Moja pierwsza noc z Rhodesem

Jak już kiedyś pisałem w POLITYCE, zagubieni i odnalezieni po latach muzycy to często postacie pamiętane z jednego wydarzenia, pojedynczego występu. Na przykład wieczoru w 1976 roku w sztokholmskim Moderna Museet, gdzie zamontowano potężne nagłośnienie i zaprezentowano nowy utwór urodzonego w Szwecji, ale uczącego się od amerykańskich minimalistów kompozytora Christera Hennixa The Electric Harpsichord. Łączył on w sobie inspiracje wschodnie (wykorzystywał elementy klasycznej muzyki Indii i tradycji japońskich) i obliczenia matematyczne. Napisał go przyszły pracownik Massachusetts Institute of Technology i profesor matematyki, zafascynowany wibracją wszechświata na poziomie atomowym i próbujący od lat 70. oddać jej charakter za pomocą muzyki współczesnej.

Przyjęcie było entuzjastyczne, recenzje świetne, ale funduszy na kolejne koncerty zabrakło, Hennix przez lata pozostawał więc w cieniu, jeśli chodzi o świat muzyki – jeśli nie liczyć występów w klubach jazzowych w roli perkusisty. W późniejszym okresie – po zmianie płci – już jako Catherine Christer Hennix. I to właśnie nazwisko to pojawiło się na okładce, gdy słynny utwór z 1976 roku doczekał się w końcu wydania na płycie – dopiero w roku 2010 (jeden z – jak to wtedy opisałem – „wynalazków roku”, jeszcze na moim starym blogu z czasów przed Polifonią). Świetnie przyjęty, spowodował, że Hennix natychmiast zaczęto wymieniać jednym tchem wśród wybitnych kompozytorów minimalizmu, takich jak La Monte Young czy Terry Riley, albo ich nauczyciel Pandit Pran Nath. Na drugi – koncertowy – album Hennix trzeba było czekać już tylko dwa lata, znów trafił zresztą do zestawień najlepszych płyt roku 2012 w branżowej prasie.

Od tamtej pory pojawiło się kilka nowych kompozycji artystki, ale nie ściągnęły takiej uwagi jak kolejny odcinek opowieści z roku 1976, który ukazał się 11 dni temu pod tytułem Selected Early Keyboard Works (przedpremierowo pisała o nim Nowa Muzyka). Na wydany przy okazji 70. urodzin Hennix zestaw składają się trzy utwory. Dwuczęściowy Mode nouvelle des modalités to muzyka na piano Fender Rhodes w stroju naturalnym. Rzecz przypominająca po prostu improwizacyjny przebieg w skali modalnej, czynność pewnie nieobcą posiadaczom tego wspaniale brzmiącego instrumentu. Stosunkowo łatwo mi to doświadczenie porównać do własnej pierwszej nocy spędzonej nad pożyczonym na kilka tygodni pianem Fendera, którego zmienną w zależności od siły uderzania barwą byłem zafascynowany jako zupełny amator. Ten utwór idzie, niestety, w stronę takiego gadulstwa – z przedziwnym, fikuśnym odpryskiem, niby-cytatem z Peer Gynta na koniec. Spośród minimalistów – najbliżej nagrań Rileya, choć zachowałbym ostrożność przy porównywaniu.

Ciekawszy jest na pewno Equal Temperament Fender Mix, w którym brzmienie tego samego Rhodesa jest subtelnie przetwarzane, transformowane elektronicznie, co w standardach roku 1976 (ten materiał również zarejestrowano w Moderna Museet podczas prezentacji pracy różnych utworów z nurtu minimalizmu) wydaje się tym, bardziej godne uwagi. Dobrze brzmią pogłosy i ogólnie całość się nie zestarzała, choć może to tylko wrażenie będące zasługą dobrego masteringu Stephana Mathieu, który odczyścił stare taśmy. Ale największe wrażenie robi The Well-Tuned Marimba, rodzaj stopniowej immersji w dźwięku odczuwalnej niczym zanurzenie w wodzie. Rzecz nie ma wiele wspólnego z marimbą. Pojawia się tu keyboard firmy Yamaha (znów w stroju naturalnym), chiński szeng, a do tego elektronika, z generatorem fal sinusoidalnych. I to jest zagubiony pośród mniej znaczących utworów kolejny klasyk Hennix. Przy czym muszę wyciągnąć średnią z tej pierwszej randki z Rhodesem i wirtualnej marimby, stąd – mimo sporej sympatii do zagubionej i odnalezionej kompozytorki – pewna ostrożność także w ocenie.

CATHERINE CHRISTER HENNIX Selected Early Keyboard Works, Empty Editions 2018, 7/10