Kto się waży?

Moja pierwsza reakcja na Trys Saulės (dużo koncertów ostatnio opuszczam, więc na żywo ich nie widziałem) była taka: Kto, u licha, będzie mi tu dzisiaj wyskakiwał z mocną i prostą postrockową formą w kraju, na który już najechała kiedyś Ewa Braun z Mapą (uwaga, niebawem wznowienie pierwszego albumu sprzed 20 lat)? Gdzie Dymiter z Emiterem zrobili co swoje? Kto się waży jeszcze w roku 2018 wyjeżdżać z takim oszczędnym graniem na gitarze barytonowej w ojczyźnie Kristen? Po czym patrzę na okładkę, a tam Marcin Dymiter.

Moja pierwsza reakcja na tytuł tej płyty była taka: No nie, poważnie? ***? Trzy gwiazdki? Jak w wierszach, którym nawet sam autor nie potrafi dać tytułu? Po czym patrzę, że ten liczebnik w nazwie to jakiś litewski i w takim razie znaczek nad „e” też z tych rejonów, więc to nie tyle gwiazdki bezradności, co raczej trzy słońca. A sądząc po tytułach utworów, członkowie grupy Trys Saulės – poza Dymiterem jeszcze Dominika Korzeniecka (perkusistka z Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego, a także Pochwalonych) i Artur Krychowiak (gitarzysta z Sunwôrm, grywający też pod szyldem Nowa Ziemia) – często patrzą w niebo.

Moja pierwsza reakcja na muzykę obejmowała dwie cechy. Po pierwsze koncentrację, bo trio gra muzykę nieprzegadaną w żadnym elemencie, jak gdyby mimo tej gitarowej estetyki, która zwykle dynamicznie wymyka się spod kontroli chcieli precyzyjnie wyrzeźbić ostateczne nagranie, z każdym wybrzmieniem włącznie. Po drugie – epatowanie bardziej szerokością tego brzmienia i jego głębokością niż natężeniem, co być może wynika jakoś z doświadczeń Dymitera, który przez lata grywał na gitarze rzadziej i raczej solo, zajmując się głównie field recordingiem, więc zapewne wraca do instrumentu z mnóstwem innych doświadczeń. Mógłbym więc spróbować wykazać, że teraz charakter pewnych naturalnych barw chce oddać np. pracując nad tymi dźwiękami w tle już w pierwszym na płycie nagraniu Nad rzeką wiszą chmury (mówiłem o patrzeniu w niebo), ale to by już była trzecia cecha, której nie zauważyłem w pierwszej reakcji. W każdym razie jest to album, który nie zawodzi pod żadnym względem.

Są w muzyce Trys Saulės elementy praktykowanej w okolicach Trójmiasta (ostatnio Lonker See, z którymi Krychowiak miał okazję grywać – Live at Pijana Czapla) psychodelii, są odniesienia wprost do muzyki Wschodu, do ragi (W powietrzu unosi się pył z południa) z charakterystycznym dla muzyki hinduskiej wykorzystaniem dronów, które, choć już w różnej postaci, pojawiają się na całej płycie. Sami muzycy podpowiadają, że budują organiczne brzmienie oparte na rytmach, długich dźwiękach (drone), repetycjach i poszukiwaniach w obszarze ciszy i hałasu. Lubię sobie na koniec przeczytać, że autorzy płyty zrobili dokładnie to, co chcieli, z energią, ale też precyzją i samoświadomością. Jak gdyby młodsi muzycy, którym się jeszcze chce, poszli po poradę do kogoś, kto ma to wszystko dobrze przemyślane. Jakiegoś Marcina Dymitera?

TRYS SAULÈS ***, Instant Classic 2018, 7/10