Gigant, który się przyczaił

Dawno nie poświęcano tak mało miejsca tak ważnym i tak licznym postaciom sceny muzycznej. W szczególności producentowi i wydawcy, który w muzyce zrobił największą karierę w ostatnim ćwierćwieczu i pokazał – od sukcesów Prodigy, przez The White Stripes, M.I.A., Dizzee Rascal czy The XX, po Adele – że potrafi uwagę słuchaczy utrzymać dłużej niż inni, a jako niezależny być konkurencją dla potęg. Richard Russell – współzałożyciel i szef wytwórni XL Recordings – wymyślił ten album w dość klasycznych dla muzycznych wydarzeń okolicznościach: leżąc w szpitalu, w sytuacji pierwszych poważnych problemów ze zdrowiem i przewartościowań. Szyld Everything Is Recorded jest mylący: to jego muzyka, jego koncept, a zaproszeni wykonawcy – Sampha, Ibeyi, Kamasi Washington, Damon Albarn, Owen Pallett, nawet Peter Gabriel – tylko pomogli zrealizować wizję człowieka, który dawno potwierdził, że wizję ma. A że przy okazji Everything Is Recorded – idealna płyta do słuchania w domu przez weekend – to znakomity album, ten brak uwagi aż boli.

Ledwie 46-letni Russell wywodzi się z kultury rave’ów i kultury crate-diggerów przeszukujących sterty starych winyli z czarną muzyką. Poza tym, że podejmował w życiu genialne biznesowe decyzje, jak podpisanie kontraktu z 18-letnią Adele po jej klubowym występie, a potem potrafił trzymać przy sobie wykonawców dzięki niezależnemu etosowi skupionemu na muzyce – ma za sobą próbę własnej kariery. Występował na początku lat 90., bez jakiegoś większego sukcesu, w duecie Kicks Like a Mule (nagranie The Bouncer – tu edit, wcześniej pomyliłem nazwę projektu z tytułem).

Wybitnym producentem Russell nie jest, raczej już genialnym selektorem. Owszem, ma za sobą producenckie wyczyny, które były próbą naśladowania Ricka Rubina – choćby współpracę z Gilem Scottem-Heronem tuż przed śmiercią tego ostatniego. Ma album Bobby’ego Womacka, no i epizod współpracy z Albarnem. Kilka płyt bardzo dobrych, ale nie wybitnych. Świetnie porusza się w przeróżnych stylistykach muzyki klubowej lat 90., które w Wielkiej Brytanii rezonują do dziś. Ale tak naprawdę sercem jest gdzieś przy pełnym emocji soulu i R&B, które tymi współczesnymi środkami próbuje odtworzyć, w zaskakująco klasycznej wersji. Stąd Sampha – wokalnie główny bohater Everything Is Recorded – w którym Russell usłyszał nowe wcielenie Curtisa Mayfielda, próbując mu zresztą przygotować stosowne warunki w Close But Not Quite na opisywanej dziś płycie. Ba, wklejając w ten utwór sampla z The Makings of You Mayfielda. To list miłosny do soulu, jaki w samej Ameryce tworzy się rzadziej.

Oczywiście soul to niejedyny punkt odniesienia – na EIR jest i blues (w She Said z udziałem Obongjayara i Kamasiego Washingtona), i rap (Giggs), i echo trip hopu (utwory z Infinite, synem Ghostface Killah – co jest ukłonem w stronę pierwszej, hiphopowej pasji Russella – w tym znakomity Be My Friend), w wielu momentach jest to muzyka skupiona bardzo mocno na tekście, a przy tym na pewno nieprzesadnie goni za nowością brzmieniową. Eksponuje nowe głosy, dobrze rokujących młodych artystów, po części ze stajni nagraniowo-wydawniczej Russella na Notting Hill (obejmuje ona także studio The Copper House, gdzie powstawała ta płyta). Całość zamyka gotowy klasyk, utwór tytułowy łączący soulową wokalistykę Samphy ze smyczkowymi aranżacjami Owena Palleta – hymn miłosny z drugim dnem, perspektywą producenta, realizatora nagrań, który dąży do stworzenia idealnego nagrania. Więc jakiś rodzaj testamentu Russell w chwili życiowej refleksji też w tę piękną piosenkę wpisał.

Te teksty to zaskakujący element obsesji artystycznych Russella, który muzyki każe słuchać z uwagą od początku (a słuchać i dla którego zaczepienie uwagi poprzez tekst, dobrze napisaną frazę – tak tradycyjny element piosenki – jest kluczowe. Nie udało mi się niestety ustalić, czy słowa piosenek na Everything Is Recorded w jakimś stopniu współtworzył, całość jest zresztą opakowana i sprzedana w bardzo dyskretny sposób. Być może nawet przesadnie dyskretny. Dzięki całemu temu kamuflażowi Russellowi uda się być może osiągnąć aż dwie rzeczy, które mu przez ćwierć wieku zupełnie nie wychodziły: nagrać znakomity album autorski, który zarazem się nie sprzeda i ma szanse przejść bez większego echa.

EVERYTHING IS RECORDED by RICHARD RUSSELL Everything Is Recorded, XL 2018, 8/10