Miłość w czasach na Z

Są dwie wiadomości dla słuchacza płyt z muzyką w czasach na Z (znajomy dziennikarz prosił – słusznie skądinąd – żeby już dać spokój tytułom z frazą „w czasach zarazy”). Jedna dobra, druga też częściowo dobra. Pierwsza taka, że wreszcie na spokojnie można przesłuchać większość z najlepszych płyt ukazujących się w premierowy piątek. Druga taka, że za chwilę będzie ich jeszcze więcej. Bo domyślacie się chyba, co zrobią ci wszyscy uziemieni artyści, którzy nie mogą grać tras koncertowych? No ale efekt tego też może być po części dobry, więc zostawmy sobie jeszcze nadzieję.   

Oby to były albumy formatu The Common Task grupy Horse Lords. Chwaliłem tu ich przesycony inspiracjami afrykańskimi album Interventions, zachwycałem się też solową płytą ich znakomitego saksofonisty Andrew Bernsteina. Występ kwartetu z Baltimore – gitara, saksofon, bas, perkusja – na Unsoundzie przed czterema laty też należał do miłych. To trochę jak oglądać współczesną odpowiedź na King Crimson, skrupulatnie przełożoną na język math rocka i doprawionego sosem postminimalizmu. Tak, wiem, że to sformułowania dla niektórych trudniejsze do strawienia niż ” w czasach zarazy”, ale jak inaczej wyjaśnić fakt, że afrykański wirus rytmiczny (którym inspiruje się wiele formacji, od 75 Dollar Bill, przez King Gizzard and the Lizard Wizard, po zespoły Raphaela Rogińskiego) szerzy się w muzyce rozrywkowej i zbiera, hm, bardzo pozytywne żniwo? Dodałbym jeszcze coś o mikrotonowości, ale czytelnik zacząłby stąd uciekać jak przed jakąś epidemią. 

W rzeczywistości trudno uciec od słowa na „m”, jeśli chcemy opisać otwierający album utwór Fanfare for Effective Freedom. Niełatwo obyć się bez kolejnych wskazań  – Bo Diddleya, na którego formacja się powołuje, albo Dwarfs Of East Agouza, których momentami przypomina. Trudno też nie zauważyć, że kwartet Horse Lords – który ostatnio wydał Mixtape IV, kasetę z nową wersją Stay On It Juliusa Eastmana (druga ostatnio – obok tej opisywanej w grudniu) – lubi zaglądać do filharmonii i inspirować się gestami współczesnych kompozytorów akademickich. Gitarowo-saksofonowy dialog w Against Gravity jest powalający, ale wychodzi poza wszelkie formaty muzyki rozrywkowej. A finał tego utworu przypomina brzmieniem – jak zauważyła moja żona – odgłosy wirowania w naszej poprzedniej pralce po 13 latach pracy (efekt wróci w finale utworu Integral Accident). Z tego można przeskoczyć już tylko na dudy w The Radiant City, utworze zwiastującym tę bardziej eksperymentalną część The Common Task. Tutaj muzycy HL znajdą zastosowanie dla dodatkowych współpracowników: skrzypaczki (Ledah Finck), akordeonisty Leo Svirsky), puzonisty (James Young), no i wokalistki (Bonnie Lander). I na tym etapie zadanie, które mają do wykonania, przestaje mieć cokolwiek wspólnego z sygnalizowaną w tytule zwyczajnością. Przekonała mnie ta płyta nadzwyczaj. 

HORSE LORDS The Common Task, Northern Spy 2020, 8/10