Miałem sen – do usłyszenia w Polsce, cz. 4
Śniło mi się, że krytykowani przeze mnie notorycznie polscy artyści w dobrym chrześcijańskim geście przyszli na urządzanie przeze mnie przyjęcie i jeszcze życzyli mi wszystkiego najlepszego. I teraz sam nie wiem, czy to był dobry sen. Bo z jednej strony – fajnie, jak ktoś (chociaż we śnie) nie żywi urazy za krytykę. Z drugiej strony – uczestniczyć w przyjęciu wspólnie z Grzegorzem Markowskim czy muzykami Kombi to było mimo wszystko dość dziwne uczucie. Chyba bym nie chciał, żeby do czegoś takiego doszło w rzeczywistości.
Żadnego Markowskiego ani nowego Kombi nie ma, poza tym dobrze zacząć tydzień od czegoś pozytywnego. Dlatego skoncentruję się na wykonawcach bez dużych nakładów, a często nawet bez wydawcy. Czyli dokonam kolejnego, mocno spóźnionego przeglądu płyt nadesłanych. Nie sądzę, żeby któryś z artystów opisanych poniżej odwiedził mnie jutro we śnie z pretensjami, ale z drugiej strony – jeśli ktoś przy okazji posłucha sobie nowej polskiej muzyki i coś z tego przypadnie mu do gustu, będzie mi miło.
AURAL TREAT „Flesh Sweat Synthesizers”
No Muzik 2010 (EP)
myspace.com/auraltreat
Niepokojąca postindustrialna elektronika – już nie taneczna, ale zarazem nie rozwodniona do postaci ambientowych plam. Dawno nie słyszałem tak dobrych analogowych brzmień syntezatorów. To największy komplement, jaki mam dla Aural Treat, ale komplement ważny, bo to najistotniejsze (wystarczy spojrzeć na tytuł) z tego, co mamy w tej muzyce. Nie podobają mi się z kolei zimnofalowe, beznamiętne wokale w tle, ale za to kiedy muzycznie Aural Treat zapędza się w rejony starego electro czy nawet EBM, robi się nieźle. Całość robi solidne wrażenie i dostępna jest już w tej chwili, jako CD lub plik elektroniczny.
MILCZ SERCE „Milcz serce”
album w poszukiwaniu wydawcy (z tego, co mi wiadomo)
myspace.com/milczserce
Dlaczego polscy wokaliści uparli się, żeby szeptać? To w istocie muzyka pop, z całkiem masowymi (i momentami niezłymi) pomysłami na piosenki – obiecująco brzmi na przykład taki „Przedział dla początkujących” – ale sporo drobnych elementów utrudnia mi słuchanie. Utwory utrzymane w niskich tempach (czyli większość) rozmywają się i rozłażą. Nie zaprowadza w nich porządku sekcja rytmiczna, chwilami w ogóle sekcji brak, a najgorszy utwór w myśl nieszczególnej polityki promocyjnej zespół dał na początek („Dwusylabowe gwoździe”). Najbardziej podoba mi się sama popowo-artystowska koncepcja, coś jak antyteza grupy Afromental. Tyle że panowie powinni pokazać, że są technicznie lepsi od A., żeby zawalczyć o wyrobioną publiczność. I bez takich studenckich snujów jak „Tango”, błagam.
IN THE NAME OF NAME „In the Name of Name”
Radio Rodoz 2010
myspace.com/inthenameofname
Płyta, do której przyciągnęły mnie dwie nazwy: Hawkwind i Columbus Duo. Ta pierwsza, bo na wszystko, co ma związek z Hawkwindem, zwracam uwagę ze względu na różne zaszłości. Poza tym cover „Brainstorm” udał się grupie ITNON nieźle, na pewno bardzo oryginalnie. Ta druga – bo Columbus Duo bardzo lubię, a połowa duetu zasiliła szeregi tej grupy. Reklamują się jako garaż i psychodelia – i z grubsza o to w ich muzyce chodzi, choć jak dla mnie mogłoby to się przesunąć w stronę mocniej psychodeliczną. Wymagałoby to trochę bardziej agresywnej, surowej produkcji – umiejętności instrumentalne stawiają ITNON wysoko, ale szaleństwa za konsoletą przydałoby się więcej. Tak czy owak – wchodzić na stronę, słuchać i szykować się, jak to ujął Hawkwind, do odlotu.
SZYMPANS „Szympans”
demo EP
myspace.com/szympansband
Kibicuję od pewnego czasu jednoosobowemu projektowi B.A.U.D., a Szympans to kontynuacja B.A.U.D. i jego kontynuacji, czyli grupy Systu, a zatem kontynuacja kontynuacji. Sporo wyobraźni pierwszego ogniwa tej ewolucji pozostało, ale całość jest dużo bardziej ekspresyjna. Chwilami – przy całym szerokim zastosowaniu syntezatorów – idzie to nawet w stronę postindustrialnych kapel w rodzaju NIN. Brzmienie, chwilami dość tanie, które było zaletą u B.A.U.D., tu już nie zawsze przekonuje, a wokale też wołają o inwestycję w sprzęt, ale to przecież tylko EP-ka, która zapowiada debiutancką płytę. Na początek proponuję posłuchać utworu „Odpuść winę”. Z powodzeniem nadaje się do radia.
RÓŻNI WYKONAWCY „Polscy artyści Chopinowi zagrali”
Boson Higgs Records 2010
Pod kompletnie odstraszającym tytułem i niezbyt zachęcającą grafiką kryje się kolejny odcinek muzyki zagospodarowującej fundusze na Rok Chopinowski, który najpierw wypił krew z całej polskiej młodej kultury, a potem kolejno dofinansował wszystkich tych, którzy zgodzili się zagrać Chopina. W tym wypadku – przerobić jego utwory, albo raczej ich elementy na modłę elektroniczną. Wszystko, co złe, już napisałem. Na szczęście muzyczna zawartość wyróżnia tę płytę wśród innych. Głębokie drony Kim_Nasung w „[o]pin” albo pocięte ambientowe pejzaże Bionulora w „2’38”, a wreszcie zdubowany Chopin w „Chopping” Kacpra Ziemianina – warto tego posłuchać. Tym razem pieniądze poszły na szczytny cel.
GRZEGORZ TURNAU I PRZYJACIELE „Ino”
Grzegorz Turnau 2010
Turnaua nie może być na MySpace… A zakład? Klik!
Turnauowi w opowieści o Inowrocławiu wszystko wychodzi na nominację do Fryderyka, tylko jak zwykle żartu i luzu trudno w tym szukać. Dlatego postanowiłem wyciągnąć do niego pomocną dłoń i dołożyć do tego zestawienia, chociaż do niego kompletnie nie pasuje. Dlaczego? Dla żartu.
Komentarze
Bartku Chaciński, nie wiem skąd wziąłeś te tytuły Milcz Serce, bo na pewno nie z tego materiału, który udostępniają (z wyjątkiem Tango) 🙂
@niki –> Mam przed sobą demo z 11 utworami, spośród których nie wszystkie są na stronie. Demo dostałem od zespołu, więc – jak by to powiedzieć – z pierwszej ręki.
to w takim razie masz płytę, a nie demo 🙂
@niki –> Wiem, co mam. „Album w poszukiwaniu wydawcy”. Tak nazywa to zespół i tak nazywam to w notce powyżej. Proponuję skończyć dywagacje na temat, co jest jeszcze demo, a co już płytą i czym się różni jedno od drugiego. 😉