1+1=3, czyli system modularny

Drogi święty Mikołaju, przywieź mi na Gwiazdkę system modularny, czyli takie klocki dla miłośników muzyki. Elektroniczne klocki, z których coś muzycznie wynika – w dodatku to coś różni się bardzo w zależności od tego, jak je złożyć. Pokawałkowany syntezator, który może być czymś innym za każdym razem. No i pomoże stworzyć całą kolekcję brzmień, co ja, niewprawny, amatorski muzyk potykający się o gamy i akordy, ale zafascynowany brzmieniem, z pewnością docenię. A skoro już nie było mnie na imprezie polskich znawców modularnych syntezatorów (Mirt pierwszy z lewej), mam płyty. Te możesz, drogi Mikołaju, przywieźć już nie mnie, ale innym.

Płyty są trzy. Na jednej Mirt i T.E.R. (stały duet krajowy), na drugiej tylko Mirt (ale może ona zawierać śladowe ilości wpływów T.E.R.), na trzeciej T.E.R. solo (ale zawiera śladowe ilości Mirta w utworze piątym i w koncepcji okładki, a także Zale’a na perkusji). Ukazały się już całkiem dawno, ale w tym roku. Pierwsza na winylu, dla włoskiej wytwórni Backwards i postanowiłem ją krótko scharakteryzować jako moduł zewnętrzny. Po wakacjach wyszły kolejne dwie, oddzielne moduły przedsięwzięcia z podobnymi okładkami – tekturowymi rozkładówkami z płytą w środku, o formacie nieco większym niż sama płyta.

Moduł Tomka Mirta zatytułowany jest „Rite of Passage” i jest moim zdaniem najlepszą płytą tego artysty jak do tej pory. W jego grze na syntezatorach słychać świetnie doświadczenie z field recordingu, zupełnie jak gdyby było ono rodzajem stażu przed zajęciem się tworzeniem własnej rzeczywistości dźwiękowej. Od początku całość odbierałem więc jako nie tyle wariacje, co halucynacje na temat nagrań terenowych. Prawdziwy field recording, który dominuje w utworze numer pięć przynosi zarazem najbardziej barokowe, gęste nagranie na płycie (te wszystkie żaby, owady itd.), choć jest tylko dodatkiem, tak samo jak strzępki filmowych dialogów o zombie (na te patrzyłem z niechęcią, dopóki nie uznałem, że jednak służą dramaturgii). Jeśli już coś brzmi tutaj bardziej banalnie, to zabawy Mirta z beatem (numer sześć). Całość odbieram jako bardzo oszczędną, ładną, ciepłą i pełną wypowiedź człowieka, który dobrze zna swój warsztat pracy z modularnym systemem syntezatorowym jako centrum. Skądinąd w Polsce mamy już całą grupę takich muzyków – Robert Piotrowicz należy do nich od dawna, ale aż dwa bardzo różne występy na Unsoundzie przekonał mnie o tym, że kolejnym jest zdecydowanie Piotr Kulczyński, czyli Wilhelm Bras. W zasadzie mogliby teraz grywać ze sobą w różnych konfiguracjach, wykorzystując się jak żywe moduły. I nie potrzebowalibyśmy zagranicznych gości z tej branży, polska scena zaczyna być samowystarczalna.

Moduł T.E.R. nosi tytuł „Fingerprints” i pod względem formy jest najsurowszy ze wszystkich trzech, przy tym najmocniej nastawiony na eksplorację coraz to kolejnych pól brzmieniowych syntezatorów. Jedno i drugie w tym wypadku tylko pozornie jest paradoksem. Sam gdybym usiadł przed takim systemem modułowym pewnie intuicyjnie podążyłbym w takim kierunku. Najmocniej przemawia do mnie utwór pierwszy, konfrontujący posępne syntetyczne plamy z brzmieniami elektronicznej i żywej perkusji. Ciekawie wykorzystane perkusyjne dźwięki pojawiają się i później, ale momentami (utwór drugi i czwarty) całość cierpi na pewną monotonię. Są jednak (trójka) motywy rozwijające się ciekawiej, kojarzące się trochę z Tangerine Dream, a trochę z serią Spectrum Spools, do której – jak wiedzą czytelnicy tego bloga – mam pewną słabość. Numer szósty wskazuje z kolei na to, że moduł T.E.R. i moduł Mirt stworzyłyby duet idealny. Zaraz, zaraz, ale oni przecież już regularnie grywają w duecie!

Drogi Mikołaju, daj mi już więc może święty spokój. Systemy modularne zostawię w rękach innych, z tamtych klocków i tak bym pewnie niczego sensownego nie złożył, za to – korzystając z tego, że łącze internetowe i tak już posiadam – posiedzę i pooglądam sobie takie oto porno.

MIRT „Rite of Passage”
Cat|Sun 2013
Trzeba posłuchać: żab, dialogów, syntezatorów.

T.E.R. „Fingerprints”
Cat|Sun 2013
Trzeba posłuchać: utwór numer 1.