Najlepsze najkrótsze piosenki świata

Punktem wyjścia dla tego zestawu jest bardzo zgrabna piosenka Allison Crutchfield The Marriage. Jest w niej klimat, jest treść, jest obrazowo i w piosenkowym skrócie ujęta pełna paradoksów opowieść o małżeństwie: Zaczyna się od słowa, albo zdania, wyrecytowanego wiersza… Całość trwa 55 sekund. Napisać dobrą dwu- albo trzyminutową piosenkę to żadna sztuka w porównaniu z zadaniem, jakie stoi przed autorem, który chce się zmieścić w minucie. Może więc płyta Crutchfield nie wejdzie do podsumowań roku, ale od jej piosenki zacznę listę 10 najważniejszych, najlepszych i najdłużej zostających w pamięci piosenek trwających mniej niż minutę. Tekst przeczytacie w 5 minut, a niecałe 10 minut zajmie wam przesłuchanie całego materiału muzycznego:



ALLISON CRUTCHFIELD The Marriage
, album Tourist in This Town, 2017

S.O.D. The Ballad of Jimi Hendrix, album Speak English Or Die, 1985

Najważniejszy dla mnie krótki utwór z dzieciństwa, czyli fragment niespełna półgodzinnej płyty, która była na poziomie podstawówki idealnym przedmiotem kultu dla młodocianego fana Anthraxu (Stormtroopers of Death to poboczny projekt gitarzysty tej formacji). W szczególności młodzieńczą ekscytację wywoływały – obok denerwującego i pełnego wulgaryzmów What’s That Noise? – trzy najkrótsze fragmenty: sześciosekundowe Anti-Procrastination Song, trzysekundowy (!) utwór Diamonds and Rust oraz nieco bardziej epicka Ballada o Jimim Hendriksie składająca się z riffu opartego na charakterystycznym Hendrixowskim akordzie i puentujących go słów: Nie żyjesz! Życie i śmierć herosa w czterech sekundach.

THE BEATLES Her Majesty, album Abbey Road, 1969

Następny żelazny klasyk i jeszcze jeden dowód na to, że w każdej dyscyplinie songwriterskiego rzemiosła Paul McCartney potrafił brylować. Tutaj mamy 23-sekundowy utwór finałowy (oryginalnie ukryty) jednej z najsłynniejszych płyt wszech czasów opowiadający o królowej brytyjskiej (choć łatwo to kupić jako przenośnię małomównej i wyniosłej kobiety, której względy bohater chciałby zdobyć). Został wycięty z pierwotnie zarejestrowanego cyklu utworów The Beatles, stąd wydaje się nieco wyrwany z kontekstu, ale dzięki temu łatwiej go też oceniać jako odrębny piosenkowy byt.

SOFT MACHINE Hulloder, album Volume 2, 1969

W tym samym roku ukazała się druga, kolażowa (też składająca się z takich połączonych utworów – duch czasów?) płyta Soft Machine, która zawierała kilka tytułów o długości poniżej minuty. W świecie prostych patentów, jaki tworzą muzyczne miniatury, taki utwór, z jazzową sekwencją akordów, dynamiczną grą sekcji rytmicznej i falsetem Roberta Wyatta, to prawdziwy skarb. Tym bardziej, że i w tekście mamy całkiem ładny obrazek: autoportret Wyatta, który chciałby być silny jak ci z CIA i FBI, ale jest taki tylko wtedy, gdy skończą mu się pieniądze. W szerszym kontekście utworu można posłuchać tutaj. Ale lepiej kupić od razu płytę, po której niejeden twardziel rozkochał się w muzyce Soft Machine.

DE LA SOUL A Little Bit of Soap, album 3 Feet High and Rising, 1989

Tak jak problemem bywa już samo nazywanie hiphopowych utworów „piosenkami” (sami autorzy tego nie lubią), tak problemem byłoby również wybranie z szerokiej palety skitów i miniatur tej jednej jedynej. Tym bardziej, że krótkie formy miały w tym gatunku wielu mistrzów (J Dilla). Przyjmijmy jednak, że chodzi nam o kawałek z tekstem. Tutaj znajdziemy ideał, bo A Little Bit of Soap, poza tym, że dobrze zarapowany i zrymowany przez De La Soul, jest też oparty na klasycznym samplu ze Stand By Me i pochodzi z ważnej dla gatunku płyty. Dobrze wykorzystane 56 sekund.

THEY MIGHT BE GIANTS Minimum Wage, album Flood, 1990

Przydatna piosenka o zabarwieniu społecznym, może nawet protest-song, choć można się długo zastanawiać, o co właściwie chodziło ekscentrykom z amerykańskiego duetu They Might Be Giants (też mają sporo krótkich piosenek na koncie). Może po prostu o podwyższenie płacy minimalnej? W każdym razie Minimum Wage powstało tanim kosztem, bo instrumentalne tło utworu wycięte zostało z nagrania Franka Sinatry. Oryginał może i lepszy, ale za to trwał ponad dwie minuty.

KULT Odnawianie restauracji, album Kult, 1987

Przy tego typu zestawieniach pojawia się zawsze problem polskiego akcentu. Ten trwa 59 sekund, więc się łapie, a dodatkowo pochodzi z ważnej, debiutanckiej płyty Kultu i wydaje się pod każdym względem nie najgorszy. Muzycznie pozwala poczuć, jak delikatnie konwencja muzyczna tej grupy zmieniła się przez trzy dekady. A (dwujęzyczny, jeśli się czepiać szczegółów) tekst – w kręgu mylących dziecko podwójnych znaczeń w języku – wypada nieźle. Wolę go w sumie niż zawartość całej ostatniej płyty Kultu.

MINOR THREAT Straight Edge, z minialbumu Minor Threat, 1981

Nie wyobrażam sobie żadnej listy najkrótszych nagrań czy piosenek bez tego utworu. Bo ileż jest na świecie krótkich kompozycji, które zdefiniowały postawę młodzieżową, a może nawet – ogólniej – ruch społeczny. Straight Edge waszyngtońskiej grupy Minor Threat, dzięki oszczędnej gospodarce przestrzenią, jaką podsuwała ta konwencja muzyczna, pomieścił wszystko, co trzeba wiedzieć o postawie straight edge, czyli życiu w czystości umysłu – bez używek, bez niepotrzebnych ropraszaczy: I’m a person just like you / But I’ve got better things to do (Jestem człowiekiem tak jak ty / Lecz mam lepsze rzeczy do roboty). Później grupa rozwinęła tę i tak całkiem długą opowieść w utworze Out of Step: Don’t smoke / Don’t drink / Don’t fuck / At least I can fucking think. To jednak był już potwornie długi jak na przyjęte standardy utwór – trwał aż 1’21”.

SISTERS OF MERCY The Home of the Hit-Men, strona B singla The Damage Done, 1980

Wybór dość pewnie subiektywny i bardzo naznaczony wspomnieniami. Esencja nowej fali przechodzącej już w rock gotycki, w dodatku w amatorskiej, totalnie garażowej wersji, z debiutanckiego singla Sisters Of Mercy. Krótki tekst The sun shines on the aluminium / I guess this must be the home of the hitmen sygnalizuje moim zdaniem, że Andrew Eldritch eksperymentował już z tymi samymi używkami co później, jest też wierny automat perkusyjny. Nostalgia.

DEAD KENNEDYS Short Songs, album Give Me Convenience Or Give Me Death, 1987

Z archiwum hardcore’a można oczywiście ciężarówkami wywozić krótkie utwory, ale ten, wykonany na koncercie przez kalifornijską formację Dead Kennedys, wydaje się szczególny. W tym zestawieniu może służyć jako metakomentarz, bo jest piosenką o krótkich piosenkach. Dokładniej: o lubieniu krótkich piosenek. A za motto samego utworu (wykrzykiwane na wstępie) służą słowa: Rick Wakeman, eat your heart out!, kierowane rzecz jasna do znanego autora bardzo długich utworów.

Nie zmieścili się, niestety: Wire, Napalm Death, The White Stripes i The Descendents. Ale nie po to spędziłem tak dużo czasu nad tą odpowiednio krótką listą, żeby ją teraz burzyć wydłużaniem w nieskończoność. W tej dziedzinie każdy ma swoje zestawienie. A album Allison Crutchfield warto poznać nie tylko ze względu na ten jeden niespełna minutowy utwór. Trochę sentymentów (lata 80. znów, choćby z okolic The Cure) można i tu znaleźć, a całość jest właściwie tak zwięzła jak piosenka The Marriage.

ALLISON CRUTCHFIELD Tourist in This Town, Merge 2017, 7/10