Dzicy zmiennicy
Jeśli czytacie tę notkę, jest duże prawdopodobieństwo, że coś się stało. Na przykład nie czuję się zbyt dobrze i ani mi w głowie uaktualnianie bloga. Albo jest mi za dobrze tam, gdzie jestem, i ani mi w głowie uaktualnianie bloga. A być może nie wyszło nic takiego, co usprawiedliwiałoby aktualizowanie tego bloga w trybie codziennym. To dlatego pojawia się tutaj płyta The Whitefield Brothers.
Ten blog, z jego szalonym trybem aktualizowania, został stworzony właśnie dla takich albumów. Nie dla słabych płyt znanych wykonawców, nie dla agresywnych debiutantów, tylko właśnie dla albumów, o których zapewne większość czytelników nie słyszała, a które z całą pewnością spodobałyby się większości z nich.
Płyta „Earthology” wyszła w roku ubiegłym jako mp3, a jako CD dostępna jest dopiero od początku br. Natychmiast kojarzy się ze starym funkiem, muzyką afrykańską, a przede wszystkim – z muzyką Mulatu Astatke. Dopóki nie pojawią się rapowane wokale. Te z kolei naprowadzają nas na hasło Poets Of Rhythm. Bo bracia Weissenfeldtowie (Jan i Max) – inaczej Whitefieldowie – kierujący poczynaniami THB to jednocześnie trzon monachijskiego kolektywu POR. Więcej jeszcze – jeden z nich gra w Heliocentrics, którzy – jak wiadomo – nagrywali ostatnio z Mulatu właśnie. Słowem: rap, funk, jazz i muzyka afrykańska w równych proporcjach. I w znakomitej, naprawdę znakomitej jakości. Ten album towarzyszy mi od miesięcy i ani jeden jego element nie wywoływał przez ten czas jakiegokolwiek znużenia. Jeśli więc cokolwiek przetrwa długie leżakowanie w zamrażarce w oczekiwaniu na ten moment, kiedy trzeba będzie do niej sięgnąć, to właśnie TA płyta. Niewykluczone, że w końcu poszedłem na chorobowe tylko po to, by w końcu opublikować tych kilka zdań o The Whitefield Brothers.
THE WHITEFIELD BROTHERS „Earthology”
Now-Again 2009-2010
8/10
Trzeba posłuchać: „Safari Strut”, „Sad Nile”, „NTU”.
Komentarze
ej no, nie ma niczego przyjemniejszego dla fana muzyki niż odkrywanie zdolnych, frapujących debiutantów, przesłuchiwania nowych płyt i „oddzielania ziarna od plew” 😉 bardzo miło śledzi się kariery odkrytych debiutantów od samego początku, z etykietką „mój artysta”. a często okazuje się, że ci artyści wcale nie są takimi zupełnymi żółtodziobami i mają na koncie jeśli nie autorskie nagrania, to jakieś kolaboracje w innych składach osobowych. i ogromna jest frajda, kiedy właśnie ich płyty przystają do kategorii: „zapewne większość czytelników nie słyszała, a (…) z całą pewnością spodobałyby się większości z nich”, gwarantując fajne wrażenia i dobrą rozrywkę.
i być może trochę pasuje do tego wywodu album The Whitefield Brothers, którego ja rzeczywiście nie słyszałem, ale bardziej ze względu na Poets Of Rhythm niż Mulatu Astatke go poszukam.
video miażdży – so true;)
przesłuchałem. owszem, płyta świetna 🙂
Czy do Earthology będę wracać, to się jeszcze okaże.. Natomiast ze swojej strony wyjątkowo gorąco polecam Mr. Chop – For Pete’s Sake: niesamowicie wciągająca płyta