Muzyka z brodą (i z wąsami)

Bałem się wchodzić do tych zakurzonych sklepików z wschodnią muzyką, które można znaleźć w Londynie czy w Oslo. Bałem się, że po okładkach nie będę w stanie odróżnić wschodniej tandety od skarbów tamtejszej kultury. Bałem się wreszcie, że jeśli nawet coś mi się uda znaleźć, to będzie na takim nośniku, że nie będę miał tego nawet na czym odtworzyć. Jednym zdaniem: o muzyce perskiej wiedziałem tyle, co Grzegorz Napieralski o swoim elektoracie.

Poza tym stosunek Persów do muzyki po lekturze „Persepolis” Marjanne Satrapi wyobrażałem sobie mniej więcej tak:

Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że wtedy jeszcze nie było składanki „Pomegranates”, której autorzy zadali sobie trud wciągnięcia ton kurzu w takich sklepikach i wybrali – w co im wierzę – najlepszą perską muzykę pop z lat 60. i 70. Wierzę, bo gdybym się miał wykłócać o to, że ten wybór mi się nie podoba, oznaczałoby to wizyty w zakurzonych sklepikach, a gdybym znalazł w nich coś jeszcze lepszego niż funk Zia (artysty opisywanego jako irański James Brown), jazzujący pop Mohammada Nouriego (o dziwo, trochę w stylu Mulatu Astatke) czy lekkie, egzotyczne disco Parvy, to zacząłbym źle myśleć o naszej muzyce z epoki (a przecież „Polska jest najważniejsza”).

Przy okazji – fragment płyty w HCH w Trójce z dziś na jutro o północy. A na stronach „Polityki” materiał o muzyce z innego egzotycznego kontynentu.

Różni wykonawcy „Pomegranates. Persian Pop, Funk, Folk and Psych of the 60s and 70s”
Finders Keepers 2010
7/10
Trzeba posłuchać:
Mohammad Nouri „Biya bar-e safan bandin”, Noosh Afarin „Gol-e Aftab Gardoon”, Zia „Helelyos”