Breaking News: Coraz goręcej wokół Jacksona
Ukazała się pierwsza z nieznanych dotąd piosenek Michaela Jacksona, które wyjdą na płycie „Michael”. Sony rzutem na taśmę chce ją wydać jeszcze przed Gwiazdką, 13 grudnia. Znamy klasę prezentów dostarczanych z tą datą i wiemy, że nieźle pasują do kategorii „breaking news”. Wokół tego też będzie dość bombowo.
W każdym razie piosenki – dość sztucznie wystylizowanej, trzeba powiedzieć, na komentarz MJ zza grobu do własnej śmierci – można posłuchać tutaj. I już wzbudziła olbrzymie kontrowersje. Wcześniej sensowność całego projektu podważali will.i.am i ojciec Jacksona. Teraz dołączyli fani oraz dzieci MJ i jego rodzeństwo (konkretnie LaToya), którzy w głosie wokalisty w utworze „Breaking News” nie rozpoznają Michaela! Fani rozpętują właśnie kampanię w tej sprawie – tutaj można znaleźć ścieżkę a cappella z „Breaking News”, która, owszem, brzmi dość dziwnie, ale żaden ze mnie jacksonolog, żeby oceniać, czy to on śpiewał. Sprawa robi się jednak naprawdę gorąca. Teddy Riley, producent późnych nagrań MJ – także tych, które trafią na album „Michael”, broni się przed zarzutami o sfingowanie ścieżki wokalnej na antenie radia (od 1 godz. 33 minuty). Padają zarzuty o oszczerstwo i nieczystą grę konkurujących ze sobą teamów producenckich, widmo procesu majaczy w tle (pewnie nie pierwsza taka sytuacja przy okazji nadchodzącej płyty). Na tym etapie trudno powiedzieć, kto ma rację – problem polega na tym, że wszyscy odbierają pieniądze w jednej kasie, która w dodatku ma formę zbitej z desek trumny i leży aktualnie na Forest Lawn Memorial Park.
Swoją drogą – dziś wychodzi płytowy hołd dla Quincy’ego Jonesa, który stworzył z MJ idealny duet w latach 80. (i po którego odejściu – będę się upierał – cała ta historia muzycznie się skończyła) „Q Soul Bossa Nostra”. Jones pracuje na nim z różnymi współczesnymi wokalistami. To zapewne lepszy prezent na gwiazdkę niż „Michael”, i też zawiera ciekawy powrót do żywych (nie zza grobu, ale prawie) – piosenkę „It’s My Party” zaśpiewaną w tej wersji przez Amy Winehouse.
Ta też wzbudziła skądinąd niemałe kontrowersje. Polecam prześledzenie komentarzy w sprawie wykonania Amy w prasie brytyjskiej. Sam mam nadzieję, że zapowiadana na przyszły rok płyta w końcu się ukaże.
Tyle jeśli chodzi o płyty, których w całości nie słyszałem. Słyszałem za to Aloe Blacc (Aloe Blacca?). I to nawet parę razy. Drugi album kalifornijskiego rapera sprowadzonego na drogę melodyjnego wokalu nosi tytuł „Good Things” i przynosi soul, R&B i funk (z naciskiem na to ostatnie), a nawet elementy dancehallu („MIss Fortune”). Wszystko w bardzo rootsowej wersji, która jest pójściem raczej w stronę retro (kierunek Sharon Jones i choćby Amy Winehouse, po trosze też Gnarls Barkley) niż w kierunku superprodukcji R&B, w dziedzinie których niewiele można po Jacksonie powiedzieć. Wazne, że dla wszystkich – od tych bardzo wtajemniczonych po przypadkowych przechodniów. Niczym najlepsze soulowe płyty z lat 70. Moja żona, która zna się na rzeczy, uznała, że jej to przypomina Cee-Lo. Może się też kojarzyć trochę ze Steviem Wonderem, są tu też kapitalne smyczki w stylu najlepszych produkcji z lat 70. Jak ktoś tu słusznie zwrócił uwagę w komentarzach – mało się pisze o Aloe Blacc. A szkoda. Ciekawe też, że taki utalentowany wokalista zaczyna w barwach Stones Throw, a nie Atlanticu czy innej Columbii. Ale może to znak czasów.
ALOE BLACC „Good Things”
Stones Throw
7/10
Trzeba posłuchać: „Miss Fortune”, „Life So Hard”, ciekawy cover Velvet Underground „Femme Fatale”, zresztą lekko się słucha całości. Poniżej singlowy „I Need a Dollar”.
Komentarze
Aloe >>> Cee-Lo
Taaak, pamiętam, 13 grudnia, Chuck Schuldiner… Potem we Wrocławiu przez jakieś cztery lata świętowaliśmy kolejne rocznice.
Zaś nowy przebój Michaela… Przypomina mi się film pt. „Bruce Lee wstaje z grobu i walczy”. W roli głównej wystąpił niejaki Bruce Lea.
MONEY MONEY MONEY…..śpiewała Liza Minelli w „Kabarecie”. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Pieniądz RULES!!! A krewni i „przyjaciele” MJ mają pewne miejsce w kolejnym horrorze o krwiopijcach „Zmierzch” itp. Ale wróćmy do żywych. Aloe Blacc to obok The Roots (są poza konkurencją) najciekawsza „czarna” płyta 2010. Czekam jeszcze na Cassandrę Wilson.
Wysluchalem Aloe Blacca /duet Emanon/…soul/funk/hiphop… „I Need a Dollar” to utwor z amer.serialu „How to make it in America” , ponad 2 mln na youtube i chyba utwor najmniej ciekawy z plyty a sama wytwornia Stones Throw (alternatywny hiphop) raczej niewiele ma z muzyka Aloe Blacca. Taki retro soul z echem Marvina Gaye,
Curtisa Mayfielda, Al Greena czy tez Billa Withersa. Teksty proste latwo trafiajace do sluchacza czy to o milosci tez o bezrobociu. A ze Leon Michels i Jeff Silvermann to firma duzej klasy, wiec chyba nie bez znaczenia doskonala jakosc „Good Things”.
Amy Winehouse….slucham czesto i gesto /Etta James+Beyoncé/ a hit
„Its my party” znany z wykonania Lesley Sue Goldstein z poczatku lat 60.Goldstein alias Gore postac barwna i wielce ciekawa a takze wszechstronna muzycznie.
Aloe Blacca na pewno posłucham bo ostatnio strasznie podobają mnie się płyty w podobnym klimacie. Dla ciekawych nieco bielszego odcienia tego nurtu polecam tegoroczną płytę Eli „Paperboy” Reeda – Come And Get It. Nawet pozwoliłem sobie naskrobać kilka zdań o niej tutaj http://fruitsbasketmusic.blogspot.com/2010/08/from-schoolyard-teasin-to-all-night.html
Przepraszam za chamską autopromocję, ale może kogoś zaciekawi.
@Aloe >>> Cee-Lo
Oczywiście, gra/śpiewa lepiej no i jest znacznie ładniejszy jak również nie ma innym za złe swoich niepowodzeń. A Cee-Lo ma, co wykazali komentujący tu: http://wo.blox.pl/2010/10/Now-Playing-113.html
Aloe ma tu dobrą stylówę
http://www.youtube.com/watch?v=lDyUhI1ArPo
Właśnie sobie tej bardzo ładnej płyty słuchałem i uderzyło mnie podobieństwo (może naciągane?):
http://www.youtube.com/watch?v=jJm5VOZ_DsQ&t=34s
http://www.youtube.com/watch?v=IwuO2dfqrF4&t=56s