Aphex Twin kontra Minecraft

Zauważyliście, jak dużo mają wspólnego Richard D. James i Daniel Rosenfeld? Początki w bardzo młodym wieku – jest. Obsesyjna produkcja wielkiej liczby nowych nagrań (u Rosenfelda na pewien czas zamieniona w działający z częstotliwością Polifonii blog) – zgadza się. Słabość do cyfrowych, abstrakcyjnych tytułów i kodów literowo-cyfrowych – oczywista, u Rosenfelda wyrażona samą nazwą jego projektu C418 (kojarzonego oczywiście z – bardzo udanej zresztą – ścieżki do Minecrafta), u Jamesa – tytułami wszystkich nagrań na nowej epce, z abundance10edit[2 R8’s, FZ20m & a 909] na czele. No i wreszcie stylistyka ambient jako punkt wyjścia do dalszych poszukiwań – jest u obu. Jedna różnica jest zasadnicza – Richard D. James nagrywał, kiedy jeszcze Rosenfelda nie było na świecie. A nowe płyty obu artystów podpowiadają inne różnice.

Dziś muzykę Rosenfelda ludzie poniżej 20-tki znają z pewnością lepiej (statystycznie, rzecz jasna) niż nagrania Aphex Twina. Ale spieszę ich zawiadomić, że muzyka tego ostatniego pozostaje bardziej nowoczesna. Na Excursions młody niemiecki producent błyszczy przede wszystkim na poziomie brzmienia – miękkie krajobrazy dźwiękowe, przyjemne szumy i efekty specjalne w tle zapraszają do tego świata i dają wrażenie uczestnictwa. Trochę tak, jak gdyby odrabiając lekcje z przeszłości – bo mamy tu i schematy z minimal music, i elektronikę lat 70., i wreszcie zgrabne motywy nowofalowe – Rosenfeld starał się stworzyć muzykę z gry, która zastąpi grę samą w sobie.

To działa. Kupiłem sobie jego nowy album w postaci cyfrowej, kierując się wrażeniami z paru próbek. Odbiór płyty w środowisku, które dotąd śledziło poczynania C418, jest świetny, w pierwszym momencie urzeka jej charakter: pełen optymizmu, czegoś w rodzaju wiary w utopię. Tyle że momentami zamienia się to w zwyczajną naiwność. A utwory robią wrażenie nieco zbyt urokliwych, zanadto wygładzonych. I pozbawionych zaskoczenia, zmiany – zbyt statycznych (jakkolwiek dziwnie by to brzmiało wobec elektronicznego ambientu) i ograniczonych w skali emocji, nawet gdy wydają się poruszać tematy poważne (The President Is Dead). Na tym tle Aphex Twin robi raczej miłą niespodziankę i wręcz przeciwne pierwsze wrażenie. Dlaczego? Bo brzmi jak kolejny odcinek wykopalisk, które swego czasu Richard D. James zafundował swoim odbiorcom na Soundcloudzie. Po co w ogóle kupować – zastanawiamy się – skoro otwierające T69 Collapse ma charakter muzyki Jamesa z końca lat 90.?

Może dlatego, że ma również pewną abstrakcyjną klasę dynamicznych, niespokojnych, a jednak melodyjnych utworów z tamtej epoki, za którymi chce się gonić, mimo że nieustannie uciekają słuchaczowi, jak postać pokonująca kolejne twory wyobraźni autora gry wideo. A kaskady połamanych rytmów Aphex Twina to było 20 lat temu coś, co wyprzedzało inne formy cyfrowej rozrywki. Prawdziwa immersja – taka, jaką fundują najlepsze gry, a nie pisana do nich muzyka, z natury raczej schodząca w tło. Nowy/stary (trudno to jednoznacznie stwierdzić, jak w wypadku wielu owoców pracy Aphex Twina) materiał jest krótki – niespełna pół godziny – i zwięzły, ale gęsty. Dużo ciekawszy niż Cheetah , choć mimo wszystko mniej odkrywczy niż Computer Controlled Acoustic Instruments Pt2. Nie ma szans dogonić dziś popularnością takich zjawisk popkultury jak Minecraft, ale jest szansa, że bardzo długo zachowa świeżość. Mnie podoba się z każdym odsłuchem coraz bardziej, zdecydowanie spychając album C418 na drugi plan.

APHEX TWIN Collapse EP, Warp 2018, 7-8/10
C418 Excursions, Bandcamp 2018, 6/10