Rewolucja jedzie, jedzie, jedzie na peryferia

O Kraftwerk było już niedawno w kontekście wielkich rewolucji. Dziś koncert, więc wrócę do tematu – choćby po to, żeby zauważyć ciekawe zestawienie. Bo przed Niemcami grać będzie (w poznańskiej Starej Gazowni) duet Niwea. Czyli zanim publiczność usłyszy „Neon Lights” z opowieścią o centrum wielkiego imperium skąpanym w świetle neonów, Niwea pokaże peryferia, które rozświetla tylko neon supermarketu, i to zepsuty, migający. Dwie bardzo silne estetyki, muzycznie może nie do końca łatwe do zestawienia, ale jeśli rozmawiamy o wizji artystycznej wychodzącej poza muzykę – lepszej kombinacji bym na pewno nie wymyślił.

Właśnie wyszła solowa płyta Wojciecha Bąkowskiego, połowy Niwei. Materiał powstawał długo, ale nie odchodzi daleko od stylu zespołu – po prostu nośnikiem tego stylu jest w znacznej mierze sam Bąkowski. Na „Kształcie” łączy poezję i muzykę w sposób chyba jeszcze bardziej ascetyczny i chłodny. Na oszczędnych motywach dźwiękowych wykonywanych z wykorzystaniem samplera, na tle pojedynczych uderzeń perkusji deklamuje teksty (tu przypomina mi się określenie Ralfa Hüttera: Sprechensingen – jawohl!), tworząc na tyle sugestywną atmosferę, że od razu mamy też wyobrażenie jakichś pustych i przygnębiających scenerii, wizualizacji dla tej muzyki. „Kształt” to w zasadzie trzy żywioły artystyczne Bąkowskiego w jednym: muzyka, tekst i plastyka. Ta ostatnia ważna ze względu na edytorską formę winylowego wydania płyty (w tej chwili dostępna na cd), tytuł, ale jeszcze jeden fakt. Kiedy mój kolega redakcyjny Piotr Sarzyński wręczał Bąkowskiemu Paszport POLITYKI – właśnie w dziedzinie sztuk wizualnych – przeprowadził z nim też wywiad, w którym ten opowiadał o ważnej dla niego wystawie Mirosława Bałki: „Była wierszem z kształtów, zapachów, temperatury i dźwięków. Abstrakcyjnym wierszem”. Trudno się oprzeć wrażeniu, że „Kształt” jest rodzajem odpowiedzi na tamto wspomnienie.

Sporo ciekawych wspomnień zawiera jedna z niewielu tak obszernych i kompletnych biografii grupy Kraftwerk, która właśnie wyszła po polsku: „Kraftwerk. Publikation” Davida Buckleya. Jest może nieco nacechowana angielskim punktem widzenia autora, dziennikarza „Mojo”, ale z drugiej strony – Buckley udowadnia swoje bliskie związki z Niemcami, ściąga do współpracy ważnych rozmówców: Wolfganga Flüra i Karla Bartosa, którzy jak zwykle wnoszą dość krytyczne spojrzenie na dzieje zespołu, a także basistę Eberharda Kranemanna, który z mitologią wczesnego Kraftwerku rozprawia się bardzo bezlitośnie. Przypomina, że zespół długo działał w ogóle bez Hüttera i że ukształtwany został raczej przez nieobecnego już w składzie Floriana Schneidera.

Buckley przedstawia też niekorzystną dla członków Kraftwerk wersję rozstania z producentem Connym Plankiem po nagraniu kluczowej płyty „Autobahn”. Gdy przyjeżdża do Düsseldorfu amerykański wydawca z walizką pieniędzy (i pistoletem w kaburze!), Florian i Ralf szybko spłacają Planka 5 tysiącami marek, wszystkie prawa przepisując na siebie, podczas gdy Plank – co potwierdzają znajomi muzycy i rodzina – był wręcz głównym twórcą repertuaru na tej płycie. Oczywiście problem Buckleya polega na tym, że nie dostaje wersji drugiej strony – Ralf i Florian nie współpracowali przy tworzeniu książki, a wymowna scena, w której jej autor zostaje odprawiony z kwitkiem spod drzwi studia Kling Klang, świadczy o tym, że byli kompletnie niezainteresowani jakimkolwiek dialogiem.

Wydaje się, że w „Publikation” jest więc trochę, jeśli nie stronniczości, to przynajmniej lekkiej zawiści w stosunku do eleganckich i bogatych głównych mistrzów zakonu Kraftwerk. Ale trzeba przyznać, że autor pieczołowicie zbiera wszystkie najważniejsze wypowiedzi Hüttera z drugiej ręki. Poza tym ten obraz neutralizują kapitalne opowieści różnych brytyjskich muzyków, których Buckley nakłonił do zwierzeń w związku z inspirującą siłą Kraftwerku, choćby Andy’ego McCluskeya z OMD i Johna Foxxa. Świetne są uwagi dotyczące wizualnej strony działań zespołu, pochodzące od Petera Saville’a, wybitnego pracującego dla Factory. Ewidentnie też wychodzi z autora książki fan Davida Bowiego – porównuje jego karierę z popkulturową misją grupy Kraftwerk tak często, że chwilami ta interesująca opowieść zamienia się w rodzaj biografii porównawczej. Moc Kraftwerk i szybkość, z jaką przemieszczało się po świecie ich „fahr’n, fahr’n, fahr’n” były tak wielkie, że nie tylko my bywaliśmy dla nich peryferiami, świat anglosaski też musiał się przy okazji tej historii wczuć w rolę peryferii niejeden raz.

David Buckley „Kraftwerk. Publikation”
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013
Przekład: Maciej Szymański, wstęp: Karl Bartos.

WOJCIECH BĄKOWSKI „Kształt”
Bocian 2013
Trzeba posłuchać: „Najazdy podłogowe”, „Urodziłem się każdego dnia”.

PS Kilka dni po występie na Malta Festivalu Niwea gra w muzeum.