Konkurencja bliskowschodnia

Konferencja bliskowschodnia pokazała, jak dobrze mieć przyjaciół. Bo kiedy już zepsuliśmy sobie stosunki z Iranem, Izrael ruszył na pomoc, robiąc wszystko, żeby nas uwiarygodnić jako partnera tego kraju – nawet za cenę własnych stosunków z Polską. Ja bym dziś spróbował uwiarygodnić Iran pod względem muzycznym – o ile kogoś jeszcze trzeba przekonywać, jak ciekawe rzeczy się tam dzieją. Bo kiedy my tu mamy nastrój na ponure żarty, tamtejsi artyści nagrywają takie płyty, że jeszcze ten żal po konferencji można przyprawić zazdrością. Przy jednym z tych albumów trzy razy sprawdzałem nazwę wytwórni. Bo Karlrecords specjalizuje się w raczej cięższym repertuarze związanym z improwizacją i muzyką współczesną, a tu – proszę, wyszła im płyta z praktycznie nieograniczonym potencjałem. Pełna polotu i naturalności płyta, dla której warto by było rzeczywiście zorganizować jakąś konferencję, żeby opisać o co dokładnie chodzi. Albo zreformować ECM. Choć są tacy, którym Iran w muzyce ciągle kojarzy się tylko (uwaga, suchar) z tym.

9T ANTIOPE Nocebo, PTP 2019, 7/10
Supportem będzie dziś – w zgodzie z alfabetem – perski, ale działający we Francji duet 9T Antiope, czyli Nima Aghiani (autor kapitalnego REMS opisywanego przeze mnie w zeszłym roku) i Sara Bigdeli Shamloo. A rzecz się składa z dwóch bardzo złożonych, kolażowo poklejonych kompozycji o poetyckim, a zarazem noise’owym charakterze. I jest drugą częścią zamierzonej trylogii (pierwszą było Isthmus). Tytuł zwiastuje ponuractwo i fakt, emocje, jakie przynosi ta płyta, są niezbyt optymistyczne, ale zarazem bardzo kruche i delikatne, chwilami nawet intymne. Za tymi zewami, mrocznymi teksturami i wokalnymi wstawkami: albo w stylu zniekształconego monologu Galadrieli z filmowego Władcy Pierścieni (sorry, ale trudno zapomnieć to dźwiękowe doświadczenie), albo w delikatnym stylu chorałowym w końcówce płyty, stoi, krótko mówiąc, korzystna proporcja uczucia i hałasu. Problem głównie w uwadze, jaką jesteśmy w stanie poświęcić duetowi – słuchać tego w rwanych odcinkach rano czy w pracy w południe to trochę morderstwo klimatu. Słowem: nie dla wszystkich i nie każdą okoliczność, ale przy sprzyjających – duża i imponująca rzecz.

SABA ALIZADEH Scattered Memories, Karlrecords 2019, 8/10
Jeśli w naturze występuje dream pop, to i dream noise powinien się znaleźć. Każde dziecko wie, że najlepiej śpi się przy jednostajnym hałasie. A autor tej płyty, Saba Alizadeh, stworzył m.in. platformę Noise Works, która ma promować w jego rodzinnym kraju muzykę eksperymentalną, i tak już mocno rozwiniętą, czego dowodem choćby prezentowane tu ostatnio dwukrotnie nagrania Siavasha Aminiego. Alizadeh to 35-letni wirtuoz kemancze, tradycyjnego instrumentu smyczkowego o czterech metalowych strunach, i syn słynnego perskiego kompozytora Hosseina Alizadeha. Kemancze, kalimba i laptop to prawie wszystkie źródła dźwięku, jakie autor Scattered Memories (przy okazji także wystawiany w galeriach fotograf) wykorzystuje. Jest jeszcze trochę nagrań terenowych i tradycyjny rubab w finale. Potwierdza to wszystko wrażenie, że irańscy artyści elektroniczni działają w jakiejś innej czasoprzestrzeni. Bo po pierwsze – dużo w tej muzyce powietrza, po drugie – wydaje się operować, jak dronowi perscy fachowcy, jakąś inną skalą czasową. Wszystko powoli, lecz wszystko w sam raz. Modelem może być Colors Wove Me In Teheran – utwór, który wpada w impresyjny reichowski minimalizm z bliskowschodnim uduchowieniem w tle, stopniowo zamieniając się w młócący dron. Ale wciąż z tych lekkich. Would You Remember Me przypomina japoński ambient i zachodnie eksperymenty z ASMR. Ważny jest też dronowy Elegy of Water, poświęcony problemowi kurczących się zasobów wody – całej koncepcji towarzyszyła krótka trasa grana przez Alizadeha w opustoszałych starych zbiornikach wodnych na terenie Iranu. No i wreszcie nostalgiczny Fluid, który pewnie wysampluje zaraz jakiś Gonjasufi albo inny twórca z Zachodu, zarabiając na tym większe pieniądze niż autor oryginału. Na razie wypada się cieszyć, że ta opisywana już niemiecka Karlrecords wznowiła materiał, który Alizadeh wydał w Iranie nakładem własnym. Bo podczas gdy większość irańskich elektroników działa na wyjeździe, on zdecydował się na rozwój sceny w kraju. O tym proponuję następnym razem zrobić konferencję.



O Alizadehu napisał też Michał Wieczorek na swoim blogu Na obrzeżach.