잠비나이 znowu górą

Wygląda na to, że ogólnie prawdziwe zdanie „post-rock zjadł własny ogon” nie dotyczy kuchni azjatyckiej. A ściślej – nie dotyczy Korei Południowej, gdzie ostatnio dużo się w kulturze popularnej udaje (o tym, dlaczego tak jest, pisał niedawno w „Polityce” Michał R. Wiśniewski). Pokazuje to najnowsza historia grupy 잠비나이 (w angielskiej transkrypcji Jambinai – i tego będę się dalej trzymał.

W roku 2016 mało znany koreański zespół postrockowy miał zaplanowany koncert na Off Festivalu – w późnych godzinach nocnych. Półżartem pisałem więc, że jadę właśnie na nich, chwaląc muzykę, ale przewidując, że pewnie jednak pójdę wcześniej spać. Ostatecznie jednak na skutek do tej pory niewyjaśnionej plagi odwołań ich koncert odbył się na dużej scenie w najlepszym strategicznie momencie. Przyjęcie było fantastyczne, ledwie zdążyłem po występie Koreańczyków kupić płytę w festiwalowym sklepiku – znalazła się jeszcze ostatnia sztuka.

Wygrali nie tyle przynależnością gatunkową, bo przecież i największe legendy post-rocka grały już w Katowicach, tylko tym, że nasycili swoją odmianę tego nurtu lokalną tradycją i brzmieniami miejscowych instrumentów, przede wszystkim 11-strunowej cytry geomungo i dwustrunowych skrzypiec haegeum. Te – podobnie jak choćby sekcja smyczkowa w Godspeed You! Black Emperor – dodają bogactwa riffom, które można by było uznać za wtórne wobec innych wykonawców, z GY!BE, Explosions In The Sky czy japońskim Mono na czele.

Po drugie jednak grali na takim poziomie wykonawczym, że pewnie nawet przy oklepanym instrumentarium zrobiliby wrażenie. Jest coś takiego w dalekowschodniej muzyce, że brzmi naturalnie, mimo wpisanej w nią tendencji do przesady. I trio z Seulu, poszerzające się znacząco przy okazji występów na żywo, ma coś takiego w sobie. Na nowej płycie 온다 (Onda) wykorzystuje to już w pierwszym utworze, Sawtooth, później zręcznie dawkując emocje i schodząc w paru momentach (choćby w kluczowym In The Woods) z ciężkiego, rockowego, niemal metalowego brzmienia do poziomu natchnionego folku. Kończą maksymalną pompą w dwuczęściowym utworze tytułowym. Z jednej strony ma to zacięcie heavymetalowe, z drugiej – przebija z tego w samej końcówce nawiązanie do klasycznego okresu King Crimson i do hymnów w rodzaju Epitaph. Bo Jambinai mają też mocno progresywno-rockowe zacięcie. Perfekcjonizm, z jakim prowadzą utwory – w skali, dynamice, brzmieniu, nastroju – zdecydowanie im służy. I ten trzeci w dyskografii album trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, okazując się najlepszym z dotychczasowych.

Epilog historii z Off Festivalu pewnie wszyscy już znają – Jambinai wystąpili rok temu jako muzyczna atrakcja ceremonii zamknięcia zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, gdzieś między nastolatkiem wymiatającym na gitarze elektrycznej Cztery pory roku Vivaldiego a k-popową formacją EXO. Byli na miejscu, niezależnie od egzotycznych okoliczności. Na płycie przekonują – nie tylko w wizualny sposób, fotografią okładkową – że znów są górą.

잠비나이 (JAMBINAI) 온다 (Onda), Bella Union 2019, 8/10