Czy wasze kasety też mają 50 lat?
W sumie najstarsze spośród moich (nie te ładne na obrazku – o tych nieco niżej) mają ponad trzydzieści, ale – o dziwo – zapisany na nich materiał odtwarza się całkiem nieźle, mimo że nie przewijałem (jak to zalecano) co pół roku całego zbioru swoich kaset. No dobra, kilka razy przewinąłem wszystkie po kolei w trakcie weekendowej sesji. Nie mam więc dokładnie tego najstarszego modelu, ale mam informację: kaseta magnetofonowa właśnie kończy pół wieku. 30 sierpnia 1963 roku w czasie Internationale Funkausstellung Berlin firma Philips pokazała pierwszą z nich, a zarazem pionierskie urządzenie do odtwarzania kaset. Wyglądało to mniej więcej tak:
Nie ujęto na filmie akcesoriów potrzebnych każdemu miłośnikowi kaset: kanciastego ołówka (wiadomo), taśmy klejącej (do odbezpieczania kaset zabezpieczonych i podklejania zerwanych taśm), patyczków kosmetycznych i spirytusu (do czyszczenia na bieżąco brudów na torze przesuwu taśmy w magnetofonie), a nawet acetonu, np. w postaci ukradzionego mamie zmywacza do paznokci (do wymazywania oryginalnie naniesionych napisów na kasecie, którą chcemy od nowa nagrać – w PRL-u była to konieczność wobec braku czystych kaset na półkach).
Pisałem nieco szerzej o kasetach na łamach „Polityki”. Staram się też odnotowywać przynajmniej niektóre z ukazujących się na rynku kaset magnetofonowych, ale już na drugim blogu, czyli na Wyżu Nisz. Dlatego czasem przychodzą do mnie taśmy, dziś tylko wizualny przegląd, bo deck z demobilu odmówił posłuszeństwa (magnetofony okazują się, niestety, mniej trwałe niż same kasety) i jednej z poniższych kaset zagroziło utknięcie na stałe w kieszeni. Od lewej na zdjęciu na górze wpisu:
1. polsko-włoski skład SEC_, Micromelancolié i Youniverse (tutaj szczegóły – warto!),
2. solowy Micromelancolié (jeszcze jedna do kupienia!, poza tym koniecznie trzeba poznać szerzej działalność autora i sprawdzić jego dronowy pejzaż dźwiękowy wpisany w jakąś przestrzeń starego kościoła, w każdym razie tak brzmi ta płyta utrzymana w klimacie uduchowionego minimalizmu – czyli „Prayer Calls”),
3. świeżutki Selected Works z wytwórni Few Quiet People (tutaj dużo więcej!),
4. „The Posenburg Concertos” LXMP & Tabata Mitsuru w eleganckiej i klasycznej edycji Biedoty (tutaj trzeba kupować) oraz – last but not least –
5. ślicznie wydane Microflvrscnce I, czyli Robert Skrzyński (Micromelancolié) z Rossem Devlinem. Naprawię, przesłucham i dam znać, ale radziłbym posłuchać wszystkiego, co jest dostępne w sieci i zainteresować się od razu, bo w większości to mikroskopijne nakłady.
A przy okazji zapraszam do kawiarni Nie Zawsze Musi Być Chaos na spotkanie z jednym z najciekawszych polskich wydawców płyt winylowych, czyli firmą Bocian Records. Dziś o 19.00.
Komentarze
Moje nie mają 50 lat, bo już ich nie mam 🙂 Pamiętam, jaką męką było ich słuchanie (pływanie dźwięku i inne problemy z ustawieniami skosu głowicy, wciąganie taśmy, przewijanie do utworu, który chcieliśmy posłuchać itp itd), dlatego nie czuję do kaset żadnego sentymentu.
Ja mam około 1000 tytułów na kasetach, z czego około 600 z lat 80-90. Żadne z nich uległy usterkom. Najstarsze mam z 1983 roku, a konkretnie kilka tytułów VIVENZY i D.D.A.A. – i wszystkie z nich maja się bardzo dobrze, ani nie rozmagnesowały się ani nie wciągają taśmy ani nie pozbawiły wysokich tonów. W złotych czasach kaset pirackich, czyli w latach 1989-1994 nabyłem również wiele kaset. Niestety, jakość tamtych kaset byłą poniżej krytyki. Chyba wszystkie, a miałem ich chyba też około 700 sztuk, wywaliłem na śmietnik. Ich wadliwość była druzgocąca. Innymi słowy, jeśli używało się kaset markowych (i nie chodzi mi tu o wypas chromowy lub metalowy), to takie kasety powinny dobrze służyć przez wiele lat. Ja akurat mam duży sentyment do kaset. Na nich się wychowałem w każdym etapie mojej muzycznej edukacji i bardzo się cieszę, że nośnik ten przeżywa swoją drugą lub nawet trzecią młodość.
Pojawił się wątek kasetowy, a więc idealny moment, abym podzielił się swoimi recenzjami różnych taśm z tego roku. Zgadza się, że kasety przeżywają drugą lub trzecią młodość!
1. Dwa projekty z USA (The Inverted Orange i Flatsound) –
http://www.nowamuzyka.pl/2013/08/12/kasety-z-usa-the-inverted-orange-vs-flatsound/
2. Kasety z amerykańskiej oficyny Hel Audio (Orem Owls, świetne Corduroi, RS2090 & Mooninite) –
http://www.nowamuzyka.pl/2013/07/26/kasety-z-amerykanskiej-oficyny-hel-audio/
3. Kenneth M. Piekarski – „TenseWave” z Seattle i projekt z Islandii Just Another Snake Cult: http://www.nowamuzyka.pl/2013/06/09/kenneth-m-piekarski-tensewave-z-seattle/
4. Coś z polskiego gruntu, czyli Mirt i artystka z Kanady Lindsay Dobbin: http://www.nowamuzyka.pl/2013/06/04/mirt-i-lindsay-dobbin-na-kasecie/
5. Tegoroczne taśmy z Monotype Records (Komora A i Angélica Castelló) http://www.nowamuzyka.pl/2013/07/24/nowe-kasety-z-monotype-records/
6. Giulio Aldinucci ambientowiec/eksperymentator z Włoch wydał też kasetę: http://www.nowamuzyka.pl/2013/05/30/3-pytania-giulio-aldinucci/
7. Tutaj informacyjnie, bo całkiem niedawno, wytwórnia ETALABEL wydała na kasecie znakomity IDM projektu Ambot: http://etalabel.bandcamp.com/album/a – zostało tylko 7 sztuk.
http://chicago.craigslist.org/chc/zip/4034296353.html
(wiadmość oczywiście może w każdej chwili zniknąć, więc poniżej kopiuję jej treść)
200 cassette tapes, all classical (NW Side Chicago)
We were recently given a box of classical cassette tapes, all recorded on blanks. There has to be 200 cassettes here, all neatly organized and in perfect condition. They would be a great way for someone to expand their music collection, or perfect for someone who might be looking for a huge box of free tapes to record over. Either way, I just can’t bear to throw them out, and it would take me one hundred thousand years to sell them. Please, come and get them!
Call or email with any questions, or come and check it out at:
Thrift & Thrive
************************************************
„I just can’t bear to throw them out”
Otóż to…
Magnetofony kasetowe ludzie wystawiają przy śmietnikach.
Na ebay często przesyłka kosztuje więcej niż taki magnetofon, chociaż jak przyjrzeć się rekordom na eBay, to najdroższy sprzedany ostatnio kosztował 9000 dolarów (Nakamichi 1000ZXL Limited) a najtańszy 10$ z darmową wysyłką. (Modular Component Systems 3536).
Ja zostawiłem sobie na pamiątkę trochę kaset,reszty pozbyłem się w czasie przeprowadzki.Może niepotrzebnie bo zawsze ciekawiło mnie co tam mam nagrane a konwersja tamtych nagrań obecnie nie jest problemem.Pierwszym moim magnetofonem był słynny Grundig a pierwsze moje a nie rodziców kasety chyba dostałem 30 lat temu.Początkowo miałem tylko 10-12 kaset na które w kólko nagrywałem muzykę,póżniej było ich już kilkaset.Pierwszą moją nagraną kasetą jaką kupiłem było „Kiss me kiss me kiss me” The Cure kupione w 1989 roku w Bydgoszczy,naturalnie zachowałem sobie na pamiątkę.Kasety były tańsze dlatego nawet już posiadając wieżę z możliwością odtwarzania kaset ciągle kupowałem je częściej niż płyty CD.Obecny mój sprzęt jest o wiele lepszy ale jako sprzęt audiofilski z niższej półki oferuje tylko i aż odtwarzanie płyt różnego rodzaju no a samych kaset produkuje się mało i bardziej jako przejaw oldschoolowej mody.
Moje najstarsze kasety mają chyba po dwadzieścia kilka lat. Ale powinienem mieć gdzieś jeszcze magnetofon szpulowy. Pewnie nawet dobrze działa – w przeciwieństwie do większości moich magnetofonów kasetowych i walkmanów. Przez tę awaryjność (głównie pływający dźwięk) przestałem słuchać kaset. Wieża, na którą teraz patrzę, to praktycznie już tylko atrapa. Nowoczesny szajs przewidziany tylko na parę lat działania. Tęsknię jednak za słuchaniem kaset. Kilka dni temu dla zabicia czasu kręciłem się po sklepie znanej sieci i moją uwagę zwrócił sprzęt „retro” bodajże Hyundaia. Na pierwszy rzut oka – stare radio, z drewnianą obudową i ręcznym falołapem. Ale to tylko stylizacja. Owszem, pod klapą kryje się gramofon, ale jest też m.in. gniazdo USB i możliwość „ripowania” nagrań na mp3. Wyczytałem, że zamieniać na format cyfrowy można m.in. dźwięk z kaset magnetofonowych. Kaseciaka trzeba by chyba jednak podłączyć jako źródło zewnętrzne, bo ten sprzęt odpowiedniej kieszeni nie miał. Poszukałem jeszcze przez chwilę, aż w końcu po prostu spytałem gościa z obsługi, czy mają cokolwiek do odtwarzania kaset magnetofonowych. Kilka regałów, a znalazły się tylko dwa takie produkty – boomboksy.
Zamiast kanciastego ołówka używałem kanciastego długopisu.
Do odbezpieczania kaset używałem nie taśmy klejącej, tylko zwitków z chusteczki higienicznej (nieużywanej).
Zerwanie taśmy nigdy mi się nie zdarzyło, ale kolega w takich przypadkach stosował lakier do paznokci. Niestety nie trzymał zbyt trwale.
@dilmun
A ja właśnie tęsknię za czasami, gdy nie miałem możliwości „skoczyć” od razu do danego utworu, więc słuchałem każdej strony od początku do końca.
Ja decki kupuję jedynie w lombardach, gdzie wypasione egzemplarze są sprzedawane już za 200-300 zł. Często w bardzo dobrym stanie technicznym. 2 lata temu kupiłem JVC TD-R452 za 50 zł.
Rafał Kochan 30 sierpnia o godz. 11:47
„ani nie pozbawiły wysokich tonów”
O czym jesteś przekonany na podstawie….?
Pytam po niedawnym przetestowaniu moich uszu na okoliczność szerokości pasma przenoszenia. Wypadło jakoś tak pomiędzy 40Hz a 10kHz, no może 10.5k. Jako student byłem testowany na profesjonalnym sprzęcie w akustycznym labie i wtedy było to od 20 czy 25 do 16k.
Niestety, z wiekiem (i użwaniem!) nasze uszki sztywnieją… 🙁
@zza kałuży. Tego typu degradację jakości dźwięku mogłem usłyszeć po 10-15 latach na niektórych kasetach pirackich z początku lat 90. Nie wykluczam, że mogło to być złudzenie, bo przecież nie prowadziłem żadnych technicznych badań nad wspomnianymi kasetami. Natomiast jakość kaset oryginalnych z połowy lat 80., o których była mowa, pozostała na takim samym słyszalnym poziomie. Oczywiście jestem świadomy, że w tego typu deklaracjach zawarty jest pewnego rodzaju fałsz, bo w sposób naukowy można udowodnić, że jakość taśm magnetycznych z czasem musi się obniżać. Pytanie tylko, czy ten ubytek ma wpływ na komfort słuchania danego rodzaju muzyki? I jak jakość kaset/taśm wpływa na ich długowieczność? Możliwe, że gdybym miał na kasetach najcichsze produkcje Francisco LOPEZA, to degradacja dźwięku byłaby bardziej słyszalna. Jednak w przypadku muzyki industrialnej (lub innej, w której wystepuje wysoka dynamika oraz nasycenie szmeropodobnych odgłosów), nawet jeśli dochodzi z czasem do potencjalnej różnicy ubytku dźwięku w związku z utlenianiem, rozmagnesowaniem czy innych bodźców zewnętrznych, to słuchacz tego raczej nie wychwyci. Przynajmniej ja tego nie wychwyciłem… Ponadto, mógłbym wkleić tu zrzut z monitora, na którym pokazałbym wykres dźwiękowy z Sound Forge’a wybranych fragmentów muzycznych kasety VIVENZY z 1983 roku oraz reedycji tej kasety z 2011 roku na CD. Nie wiem tylko czy ma to sens, bo przecież zawsze można powiedzieć, że dokonano manipulacji przy tym materiale z kasety.
Rafał Kochan 31 sierpnia o godz. 8:47
Moje pytanie pozostało niezrozumiane. 100% twojej odpowiedzi koncentruje się na własnościach nośnika dźwieku i na jego degradacji a ja ci mówię, że jak masz więcej niż 50 lat i jesteś mężczyzną to z wielkim prawdopodobieństwem jesteś głuchy na wysokie tony. Niczego nie słyszysz gdzieś tak powyżej 11kHz, prawie niezależnie od ilości dB (najcichsze, szmeropodobne odgłosy), choć oczywiście im ciszej tym gorzej dla ciebie.
A więc zwracam uwagę, że jeżeli nie jesteś np. kotem (niedawno dowiedziałem się o ich zdolnościach słyszenia wysokich częstotliwości) to być może nie trzeba się aż tak martwić spadkiem jakości nagrania na nośniku jak spadkiem jakości danego od Boga mikrofonu.
Pasmo 20-20k jest tylko dla bardzo niewielu małych dzieci, pasmo 30-16/17k tylko dla młodych nastolatków a 40-10k dla 50-latków. Im dalej w latach tym mniej Hz słyszymy (oczywiście dla danej głośności sygnału). Niestety.
No cóż, nie mam 50 lat. Mam nadzieję, że teraz odpowiedź cię satysfakcjonuje 🙂
Aha, no i raz w roku mam badania okresowe, m.in. u laryngologa. Przyjrzę sie temu wykresikowi bliżej nastepnym razem.
Rafał Kochan 31 sierpnia o godz. 18:47
Jak masz w miarę dobrą kartę dźwiękową + w miarę dobre słuchawki to wejdź na youtube i sam sobie zaordynuj „hearing test”.
Zresztą ja to zrobiłem na bylejakim laptopie i dlatego dalej mogę się łudzić, że na lepszym sprzęcie słyszałbym lepiej. 😉
niestety. w pewnym okresie uległem promocji cd jako nośnika. nie chciałem już kaset. część z nich wymieniałem lub oddałem. a w końcu straciłem te, których nawet wtedy pozbywać się nie chciałem. od 2 – 3 lat nie mogę przejść nad tym do porządku. szkoda mi bardzo. dziś przeżywam swoją drugą „miłość” do tego nośnika i mój żal po straconych kiedyś kasetach jest tym większy.
Najstarsze kasety w moim posiadaniu to TDK SA z drugiej połowy lat 70. Pierwotnie należały do mojego ojca i zostały w którymś momencie przeze mnie zaanektowane.
Zwykły („pomarańczowy”) ołówek jest troszkę za cienki, żeby przewijać nim kasetę. Idealny jest zwykły długopis BIC.
Większość magnetofonów ma (miała) funkcję search – można było przewinąć do najbliższego utworu (pod warunkiem oczywiście, że nie była to Ciemna Strona)
Jako pedant totalny i chory nigdy nie pisałem na kasetach, tylko wkładałem karteczki z napisanymi na nich informacjami – jedna na „wieczko”, druga na grzbiet… 😛
p.s. w złotym wieku kaset pirackich były nieliczne chlubne wyjątki – np. kasety wytwórni „Echo” (tytuł i wykonawca na niebieskim tle na dolnej części poligrafii). Zarówno dobór materiału, jak i jakość nagrania były zupełnie niezłe
@Gostek Przelotem. Nie kojarzę tego „Echo”… A co oni wydawali? Ja sobie chwaliłem za jakość: Starling (mieli nawet chromy), MJM i TAKT MUSIC.
Tu znalazłem przykład:
http://okladki101.blogspot.com/2012/05/steve-tibbetts-northern-song-echo-ec.html
Dużo ECM, Metheny, rock progresywny (Yes, Marillion) takie rzeczy. Dość drogie były te kasetki – chyba 27 000 zł? Nie pamiętam
@Gostek Przelotem –> Echo było świetne, cały jazz ECM-owski, o ile pamiętam, to też nagrywali czasem nawet na chromówkach. A jeśli chodzi o TAKT (@Rafał Kochan), to mieli tak dobre i nowoczesne linie produkcyjne, że z tego, co pamiętam, długo potem jeszcze kopiowali kasety dla kontrahentów z Europy Zachodniej.
Takt obecnie jest legalną, szacowną firmą zajmującą się tłoczeniem nośników 🙂
http://www.takt.eu/
No ale już tylko kompaktów…
Aha, to już kojarzę to ECHO. Też miałem sporo od nich kaset. Fajna i dobra jakościowo była też ta oficynka piracka, która wypuściła chyba prawie całą dyskografię Franka ZAPPY. Nie pomnę nazwy… Mam chyba jeszcze troche tych kaset ZAPPY w moim rodzinnym domu.
Również pamiętam kasety firmy Echo,pamiętam jeszcze Jam-też ich kasety miały dobrą jakość dżwieku.Ale to były raczej wyjątki.Miło wspominam też przegrywalnie płyt działąjące mniej więcej do 94 roku.Często dawałem kasety do nagrania i poznawałem różne ciekawe płyty z katalogu firmy Digital z Warszawy gdzie były nagrywane i wędrowały z powrotem do pobliskiej miejscowości gdzie mieszkałem.
A jesli o kasetach to niedawno znalazłem taka stronke na facebooku. Jest to niezalezne wydawnictwo ,które metoda domowej roboty i przy niskim koszcie produkcji,promuje róznoraka muzyke głównie z klimatów ciezkiego grania i noise’u.Podoba mi sie split czterech zespołów wydany na kasecie a przede wszystkim plakat z puzzlami,który jest niezle zrobiony 🙂
https://pl-pl.facebook.com/pages/Extreme-Noise-Tape/306774349454477
Pamiętam te czasy, szybkie przewijanie ołówkiem, ratowanie gdy coś wciągnęło. Ja miłem duzo kaset firmy Yoko (teraz nie moge znalezc tej firmy chyba nie byla popularna).
Żeby przegrać taka kasete trzeba było posiedzieć trochę a teraz trach i płyta skopiowana.
http://www.24cd.pl/p/duplikacja