Włączam RPA i odpalam Wiedźmina

Zgodnie z branżową tradycją powinienem ogłosić, że dziś debiut serialowego cyklu od Polifonii. Nie obiecuję, że będzie to najlepszy tekst o serialu, jaki w tym roku przeczytacie, ale być może jedyny, w którym nie znajdziecie więcej sformułowań o tym, że „serial zadebiutował”, ani że „Wiedźmin od Netflixa”. Nie będzie to także najbłyskotliwszy tekst o samym Wiedźminie. Gdzie mi tam do Klocucha i jego wiekopomnego Włączam hymn Polski i odpalam se Wiedźmina. Obiecuję za to, że będzie to najkrótsza recenzja The Witcher, jaką gdziekolwiek w polskim internecie (włączam hymn Polski…) znajdziecie, w dodatku pisana dialogiem z jednego z najlepszych seriali w roku:

Not great, not terrible.

Chociaż, już tak zupełnie poważnie i w detalach: kto napisał tę tak mętną (z wyjątkiem ejtisowego przeboju Jaskra, oczywiście – tu się chyba zasłuchali w William’s Things), wtórną i plastikową muzykę? Przecież to jest gorsze niż soundtrack do Gry o tron, no i wtórne w stosunku do ścieżki dźwiękowej z gry Wiedźmin 3, do której twórcy mogli zwyczajnie kupić licencję, skoro już nie mieli odpowiednio oryginalnej wizji. I można było pójść w tyle różnych kierunków, że aż żal.

W którym kierunku sam bym poszedł, to już wiecie z obrazka ilustrującego wpis. Wydana w listopadzie (po zbiórce crowdfundingowej) płyta Radical Polish Ansambl za długo leżała na półce, czekając na recenzję. Znałem historię, która sama w sobie brzmiała fantastycznie: dowiadujemy się, że Wacław Zimpel, prowadząc swoje poszukiwania w indyjskich archiwach, odkrył utwory Tadeusza Sielanki, który w połowie XX wieku miał zawieźć do Indii i przedstawić w miejscowej, transowej formule polskie mazurki. Utwory te postanowiła włączyć do swojego repertuaru grupa Radical Polish Ansambl, reprezentująca – jak o nich piszą – „pradawne poczucie rytmu”.

Muzyków można kojarzyć z takich formacji jak Tęgie Chłopy, Odpoczno czy L. Stadt. Całą grupę znamy ze sceny, ale też z albumu poświęconego Zygmuntowi Krauzemu, także opublikowanego przez Bółt Records. Tutaj do dwóch odnalezionych hindu-mazurków Sielanki dorzuciła garść innych utworów czerpiących z ludowego transu – dedykowane Krauzemu trzyczęściowe Geranoi, Viglid, a także wspaniałe i kluczowe dla odbioru tej płyty Il combattimento di Gaca e Meto – utwór nawiązujący do nazwisk dwóch słynnych skrzypków ludowych (więcej w ciekawej rozmowie Michała Wieczorka z zespołem) i budujący atmosferę wyimaginowanego pojedynku. Jesteśmy bowiem w sferze transu, fantazji, swobodnych wizji. To jest tu bardzo ważne, nie chodzi bowiem tylko muzykę ludową, a na pewno nie o jakąś radykalną ortodoksję, jak by mogła sugerować nazwa. Tu chodzi właśnie o niechęć do kompromisów – ani akademickich, ani „chłopomańskich”.

W nocie festiwalu Sacrum Profanum o Radical Polish Ansambl można przeczytać, że to próba partnerskiego spotkania muzyki tradycyjnej i awangardowej. Ale wychodzi z tego momentami czysty rock’n’roll. Najważniejszy jest dla mnie w ich płynących mazurkach aspekt energii, która unosi niczym psychodeliczno-rockowe nagrania sprzed półwiecza, tyle że wypływa z innych tradycji. Acid folk już się jako etykietka pojawiał, więc byłoby ryzykowanie tę muzykę opakowywać takim hasłem. Ale niesie ona w sobie tyle naturalnej wrażliwości, że pisanie o niej przez pryzmat awangardy bardzo ogranicza odbiór. Każdy, kto jest zainteresowany jakimikolwiek transowymi aspektami muzyki, powinien szybko sięgnąć po tę płytę i posłuchać jej odpowiednio głośno. Może odnajdzie w niej pradawne poczucie duchowości, może nawet kontakt z rozrzuconymi po świecie przodkami, a przynajmniej fantazję na dobrze znany temat.

Radykalnie udanych i pełnych fantazji Świąt.

RADICAL POLISH ANSAMBL Radical Polish Ansambl, Unzipped Fly/Bółt 2019, 8/10