Record Stary Dej

Wprawdzie w mailach, które do mnie docierały przed dorocznym Record Store Day, było coś o tym, że „pierwszy raz w Polsce”, to zdążyliśmy się oswoić ze świętem. Właściwie to być może nawet zdążyło nam ono spowszednieć. Odbędzie się na świecie po raz 12. i po raz 9. u nas (POLITYKA duchem była w tym od początku), w warunkach, które przeszły od nieśmiałego dziwienia się „co to, takie duże czarne?” po „prędzej CD wymrze, a winyl zostanie”. Od wielu lat rośnie liczba specjalnych wydawnictw publikowanych na RSD i cała sprzedaż winyli rok do roku. Przy okazji z roku na rok święto nabiera komercyjnego sznytu i nierzadko trochę już odpustowej otoczki. O tym, co realnie nowego mamy w Polsce w tym roku i czego naprawdę warto szukać w sobotę 13 kwietnia – poniżej. A bez naklejek RSD wychodzą takie rzeczy, o jakich świat nie słyszał.

Z rzeczy premierowych jest polska strona internetowa akcji, na której możemy sobie obejrzeć coraz bardziej imponującą listę sklepów i listę premier handlowych obrandowanych logiem RSD. W Warszawie są centralne obchody w Hali Gwardii, które jednak prowadzą nas bardziej ku targom niż świętu sklepu płytowego (pamiętajmy, że oryginalny cel akcji to podtrzymanie przy życiu lokalnych sklepów z muzyką). I after party w Dziku. Będzie też specjalne polskie wydawnictwo RSD w postaci wytłoczonego na różowym winylu Astigmatic kwintetu Krzysztofa Komedy. Jednej z tych płyt, którą pewnie każdy z posiadaczy sprawnego gramofonu interesujących się jazzem już ma, co służy jako najlepszy przykład obecnej sytuacji RSD: dzień ten pompuje sprzedaż winylu i wzmacnia rynek kolekcjonerski. A ten ostatni nie zawsze sprzyja rynkowi jako takiemu. Najważniejszą częścią zdrowego rynku są nowe, premierowe wydawnictwa, a nie przepakowane klasyki w limitowanych edycjach, które często kupuje się jako (nikomu niczego nie odbierając – jest jeszcze frajda posiadania) lokatę kapitału. Sam bywam na obchodach RSD co roku i muszę przyznać, że mam kilka winylowych limitowanych wydań płyt z nalepkami RSD, których przez te lata nawet nie rozpakowałem z folii. A to już kolekcjonerstwo, nie słuchanie. I mam wątpliwości, czy tym chciałbym się zajmować. Ale nie mam z kolei wątpliwości, że w handlu to właśnie przynosi lepszy zwrot.

Tegoroczna oferta kusi jak zwykle. W szczególności na przykład cała seria koncertów The Fall na winylach, podwójny 7″ singiel Motorhead, kolorowa epka 10″ Stonesów She’s A Rainbow, wreszcie soundtrack z Między słowami (Lost in Translation) na fioletowym winylu czy nowy Sunn O))) (Life Metal) na pomarańczowym. Do tego garść wydawnictw podkreślających masowość tej akcji – singlowe Bohemian Rhapsody Queen, monofoniczny winyl Saucerful of Secrets Pink Floyd, dwa longplaye świeżo upieczonych przestępców podatkowych z Sigur Rós, epka The Europa U2. No i Live At Easy Street Pearl Jam, którzy są tegorocznymi ambasadorami akcji. Spodziewajcie się, że długo tych wydań w waszym lokalnym sklepie nie będzie – o ile w ogóle tam dotrą. Znajdziecie je za to już za kilka tygodni w nieco wyższych cenach w internecie, co może być ilustracją problemu – nie wszystkie pieniądze z RSD wracają do sklepów, nie wszystkie też wspomagają szczególnie mocno konta artystów. Takie są koszty umasowienia tej cennej inicjatywy.

Warto się więc rozejrzeć trochę pilniej i poszukać – mniej szablonowo – premier, które na 13 kwietnia, albo tuż przed, proponują ci ostatni. Oto moje podpowiedzi tych wydawnictw, których można w sobotę poszukać:

1. CLAUSTROPHONE #1, Gotta Let It Out 2019 – DL/kaseta ltd. 100 egz., 7/10
Na początek tego alfabetycznego zestawienia śliczna kaseta z kopenhaskiej Gotta Let It Out, dokumentująca sesje duetu składającego się z Dawida Gąsiorka (dla wnikliwych: brat Szymona, perkusisty) i Tomo Jacobsona (znanego z Pimpono Ensemble). Brzmi to jak improwizowana sesja, choć sam proces zakładał nadpisywanie przez jednego z muzyków swojej sesji na nagraniach zarejestrowanych przez drugiego. Co tłumaczy charakter całości jako parowarstwowego muzycznego palimpsestu, z wyraźniejszymi i bardziej przetartymi fragmentami. Ale też decyduje o oryginalności brzmieniowej, bo ta 25-minutowa kaseta w tej wersji mocno zaciera różnice między barwami akustycznymi (Jacobson jest kontrabasistą) a elektroniką. To, co udaje się zbudować tą korespondencyjną i „przecierankową” techniką z użyciem partii organowych w drugim na kasecie utworze How, jest szczególnie imponujące i przekonało mnie do zakupu kasety.

2. JOANNA JOHN No End, Bocian 2019 – DL/LP, 8/10
Polka mieszkająca na norweskiej wyspie Senja, absolwentka warszawskiej ASP i przede wszystkim artystka wizualna, choć powiedzieć „przede wszystkim” to koszmarnie nie docenić tej delikatnie, acz stanowczo i pewnie szytej płyty z minimalistyczną, ale różnorodną muzyką elektroniczną. W większości fragmentów bez beatu, za to z napięciem budowanym na kontraście między brzmieniami potężnymi i filigranowymi, syntetycznymi i naturalnymi, a także doskonałym graniu przestrzenią, wirtualną i naturalną. Najlepszą ilustrację tych cech znajdziemy w First Morning Out, choć to zarazem utwór najbardziej medytacyjny i oszczędny, kierujący się blisko estetyki wykonawców z Raster-Noton. Zaskoczenia album dawkuje długo, aż do pojawienia się partii wokalnej w Here Warmth Is Transmitted, a wszystkie jego barwowe zalety wydobywa z kolei znakomity mastering Mikołaja Bugajaka. W dniu RSD Joanna John wystąpi w warszawskim SPATiF-ie wspólnie z Burkhardem Stanglem. Zaprezentują się solo i w duecie, bo kolejne zapowiadane już wydawnictwo artystki to właśnie duet John/Stangl zapowiadany przez wytwórnię Interstellar.

3. OSTROWSKI Further Fluctuations, Pawlacz Perski 2019 – DL/kaseta ltd. 50 egz., 7-8/10
Bardzo ciekawie rozwijający swą twórczość elektroniczną Krzysztof „Freeze” Ostrowski z Bydgoszczy ma już na koncie m.in. winyl dla Recognition, duet z Fischerle dla portugalskiej Cróniki i utwór na chwalonej przeze mnie zeszłorocznej kompilacji Pawlacza Doubts 2. Kasetę Further Fluctuations wydawca prezentuje jako fantazję na temat sztucznej inteligencji, co sugeruje muzykę generatywną, tymczasem choć zaskakującej żywiołowości na tej płycie nie brakuje, to jest ocieplona i zmiękczona produkcją mającą ściśle autorski charakter. Ciekawie się to mieści gdzieś w przestrzeni pomiędzy ambientem a bardziej tanecznymi próbami z Doubts. Szczególnie centralnej części płyty z gęstym Projection i dubowym Cepheid słucha się z dużą przyjemnością i choć na jakość wersji cyfrowej nie można narzekać, mógłby ten album wyjść także na jakimś bardziej „audiofilskim” nośniku niż kaseta.

4. POLY CHAIN +/-, BAS 2019 – DL/kaseta ltd., 7/10
Nowy album Sashy Zakrevskiej – podobnie jak Joanna John działającej też w dziedzinie sztuk plastycznych – to właściwie półgodzinne warsztaty z „arpeggiologi” stosowanej. Prowadzone na dwóch planach utwory są jak nic efektem improwizacji wykorzystujących syntezator i prowadzących każdorazowo – w dwóch utworach wypełniających dwie strony kasety – w nieznanym, trudnym do przewidzenia kierunku. Z dramaturgią najciekawszą w okolicach końca strony A i pierwszej połowy strony B, kiedy to „tłusty” przebieg syntezatora Poly Chain powoli topi w przesterach i rozszczepia na lustrzane odbicia w kalejdoskopowy sposób. Eskapizm w czystej – choć zarazem zbrudzonej tymi przesterami – postaci. Polecam. Wersja fizyczna w Side One na Chmielnej, obie – na Bandcampie do wyczerpania zapasów.

5. RÓŻNI WYKONAWCY Kooky Nuts Pop Vol. 3, Istotne Nagrania 2019 – DL/kaseta ltd. 65 egz., 8/10!
Jak bloger blogerowi (Istota Ssąca, wydawca i didżej w jednej osobie, jest także blogerem i podkasterem) muszę pogratulować rosnącej serii Kooky Nuts Pop. Od pierwszej chwili wydawała się bliskim szaleństwa przedsięwzięciem, jeśli wziąć pod uwagę próbę pomieszczenia tylu estetyk i tylu różnych nagrań w kompilacji, która ma zasadniczo rozrywkowy, zabawowy charakter. Od footworku po wykręcone electro i breakcore. Od awangardy po słowiański wixapol (Mohrcore – odkrycie, przyznaję), wczesno-elektroniczne easy listening i muzykę z gier wideo. Ale bardziej przystępne i naturalne niż ten szereg trudnych terminów, bo jak na przykład sklasyfikować coś tak uroczego jak francuska elektroniczna walczyko-bossa Morusque? Beaty są tu nerwowe i naiwne, wśród pojawiających się producentów znaleźli się Jason Forrest, Ergo Phimiz i opisywany przeze mnie niedawno Darren Keen. Po polskiej stronie – z bywalców Polifonii – m.in. Maciej Maciągowski i Arkadiusz Entropia. W sumie to jednak 23 utwory, z których większość zaprowadzi was dalej w najdziwniejsze nisze internetu. Dobra inwestycja, biorąc pod uwagę, że w wersji cyfrowej można to ściągnąć za free. Ale kto by nie chciał z piękną okładką projektu Ezekiela Hurtado i dwustronnie zadrukowaną wkładką? Zdaję sobie sprawę, że całość takich zapowiedzi wyprzedzających RSD też zakrawa na mocne wariactwo, ale odpoczywałem ostatnio przy tej kasecie od pisania recenzji. I skończyło się – sami widzicie, jak się skończyło. Jeszcze jedną recenzencką notą.

6. TUGCE SENOGUL x WOJCIECH KUCHARCZYK Bunu Sana Demistin Suite, Mik.Musik.!. 2019 – DL/CD-r on demand, 7/10
Efekt realnej znajomości, a potem korespondencyjnej współpracy na linii Istambuł-Skoczów – tureckiej artystki Tuğçe Şenoğul, która te utwory skomponowała, i Wojtka Kucharczyka, który je przekomponował. Materiału wyjściowego nie było dużo, ale wynik końcowy, jak to zwykle bywa ze współpracami szefa Mik.Musik, jest co najmniej intrygujący, a w najlepszych momentach (jak druga, piosenkowa część Bunu Sana Demistin czy końcowe, duszne spaghetti-electro w Too Sudden) zakrawa na najbardziej otwartą i przystępną formę muzyki z okolic skoczowskiego labela. Może jeszcze nie na Kooky Nuts vol. 4, ale blisko. Nie wiem, czy gdzieś na RSD otworzy się stoisko Mik.Musik, ale ta epka dostępna będzie od jutra w wersji cyfrowej i w opcji CD-R na życzenie, więc – jak znam MM – mocno spersonalizowane.