tu i ówdzie powciskanymi ciosami).