Wurst nas bije, Swans bije wszystkich
Nie pierwszy raz ten blog stał się miejscem małego eksperymentu społecznego, gdy temat dostępny dla szerszego odbiorcy (na kobiecej anatomii zna się – lub uważa, że się zna – więcej osób niż na opisywanej tu muzyce) trochę poszerzył zasięg rażenia Polifonii. Można więc było i tu zaobserwować komentatorów wchodzących głównie po to, by potwierdzić, że Donatan i Cleo stali się dla nich w sobotnią noc kimś więcej niż tylko prowincjonalnymi artystami, że są obrońcami wartości w upadającej Europie symbolizowanej przez kobietę z brodą. Muszę powiedzieć, że było to dla mnie doświadczenie śmieszne i smutne zarazem. Śmieszne, bo w swym zacietrzewieniu obrońcy Cywilizacji Zdrowych Cycków kompletnie nie zauważyli, że zaczynają traktować imprezę śmiertelnie poważnie, podczas gdy kobieta z brodą przynajmniej – jak to drag queen – bawiła się z nimi w tonacji buffo. Cywilizacji puszczali za rzadko „Priscillę, królową pustyni”, rzecz została więc przyjęta jako atak. Smutne było natomiast to, że próbując uderzyć w tandetną Eurowizję (argument wielu osób popierających wystawienie piosenki „My Słowianie” – mający oparcie w rzeczywistości ostatnich lat) czymś podobnym, przestrzeliliśmy na całej linii. Owszem, było niedawno kilka konkursów (raczej w krajach słowiańskich zresztą) o wyjątkowo tandetnej oprawie i cieńszym niż telewizyjna sieczka charakterze. Ale ten był inny.
Donatanowi trafiła się Eurowizja zrealizowana z niesamowitym wykopem (dawno nie widziałem tak porządnie zaprojektowanej sceny i świateł w transmisji TV), prowadzona przez Duńczyków z lekkim dystansem, a dodatkowo jeszcze całkiem przyzwoita, jeśli chodzi o piosenki. Owszem, na co dzień to nie moja bajka, ale przynajmniej kilku piosenek (m.in. Holandia, Armenia) słuchałem bez zgrzytania zębami, austriacka propozycja też wydaje mi się zdecydowanie powyżej średniego poziomu eurowizyjnych zwycięzców. I na tym tle zostaliśmy z tymi naszymi cyckami trochę na lodzie – jak Himilsbach z angielskim. Z dodatkowym kopniakiem w krocze od Brytyjczyków, których prasa przejechała się po polskiej reprezentacji, po czym nasza – najwyraźniej pokąsana przez upadającą Europę – brytyjska emigracja nie przyznała polskiej reprezentacji nawet punktu. Choć może przyznałaby parę, gdyby nie odebrali tych punktów „źli jurorzy” (sama TVP uznaje, że „gdyby nie system głosowania…”), a to – wiadomo – tylko pogłębia wojnę cywilizacji. Oczywiście nie cieszę się z powodu porażki. Fajnie jak jakiś Polak czasem coś wygra. Tę porażkę traktuję jednak jako wyjątkowo gorzką, bo wywieźliśmy punktację nieproporcjonalnie małą w stosunku do rozmiarów biustów, a przy tym nikt nas nie żegnał jako obrońców wartości. Cywilizacja Zdrowych Cycków, wierząca w wartości polegające na tym, że Słowianka powinna epatować seksapilem nawet podczas wykonywania prostych domowych czynności, ocalając w ten sposób heteroseksualny świat, pozostała formacją pokonaną na liberalnym polu eurowizyjnego show i niezrozumianą w okopach europejskiej konserwy. Powiem więcej: podczas tego wieczoru pewnie mało kto nabił więcej głosów Conchicie Wurst niż Donatan i Cleo. Patrzyłem na to jak na gotowy spektakl Strzępki i Demirskiego. I dużo bym dał, żeby widzieć minę prezesa Brauna w finale wieczoru.
Są jednak rzeczy ważniejsze niż Conchita Wurst z dzisiejszymi nagłówkami prasy żerującymi na homofobii części społeczeństwa. Należy do nich wchodząca dziś na rynek płyta Swans „To Be Kind”, której fizyczną wersję sklep wysyłkowy jeszcze mi wysyła (jak sama nazwa wskazuje), więc na zasadach zupełnego wyjątku zajmę się wersją cyfrową wydawnictwa. Szczęśliwie już od jakiegoś czasu można było jej posłuchać przedpremierowo w NPR, a dziś jest w serwisach streamingowych. Najwidoczniej Michael Gira nie przejmuje się, że sprzedaje odsłuch 34-minutowej kompozycji (jest tu taka) za jakieś ułamki centa, tylko stara się zbombardować ludzkość swoją sztuką, która – jak wiadomo – dawno nie miała się lepiej. Repetytywność tego centralnego dla albumu najdłuższego utworu najbardziej kojarzy się z „The Seer”, a jego finał jest równie miażdżący, co najmocniejsze momenty tamtego albumu. Tyle że to zarazem – jak cały album „To Be Kind” – rzecz dużo bardziej zniuansowana, zbudowana z większą dbałością o szczegół.
Sześcioosobowy rdzeń Swans i tym razem otacza całkiem pokaźne grono współpracowników, może mniejsze niż poprzednim studyjnym albumie, ale bardziej chyba słyszalne. Przykładem niech będą choćby smyczkowe aranżacje Julii Kent, które prowadzą nas w utworze „Some Things We Do”. Ba, płyta ma dzięki tym gościom momenty wręcz delikatne – na przykład w „Kirsten Supine” z równolegle prowadzoną linią drugiego wokalu (gościnnie St. Vincent). Słychać też pracę Johna Congletona, którego obecność robi tu dużą różnicę w stosunku do „The Seer” na poziomie przejrzystości dźwiękowej. Być może to on również pomagał pracować nad dynamiką utworów (utwór tytułowy!). Rytmika też wydaje mi się na nowej płycie (choć wyciąganie wniosków z dwugodzinnego słuchania to już rzecz ekstremalnie trudna) bardziej urozmaicona. W wywiadzie z The Quietus lider tłumaczył, że próbował zagrać atonalny akord Swansów w stylu Nile’a Rodgersa (Chic, Daft Punk) i może trochę z tym przesadza, ale „A Little God In My Hands” ma w sobie przedziwny element R&B, groove rytmiczny dość zaskakujący i jeszcze efekty dźwiękowe syntezatorów. „Oxygen” zaskakuje z kolei zmasakrowaną wersją rytmicznych podziałów w stylu Talking Heads. Poza tym oczywiście fundamentalnym składnikiem tej muzyki, jakkolwiek odwołującej się wciąż do tradycji nowojorskiej sceny alternatywnej przełomu lat 70. i 80., pozostaje blues. Po przestawieniu paru akcentów rytmicznych w „Just a Little Boy” mielibyśmy bluesa. Ale minimalizm – co jasne – też jest punktem odniesienia.
Fascynujące we współczesnej inkarnacji Swansów jest to, że grają hałaśliwą, mocną nierzadko agresywną muzykę, za którą jednak nie stoi już żaden bunt, przelotne hasło, nie ma w niej zabawy ani chęci wywołania skandalu czy taniej rozpierduchy. Jest dyscyplina, praca, skupienie, pot, poświęcenie. To wyjątkowo piękny obrazek artysty w wieku 60 lat, który osiąga takie stadium, dźwignąwszy zespół własnymi siłami ze wsparciem fanów, współfinansujących zresztą ten renesans przygasłej marki. Ale przyglądając się od paru lat temu powrotowi na scenę, zwracam też uwagę na samych muzyków, których traktuję jako zespół muzyki współczesnej, wykonujący z niezwykłą precyzją może nie zawsze ekstremalnie trudne (choć barwy gitar i praca perkusistów na tej płycie robi wielkie wrażenie), ale zawsze bardzo wymagające zadania, przy których konieczny jest niebywały poziom koncentracji. Gira na tym etapie stworzył najlepiej pracujący kolektyw sceny alternatywnej, rodzaj demolującego energią rockowego big bandu (posłuchajcie końcówki „Oxygen” – to już końcówka big bandu grającego w nieco bardziej atonalny, agresywny i współczesny sposób).
Przebijając samego siebie z oklaskiwanej płyty sprzed dwóch lat, Gira opatentował tym samym środek na wielkość w każdej minucie. Wcale nie na wielkość budowaną przez rozciąganie w nieskończoność utworów – owszem, „The Seer” działał przede wszystkim tym, w jaki sposób lider zarządza czasem kompozycji, ale kompozycje na „To Be Kind”, choć długie, nie epatują aż tak mocno powtarzającymi się, wrzynającymi się w mózg motywami. Ta wizja Swans, o ton bardziej wyrafinowana i przystępna, zamyka sprawę. Doprowadza mnie też przy okazji do momentu, kiedy wstydzę się, łącząc w jednym wpisie świat jakiejś piosenki z telewizji ze strategiami opartymi na skandalu czy sensacji ze światem człowieka, który oczyścił swoją sztukę ze wszelkich podobnych brudów. Ale ten wstyd to również uczucie rodem z muzyki Swans, a pokusa podrzucenia fanom Donatana czy nawet Conchity Wurst muzyki Swans wydaje się czymś niebywale kuszącym. Do wstydu dołączam też szczyptę strachu. Bo na tym etapie ten zespół wydaje się alfą i omegą świata alternatywnej muzyki gitarowej do tego stopnia, że aż wydaje się to niebezpieczne.
SWANS „To Be Kind”
Young God/Mute 2014
Trzeba posłuchać: To tylko 2 godziny, ale napięcie trzyma lepiej niż większość dwugodzinnych filmów.
Komentarze
Mam mieszane uczucia względem SWANS po ich reaktywacji. Jakis czas temu słuchałem ich poprzedniego albumu (najnowszego jeszcze nie) i się zawiodłem…. Nie można zespołowi odmówic dobrego warsztatu i własnego stylu, a wiec wystarczających cech, by uznać go za jasny punkt w tej całej przestrzeni muzyki… chyba jeszcze, mimo wszystko, alternatywnej… Jest jednak jedno małe (?) „ale”… Pozornie ta nowa muzyka SWANS emanuje mocą, ale ta „moc” raczej przypomina już tylko „łabędzi śpiew”…. Ja nie mogę odnaleźć tej szczerej mocy z ich muzyki z pierwszej połowy lat 80. GIRA chciał wejsć do tej samej rzeki po blisko 30 latach. Tak sie nie da. Wtedy tworzył tę muzykę owładnięty transgresywnym amokiem artystycznym…. a dziś, powrót do tamtej estetyki czym jest podbudowana? Transgresją, czy może rozpaczliwą próbą uchwycenia okresu młodości? Oszukania czasu i przemijania? Ta „moc”, oparta na tym fundamentalnym kłamstwie, nie tylko wobec samej muzyki i odbiorców, ale przede wszystkim wobec siebie, skutkuje pretensjonalnością. Nie wierzę GIRZE, że jego pogmatwane losy w życiu osobistym oraz ukłon oddany innym rejonom muzycznym w latach 90. oraz 2000, zostały negatywnie zweryfikowane, by nagle obudzić solidną nazwę- markę… Czyżby GIRA uwierzył, że nie warto być konsekwentnym w obliczu zarobienia kilku dolarów pod koniec swego artystycznego życia? Może najnowszy album jest inny, ale z tego, co tu pisze Bartek, to raczej nie. Odgrzewane stare kotlety…. pieprzyć starych pryków, którzy nie mają szacunku wobec siebie i własnej przeszłości. Jakże znamienny jest tytuł jednego z lepszych wydawnictw SWANS – „GREED”…. jest jeszcze „FILTH”…. To, co dla GIRY było kiedyś obiektem buntu, dzisiaj stało się jego wizytówką… to smutne…
Co do wysyłek. Mam nadzieję, że tym razem nie powtórzy się sytuacja z poprzednim wydawnictwem. Wtedy zamowienia z Young God opóźniały się, bo zespół był w trasie, a płyta bez autografu wysłana być nie mogła.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że i tym razem opóźnione jest wydanie winylowe… Jest 12 maja, a w sklepach, które znam, ciągle jako „pre-order”. Amazon przesunął datę wysyłki o tydzień. No ale z tego, co słychać, to – jeśli chodzi o formę edytorską – będzie na co czekać.
🙂
To Be Kind, Swans CD+DVD juz w sprzedazy u nas we srode/czwartek
210 SEK i jest tez extra wydanie 300 SEJK
Polacy dali Concicie Wurst w głosowaniu sms 4. miejsce, natomiast jury oceniło ją bardzo nisko (z wyjątkiem KASy). Jednym słowem polskie jury sfałszowało wyniki głosowania pozbawiając Austrię głosów, tak jak brytyjskie czy irlandzkie jury (zdaniem wielu mediów) sfałszowało wyniki pozbawiając głosów „Słowianki”. Nie, żeby mnie ta cała Eurowizja jakoś bardzo obchodziła, ale wkurza mnie durna dyskusja na ten temat w mediach – „wygrał ‚dziwoląg’, a Polska tak naprawdę była piata, tylko została oszukana”. Jak ktoś ma wątpliwości, to tu są wyniki głosowania polskiej publiczności i polskiego jury http://www.eurovision.tv/page/results?event=1893&voter=PL
Nowe Swans iscie pieknie. Nie wiem, czy dorowna The Seer, bo do tego pewnie trzeba bedzie jakis 20-30h na kolejne odsluchy, ale z pierwszych dwoch moge smialo powiedziec, ze z nadchodzaca trasa koncertowa, znow beda testowali granice wytrzymalosci sluchacza. Co jest wlasnie piekne!
@Szerszenx–> Dzięki za ten link. Skądinąd zabawna ta zgodność między jurorami w niektórych krajach – no ale fakt, tyle godzin to trwało, był czas, żeby porozmawiać.
@P –> To prawda, za dwa miesiące można będzie porozmawiać o Swansach na chłodno.
najlepszy „komentarz” o Wurst
Mnie z kolei stare Swans nieszczególnie rusza, z drobnymi może wyjątkami z późniejszego okresu – wczesne płyty to zupełna nuda i żadnej mocy tam nie słyszę. Niespecjalnie też lubię wokal Jarboe. Więc to nowe wcielenie – oparte jak pisze Rafał powyżej na ‚fundamentalnym kłamstwie’ – moim zdaniem bije na głowę wcielenie stare, to owładnięte ‚transgresywnym amokiem artystycznym’. W czym Gira tu jest niekonsekwentny?
Panie Bartku, genialny wstep do tekstu. Uderza Pan w samo sedno sprawy. Mieszkam od wielu lat w Szwecji i nigdy sie tak za Polske, jak podczas trwania Eurowizji, nie wstydzilam. Ciemnogrod i zacofanie. Praca polskiej dyplomacji kulturalnej probujaca promowac Polske na kraj otwarty, tolerancyjny i otwarty poszla w las. Polskie komentarze do wstepu Conchity smuca i pokazuja jak daleko jeszcze Polsce do bycia krajem tolerancyjnym.
@Szerszenx–> A niejaki Juliusz BRAUN (chyba ktoś ważny z zarządu TVP) nie dosć że specjalnie wyjechał do Danii, by kibicować polską wiochę na kiczowatym festiwalu, to jeszcze teraz płacze publicznie, że Polacy nie mają zbyt wielu przyjaciół w Europie, co jego zdaniem zaważyło na rankingu jakże wybitnej piosenki Donatana. Szkoda, że ten krawaciarz nie pokusił się na refleksję, jakoby dlaczego Polaków wszędzie nie lubią? Aż boję się, co może umysł Brauna wygenerować, by usprawiedliwić niedocenienie polskiej reprezentacji cepelii seksistowskiej.
@Paweł. Czy oprócz tego, że masz inne od mojego zdanie, coś chciałbyś dodać do swojej wypowiedzi? Bo przyczyny niekonsekwencji GIRY juz wyjaśniłem w swoim pierwszym wpisie.
Bla bla bla bla eurowizja….
CO? Nowy Swans?!
Dzięki!
🙂
bardzo trafne Gopspodarz: ” I na tym tle zostaliśmy z tymi naszymi cyckami trochę na lodzie – jak Himilsbach z angielskim.” – Chapeau!
Co do dyskusji po drugiej stornie Odry na temat rozdawnia punktów przez „zlych jurorow” to gdyby Televotings wylacznie o tym decydowal to Conchita Wurst za Jams Bound piosenke dostalaby 306 punktow a nie 290, Holandia (2) 220, Armenia(3) 187 a Szwecja(4)173 punkty. Natomiast Boko Haram Gang i ichni Tits Attacks wyladowal by obok Francji.
Dania zaprezentowal Evant na bardzo wysokim poziomie, bez nudy, dowcipow rodem z Mlawy i klepania sie po lydkach. Jedynie co mnie zirytowalo to buczenie w kierunku Tolmachevy Twins z Rosji.
Stara Europa ma sie dobrze!
Należy odróżnić tolerancję od akceptacji dla zarabiania kasy na promowaniu dewiacji. Na widok tego stwora z brodą, a właściwie faceta ubranego w sukienkę udającego kobietę, mam odruch wymiotny. Żeby nie było, nie jestem homofobem, prawicowcem i gardzę tzw. wartościami chrześcijańskimi. Jestem normalny.
@bury_zenek: nie wątpię, że uważasz się za normalnego. Typowe podejście na zasadzie „nie jestem nietolerancyjny, ALE…” i tu cała litania dowodów na to, że jednak jesteś.
@Rafał Kochan: może wypadałoby posłuchać albumu przed wypisywaniem opinii na jego temat. Podkreślam przy okazji słowo „opinii”, bo twój wpis jest jedynie subiektywną opinią, którą co prawda usiłowałeś umotywować, ale nie merytorycznymi argumentami, a jedynie kolejnymi subiektywnymi opiniami.
Dla mnie Swans to przede wszystkim płyta Children of God, której słuchałem jeszcze z kasety magnetofonowej, to było niesamowite przeżycie muzyczne.
@ bury_zenek: dla normalych broniacych swiata bialo-czanego Donatan i Cleo zaprezentowali Teresa Orlowski 2.0 ….
@ech. Przeczytaj ze zrozumieniem mój wpis. Przeciez ja nie recenzowałem płyty najnowszej SWANS, tylko wyraziłem swoje zdanie na temat działalnosci zespołu / GIRY po jego reaktywacji. Czy to az tak trudno zrozumieć z tych słów, które zapisałem?
Bartek, to rewelacja. Wlasnie skonczylam sluchac najnowszej plyty Pixies, a teraz Swans
Podstawową sprawą, która umyka prawie wszystkim piszącym o sprawie Eurowizji jest to, że „piosenka” Donatana to obrzydliwy pseudo folkowy gniot przygotowany pod gusta typowego podpitego polaczka z festynu w pierwszym lepszym pierdziszewie. Gniot, jakich setki, bez krzyny oryginalności. I nie zmieni tego doszukiwanie się w tym gniocie przez niektórych recenzentów jakiegoś drugiego dna oraz opowieści o „yntelygentnym żarcie” z tradycji. Pogarda wobec słuchacza i cycki. A już robienie z tej kompromitacji cyrku pt. Eurowizja a sprawa polska to jakiś przeraźliwe kiepski żart. A w tej edycji festiwalu o dziwo znalazło się jednak parę niezłych (nie dobrych, ale po prostu niezłych) piosenek…
BTW nowy Swans dobry, choć to nie moja bajka.
Pomijając już subiektywne odczucie czy nowy Swans jest jeszcze autentyczny i ma moc czy się w jakimś sensie zaprzedał, mnie najbardziej w tej chwili interesuje w jakiej lokalizacji zagrają Swansi na Unsoundzie. Z racji pewnie sporej frekwencji nie będzie to Manga, a szkoda, bo Fushitsusha lat temu parę wypadła tam – moim zdaniem – świetnie i Swansi tam pasują.
Podejrzewam więc, że będzie to Muzeum Inżynierii, co już niezbyt mnie cieszy. Tam wszystko się zlewa lub wytłumia, w zależności od tego gdzie się stanie. Mam jednak małą nadzieję, że będzie to Manga, a tłok da się przeżyć.
Uważam też, że na To Be Kind jest moc i płyta jest znacznie bardziej przystępna od The Seer, do której miałem sporo podejść i wiele z nich nieudanych i męczących. Ta mnie przyciąga, a przy The Seer musiałem najpierw zebrać siły :).
@Rafał: „Może najnowszy album jest inny, ale z tego, co tu pisze Bartek, to raczej nie. Odgrzewane stare kotlety…. pieprzyć starych pryków, którzy nie mają szacunku wobec siebie i własnej przeszłości.” Przeczytaj ze zrozumieniem swój własny wpis.
🙂
a juz niedlugo i ROSKILDE FESTIVAL (Dania) 29.06-6.07.2014
_________________
http://beta.roskilde-festival.dk/artists
Ja nie rozumiem tego szumu i dodawania oliwy do ognia. Trzeba iść dalej, a TVN dziś już nawet podpiął ten temat pod kampanie do PE. Jak podobny przypadek wygrał kilka lat temu i to z Izraela, tylko bez brody to wszystko było super ok bez rozgłosu…
🙂 ROSKILDE FESTIVAL 2014
jedna z najbardziej oczekiwanych atrakcji tegorocznego festiwalu
bedzie bez watpienia poludniowokoreanska grupa
JAMBINAI
https://www.youtube.com/watch?v=K6ABpjyc1Gs
@ ech
12 maja o godz. 19:22
„Może najnowszy album jest inny, ale z tego, co tu pisze Bartek, to raczej nie. Odgrzewane stare kotlety…. pieprzyć starych pryków, którzy nie mają szacunku wobec siebie i własnej przeszłości.” Przeczytaj ze zrozumieniem swój własny wpis.
I co w tych dwóch zdaniach dostrzegłeś moją recenzję albumu? Tym bardziej, że odwołuje sie tutaj do słów Bartka? 🙂 Winszuję bystrości 🙂
„..Wurst nas bije, Swans bije wszystkich..”
Wurst jest symbolem demoralizacji Europy. Jak ze zalosne sa glosy ubolewania z powodu braku podziwu dla zbocznia i demoralizacji w Europie. Polska rzekomo jest iles tam lat za Europa z tego powodu.
To nieprzyzwoite aby tak myslec. Polska nie powinna nasladowac zachodu. Pewnego dnia ktos tam na zachodzie wyjebie wielblada i urodzi sie jakis stwor ktorego umieszcza w sierocincu w oczekiwaniu na adopcje. Czy i wtedy polacy by byc nowoczesnymi maja zrobic to samo ? Zachety do malpowania dzikiego zachodu sa dowodem zapasci kulturalnej w Polsce.
Dziwie sie rowniez o promocji Swans w Polityce. To muzyka a raczej tylko halas dla szczeniactwa co podwaza powage Polityki. Autor chyba jeszcze nie dorosl do powagi Polityki i znalazl sie tu przez przypadek.
W Polsce koncertowal niedawno Andre Rieu z Johan Strauss Orkiestra. Szkoda ze tylko w Lodzi i Gdansku. To jest muzyka dla powaznego czytelnika Polityki i zasluguje tu na recenzje. A tu nic !
@axiom1 –> Muszę powiedzieć, że mnie zamurowało. Andre Rieu + słownictwo w stylu „wyjebywania wielbłądów” + zarzuty niepowagi. Zachęcam do częstszych wizyt. 🙂
Bartek, axiom1 to „znany” z innych blogów POLITYKI bolszewicki oszołom, skrajny szowinista, który potrzebuje pilnej wizyty u psychiatry. Olać go!
Może Axiom1 to bolszewicki oszołom ale równie dobrze mógłbym nazwać Rafała Kochana oszołomem, gdyż zawsze atakuje innych nie współgrających z jego opinią. Głównie chodzi mi o tonację wypowiedzi. I nie wysilaj się na jakieś komentarze. Ludzie naprawdę potrafią czytać ze zrozumieniem i widzą „klapki” na Twoich oczach w przeciwieństwie do redaktora Chacińskiego, którego cenię za szeroki horyzont.
tez pomyslalem o Fushitshusa i ….Swans. Manga ma bardzo dobre naglosnienie. Oby grali wlasnie tam !
Panowie, ja spuszczam z tonu, biorę trzy głębokie oddechy – i proszę o to samo. Wróćmy do rzeczy – niezależnie od tego, czy Gira, czy też Wurst. Przepraszam za niewymoderowanie wielbłądów. 🙂
Andre Rieu, Conchita, Donatan i wyje..nie wielbłądów. Jaki bigos. 😀
W sumie wszyscy to jakaś popkultura. Choć z towarzystwa najbardziej wolę Andre et consortes. Ach, te suknie i fraki, ten zamek na wyspie… To już kicz czy jeszcze zabawa konwencją?
A Donatan nawet mi do gustu przypadł. Oczywiście chodzi mi o płytę Równonoc. Dość oryginalny pomysł, żeby połączyć hiphop z muzyką wzorowaną na tradycji ludowej. Może nie jest to najwyższych lotów – czasami teksty są wręcz śmieszne, ale nie od razu Kraków zbudowano… Liczę że następne rzeczy będą coraz lepsze.
@Ty, Grzegorz –> Co do Unsoundu – coś mi mówi, że ponieważ obecność Swans wprowadza ten festiwal na zupełnie nowe pole (ja wiem, w Warszawie Gira grał w Pardon To Tu, ale muzyka Swans jednak potrzebuje trochę przestrzeni), to również możemy mieć do czynienia z jakimś zupełnie nowym miejscem. Ja tam bym marzył o Małopolskim Ogrodzie Sztuki, brzmi lepiej niż Manga, ale też chyba ciut za mały.
Rafał Kochan ma rację. Rafał Kochan ma zawsze rację. 😉
SWANS w Sztokholmie 25 listopada br, Slakthuset (bilety dosc tanio)
(ciekawe, ze w 2012 tez byl 25.XI)
wedlug ocen GAFFA nowy album „To Be Kind” ortrzymal 6/6
@Marcin. O klapkach na oczach świadczy właśnie nie tylko ton wypowiedzi, ale stosowane słownictwo, używanie np. słów: ZAWSZE, LUDZIE – masz człowieku inklinacje do bycia satrapą lub natchnionym kaznodzieją, co to cierpli za ludzi i mówi za ludzi. Szkoda, że zdobyłeś na jakiś kiepski atak ad personam, zamiast podzielić się tutaj innym zdaniem na temat zespołu SWANS lub napisać coś o swoich spostrzeżeniach na temat ich najnowszej płyty.
Przesłanie Cleo:
a) dla cycatych: Macie w genach co trzeba więc wiecie, co z tym robić?
b) dla niecycatych: Żadne z was słowianki.
Przesłanie Kiełbasy: dla wszystkich – nie warto rezygnować z żadnej cząstki siebie (choćby nawet brody!) tylko dlatego, że innym się nie podoba.
Sądząc po wynikach, nie wszystkim w jury mama dała w genach tyle, żeby docenić piosenkę Cleo.
Polifonii czy Polihymnii?
Tylko szczeniactwo potrafi sis zachwycac najnowsza plyta Swans i im podobnych producentow halasu. Bo to nie jest muzyka tylko halas. Szkoda ze Chacinski nie podaje tu praktycznych porad. Np po przez wskazywanie miejsc przy ruchliwych liniach kolejowych i drogach gdzie taki Kochan Rafal moglby pojsc i posluchac halasu. I za darmo.
W sprawie Eurowizji. Polskie przedstawicielstwo, zespol Cleo zaprezentowal sie dobrze, pokazali ludzkosc w naturze. Muzycznie rowniez OK. Dostali dobra prase w Brytani. Powinni tam pojechac na koncerty.
Mam jednak problem z ze slowami ‚my slowianie’. Eurowizja jest przeciez o jednosci europejskiej. Wychwalanie sie slowianstwem bylo nie na miejscu. Wiemy co by bylo gdyby przedstawiciel Niemiec zaspiewal ‚my arianie’.
Dunska publicznosc pokazala brak kultury niestety. Wybuczeli przedstawicielki Rosji i tylko dlatego ze sa rosjankami. A to zaledwie 17 lenie dziewczyny. Wstyd dla ludzkosci. Jeszcze gorszynm wstydem jest ze polskiej prasie sie to podobalo. Degeneracja !
Zwyciestwo zboczenca z Austrii zle swiadczy o Europie. To schylek cywilizacji.
matko boska ten blog jest o muzyce czy jest to festival poznodojrzewajacych mlodziencow ? … ja sie odemeldowuje.
@ozzy: ROSKILDE znam od poczatku lat 80tych – rewelacja – see you.
@axiom1. Wiesz, pomimo że jesteś bolszewicką szczekaczką, to cię na swój sposób lubię. Nie znałem cię jeszcze od strony wytrawnej wiedzy na temat „hałasu” …. A wiesz, że w latach 1920-1924, Lenin angażował się w promowaniu awangardowych rosyjskich artystów / kompozytorów, którzy wykorzystywali fabryczny hałas do tworzenia muzyki gloryfikującej rozwój przemysłowy w komunistycznej Rosji? Uwielbiał awangardę futurystyczną, bo w tym umiłowaniu hałasu, pędu i permanentnego ruchu dostrzegał zaprzeczenia dawnej, burżuazyjnej estetyki. To chyba powinno dać ci wiele do myślenia.
Co do Swans na Unsoundzie to obstawiam, że zagrają w Łaźni Nowej.
Roskilde, hałas, Swans, kultura:
„New York and Oslo take the stage together and it’s gonna be loud!
Arto Lindsay is giving two concerts at Roskilde Festival 2014. By all appearances, this American-Norwegian duo will be the noisier experience of the two.
The American legend grabs the guitar and makes a lot of noise and demonstrates why he was an important figure on the brutal no-wave scene of New York along with Sonic Youth and Swans.
Drummer Paal Nilssen-Love takes care of the tubs. His resume reflects the often cacophonic and sharp jazz scene of Oslo. This will be an ear-splitting meeting between two noisy cities of culture
Pierwszy album po reaktywacji mnie nie zachwycił, ale po późniejszych koncertach i „The Seer” nowe dzieło mogę brać w ciemno.
Ale się porobiło przez tę Eurowizję, nawet wśród moich znajomych ostra wojna polityczna się zaczęła. Samego festiwalu nie oglądałem, bo miałem ważniejsze rzeczy do roboty, ale jakbym miał czas – pewnie bym podglądał z czystej ciekawości.
Bawi mnie (choć momentami i przeraża) cała ta afera. Wydaje mi się, że i Donatan i Conchita świetnie pasują do tego odpustowego cyrku zwanego Eurowizją, choć każde inaczej i ani jedno ani drugie mi nie przeszkadza zupełnie. Ani jedno ani drugie też mi się nie podoba, ale właśnie o to chodzi, że wcale nie musi. Drag Queens w jakiejkolwiek formie nie wadzą mi zupełnie, a tak bardzo nachalne epatowanie cyckami jest dość głupie, ale też nie przesadzajmy. W końcu gdzie ma się sprawdzać ten „sex sells” jak nie na takich imprezach? Dziewcząt nikt nie zmuszał do takich występów, chcą się pokazać, inni chcą to oglądać i OK. Nigdy mi zresztą nie przeszkadzał seks w teledyskach, szkoda tylko, że czasami jest to robione tak topornie. Co do seksizmu, to w wielu hip hopowych teledyskach uprzedmiotowienie kobiet bywa naprawdę obrzydliwe i upokarzające, Jakkolwiek u Donatana subtelności (ani nawet krzty erotyzmu) nie ma, a teledysk za pierwszym razem wywołał u mnie mocny facepalm, to jednak nie sądzę, żeby było się tu czym oburzać. Conchita natomiast w sumie w ogóle nie budzi we mnie większych emocji, ale jakoś ciężko nie czuć doń sporej sympatii, zwłaszcza po tak zajadłych atakach. Na co dzień wolę queerową sztukę w nieco innych rejestrach.
Gdyby Donatan miał trochę więcej poczucia humoru (którym się tak chwali), to powinien zorganizować wspólny występ razem z Conchitą. Na scenie nasze dziewczęta wraz z biustami oraz szalejący przyjaciele/przyjaciółki Wursta i wszyscy razem wykonują „Girls and Boys” Blur (najlepiej w remiksie Pet Shop Boys). A hejterów wszelakiej maści trafi szlag.
Co do Swans – nowej płyty jeszcze nie słyszałem, poprzednia mnie zachwyciła. A że Gira po reaktywacji jest jakby inny. No jest, bo jest starszy i to słychać. Samo w sobie nie powinno to być wadą.
Dla @axioma1 „Aryjczycy” a ”
arianie” tak jak „Syjon” a „Syjam”
Płyta faktycznie świetna,a lamenty o impotencji twórczej Giry to jakiś śmiech na sali…
Jako zagorzały fan Swans (okres do Children of God+”White light..”) potrafię zrozumieć,że niektórym nie po drodze do tego,co było później & okres po reaktywacji,ale oskarżenia o zdradę ideałów czy jechanie na nieuczciwości artystycznej to raczej w sferze zwykłych spekulacji są.Nie mówię tego jako bezkrytyczny fanboy,gość nagrywał płyty lepsze i gorsze,ale mimo,że wykształcił własny język muzyczny lata temu to wciąż ewoluuje i zaskakuje nowymi pomysłami (osobna rzecz czy idą w parzę z osobistymi preferencjami słuchacza).
W skrócie-słuchając The Seer ani przez moment mi do głowy nie przyszło,że gość próbuje usilnie nawiązać do takiego Filth czy choćby Children of God.
Wracając – sam lubię dwie poprzednie,ale to właśnie na „To be kind” formuła została doprowadzona IMO do perfekcji.Gira dawno nie był w tak świetnej formie,album kipi pomysłami i witalnością.
@fripper. To nie upływ czasu i dojrzewanie GIRY są tu problemami, ale jego ciągłe poszukiwanie drogi artystycznej i towarzyszący temu rażący brak konsekwencji. Dopóki nie poznał JARBOE wszystko było OK. JARBOE tak naprawdę wywarła niezbyt dobry wpływ na jego życie oraz grupę SWANS, co w efekcie przyczyniło się do rozpadu grupy a wcześniej na ich kiepskie albumy. Ucierpiał na tym również sam GIRA, który zagubił się kompletnie w tym, co chce osiągnąć w muzyce i jaką drogą w niej podążać. Wszystko to przyczyniło się do jego wypalenia w aspekcie artystycznym. Zdał sobie chyba z tego sprawę kilka lat temu i postanowił wskrzesić SWANS, co gorsza, do filaru estetycznego sprzed dołączenia JARBOE do grupy. Oczywiscie ten nowy SWANS jest dużo lepszy niż ten z JARBOE w składzie, ale nie jest to coś, co mnie przekonuje… Być może w odbiorze ich muzyki dochodzą do mnie zbyt mocno aspekty pozamuzyczne i nie potrafię skutecznie rozdzielić tych dwóch sfer…. być może ja też się już starzeję, co skutkuje moim radykalniejszym stanowiskiem wobec tzw. ściemy…
@Rafał Kochan Przestań się wysilać. Daruj sobie epitety. Przeczytaj swoje wypowiedzi w całym wątku i spróbuj coś zrozumieć. Ech miał rację, że masz kłopoty. I to rozleglejsze niż tylko z czytaniem. Nota bene w moim wpisie napisałem „mógłbym nazwać oszołomem” w nawiązaniu do Twojej wypowiedzi.
Szkoda mi czasu tracić czas na jałową dyskusję. Wiadomo Rafał Kochan ma zawsze rację.
@Marcin. Jakie epitety? Czy ja cię jakoś obrażałem? I co mam zrozumieć? Że recenzowałem płytę, choc nie recenzowałem? Czy moje zapewnienie w tym zakresie nie wystarczy ci, czy jednak wolisz czytać to, co chcesz przeczytać? I w czym miałbym niby mieć rację? Przecież ja wyrażam swoją opinię i nie mam zamiaru konfrontować jej z innymi, ale chętnie zapoznałbym się z nimi? Jeśli nie chcesz tracić czasu na jałową dyskusję i jeśli nie dokonałes ataku ad personam, to czym była twoja wypowiedź?
😉 sorry SWANS…..od jutra gram THE BLACK KEYS, „Turn Blue”
___________
https://www.youtube.com/watch?v=C5a1Cl_JOJM
Rocking Dan Auerbach iz powrotem
Winyle z Young God ruszyły. Czyli nie jest źle.
RIP
Malik BENDJELLOUL (1977-2014) tworca nagrodzonego Oskarem dokumentu „Serching for Sugar Man) zmarl dzisiaj nad ranem (4.30) w Sztokholmie.
Sixto Rodriguez
https://www.youtube.com/watch?v=D5PF8ykKUWE
( z lewej strony Rodrigueza tworca filmu Malik Bendjelloul)
Malik BENDJELLOUL zmarl smierc samobojcza
____________________________
http://www.dn.se/kultur-noje/film-tv/we-are-many-who-will-mourn-you
Do Pana Rafała Kochana.
„Nie wierzę GIRZE, że jego pogmatwane losy w życiu osobistym oraz ukłon oddany innym rejonom muzycznym w latach 90. oraz 2000, zostały negatywnie zweryfikowane, by nagle obudzić solidną nazwę- markę… Czyżby GIRA uwierzył, że nie warto być konsekwentnym w obliczu zarobienia kilku dolarów pod koniec swego artystycznego życia? Może najnowszy album jest inny, ale z tego, co tu pisze Bartek, to raczej nie. Odgrzewane stare kotlety…. pieprzyć starych pryków, którzy nie mają szacunku wobec siebie i własnej przeszłości. Jakże znamienny jest tytuł jednego z lepszych wydawnictw SWANS – “GREED”…. jest jeszcze “FILTH”…. To, co dla GIRY było kiedyś obiektem buntu, dzisiaj stało się jego wizytówką… to smutne”
Pan ma jakieś wizje na temat Swans i ich (jego – Giry) wizje. Pana sprawa i prawo. Ale tak bzdurnego tekstu to chyba jeszcze w życiu nie czytałem. Zakładam, że jest Pan psychoanalitykiem, muzykologiem, socjologiem oraz sam Bóg wie kim. Może być Pan każdym. Proszę mi tylko napisać, na jakiej podstawie dokonał Pan takiej oceny? Na jakiej podstawie stawia Pan taką tezę? Siedzi Pan w głowie Giry? (To zabawne – podnoszenie wątku zarobkowego – uśmiałem się po pachy).