Tylko polska muzyka może zaszkodzić polskiej muzyce

Środowiska autorskie i MKiDN ogłosiły bardzo zły plan promowania polskiej muzyki. Chcą zmusić nadawców radiowych, by zadekretowane w ustawie – a więc wymuszone – 33 proc. polskiego repertuaru (a dokładnie 3/4 tych 33 proc.) grali w porze największej słuchalności, czyli między 6.00 a 23.00. Wprawdzie program wielu stacji komercyjnych w tych godzinach uważam za debilny, to jednak zmuszanie ich do grania polskiej muzyki o określonej porze wywoła skutki jeszcze bardziej idiotyczne – puszczać będą w kółko złote polskie przeboje, z poczuciem, że państwo ich terroryzuje. A ich odbiorcy będą tego słuchać z poczuciem dokładnie identycznym.

Wyobraźmy sobie analogiczną sytuację w filmie. Pomyślmy, co by było, gdyby Sejm ogłosił, że teraz PISF nie tylko będzie dostawał pieniądze w postaci podatku od kin, ale że będzie nakazywał kinom granie polskiego repertuaru w godzinach z najlepszą widownią i w weekendy. Po pierwsze, chyba nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszedłby taki pomysł do głowy. Po drugie, to prosty sposób, by doprowadzić do bankructwa kina, a co za tym idzie… także kasę PISF-u. A zatem wróćmy na pole komercyjnej radiofonii: nadawca prezentujący polski repertuar w nocy (ale płacący od niego ZAIKS artystom) to ciągle lepszy nadawca niż ten, który puszcza tych samych artystów w dzień, a zaraz potem upada na pysk i już nie ma z czego im zapłacić zaległych tantiem, n’est-ce pas?

Pozytywnym przykładem promocji polskiej muzyki jest za to kompilacja „Exploratory Music From Poland” dołączona do magazynu „The Wire” dzięki staraniom AudioTonga i Instytutu Adama Mickiewicza. Właśnie dostałem drugą część tej kompilacji, której na łamach pisma towarzyszy olbrzymi tekst o nowej polskiej muzyce. I myślę, że nie ma lepszej promocji nawet wewnątrz kraju niż opowieść Wojcka Czerna o opłatach za psucie muzyki w jego studiu (opowiada, jak używanie metronomu zdecydował się pobierać od nagrywających w Rogalowie wykonawców opłatę, bo psuje on naturalny rytm) albo opowieść Maćka Cieślaka o jego wymarzonym brzmieniu czytane na łamach zagranicznej prasy. Biba Kopf nieźle wywiązał się z zadania – tym cięższego, że przyjechał do Polski w okresie żałoby po 10 kwietnia, więc zamiast chodzić na koncerty mógł tylko rozmawiać…

Sama kompilacja w części drugiej jest bardziej eklektyczna niż poprzednio, co mnie przynajmniej kilka razy wprawiło w lekką konfuzję. Nie jest też tak równa – a może ja to odbieram w ten sposób. Co nie zmniejsza jej wartości – to dokument rozwoju polskiej muzyki improwizowanej, elektronicznej, pogranicza jazzu. Gdyby już ustawodawca koniecznie chciał wykańczać komercyjne stacje obligatoryjnym graniem polskiej muzyki, to proponuję chociaż zakazać im grania Edzi Górniak i nakazanie emisji materiału z tej kompilacji. Śmierć będzie szybka i bezbolesna, a przy okazji kilku awangardowych wykonawców doczeka się zasłużonej tuby promocyjnej.

Dziś w radiowej Dwójce o 23.15 rozmowa z Marcinem Barskim z AudioTonga – o nowościach z jego labela, ale też o tej polskiej eksportowej kompilacji

Różni wykonawcy „Exploratory Music From Poland, vol. 2”
AudioTong/IAM/”The Wire”
(bez oceny)
Trzeba posłuchać:
Mikrokolektyw „Rocket Star”, Gadomski/Mirt „Track With Hang”, Dziady „Gaseous God”, Piotrowicz/Stangl/Zaradny „Olive Queen”