Spieszmy się rozdawać paszporty

…tak szybko artyści uciekają nam z tego kraju na dowód osobisty. Ha. Nie obędzie się dziś bez wpisu o polskim twórcy. Wieczorem Paszporty „Polityki”, a gdy reszta kolegów pilnie ćwiczy wręczanie na sucho na próbie generalnej w Teatrze Wielkim, ja odpowiadałem rano na pytania na śniadanie, częściowo w ich imieniu. Ale zamiast opowiadać o poszczególnych nominowanych, których jest 21 i tworzą ciekawe towarzystwo (cały ranek starałem się utrwalić sobie parę ciekawostek na ich temat), od razu musiałem zderzyć się z pytaniem za sto punktów (mogłem się tego spodziewać, TVP, wysoka oglądalność, bystrzy pytający itp.), czyli „Dlaczego tak… niekomercyjnie?”.

Słyszałem już to pytanie z różnych stron, nawet w korytarzu macierzystej redakcji, domyślam się też, że zadałoby je chętnie wielu czytelników pamiętających czasy nagród dla – żeby zostać w kategorii muzyki popularnej – Edyty Bartosiewicz, Grzegorza Ciechowskiego czy Kasi Nosowskiej. Lata 90. były dla nominujących dość jasne i oczywiste… przynajmniej z dzisiejszej perspektywy. Kapituła zajmuje się – z tego, co się zdążyłem zorientować, bo staż w temacie mam niewielki – zauważaniem tego, co w kulturze liczy się dziś i liczyć się będzie tym bardziej za rok czy dziesięć. A nie tego, co się liczy od kilkunastu lat. Tym drugim zajmuje się już zwykle całkiem szeroka publiczność, a nawet listy bestsellerów. Więc liczy się to, co wyda się oczywiste, ale właśnie za lat dziesięć.

Nie chcę się mądrzyć na temat Paszportów, bo gdy powstawały, ja jeszcze nie zajmowałem się zawodowo dziennikarstwem. Ale mam swoje zdanie na temat dynamiki rozwoju kultury (jest większa niż w latach 90.), na temat ilości ciekawych różnych zjawisk w tych samych dziedzinach (jest większa niż w latach 90.) i na temat szybkości przenikania polskich artystów na Zachód (jak wyżej). Nie mówiąc o uniwersalności tego, co ci artyści robią (znów większej), która sprawia często mediom fizyczny problem z błyskawicznym ukochaniem ich tu i teraz. To wszystko trochę skomplikowało sytuację krytyków, którzy podsuwają nam nominację, no i samej kapituły, starającej się o sprawiedliwy werdykt. Więc jeśli będziecie oglądać dziś galę bezpośrednio lub w TVP, pomyślcie o tym, gdzie ci ludzie będą za kilka lat.

Gdyby była instytucja poczekalni paszportowej, wpuściłbym do niej już teraz idealny przykład posegmentowanej i kłopotliwej nowej sztuki, płytę Kixnare’a. Producent jest z Częstochowy, mieszka w Krakowie, ale pseudonim ma międzynarodowy. Zebrał już sporo pochwał od słuchaczy za granicą, ale media w Polsce go nie rozpieszczały (chociaż pięknie wydana płyta „Digital Garden” z końca zeszłego roku wydana przez U Know Me Records – tych od Teielte – to nawet nie do końca debiut). Tworzy muzykę, która może się podobać wszystkim, ale jednak wywodzącą się z niszy. No i artysta – nie mam złudzeń – dotrze na cały świat jeszcze zanim ktokolwiek zdąży go w Polsce nagrodzić. Nieuchronność.

Podczas gdy krytycy będą się zastanawiali, ile w tym jest hip-hopu, ile IDM, a ile czegoś jeszcze nowego (a co na pewno można by było opakować w jakiś skrót), każdy posiadacz pary uszu zauważy, że „Digital Garden” to płyta, która hojnie rozdaje melodie, w dodatku dość oldschoolowe, motywy syntezatorowe przypominające chwilami to, co słyszał w latach 80. albo strzępki wokalnego jazzu z lat 70. W dodatku jest to album, na którym świetnych pomysłów autorowi wystarcza do samego końca. I nie są to patenty na muzyczne oszustwa, bo nie jest to płyta-fajerwerk, na której liczyłyby się wyłącznie świeże rozwiązania brzmieniowe. Przeciwnie – najbardziej doceniam u Kixnare’a naturalną muzykalność. Bardziej niż jako skazanego na muzyczną niszę producenta widziałbym Łukasza Maszczyńskiego (który się pod tym pseudonimem ukrywa) na fotelu przyszłego odświeżacza krajowego popu – coś jak Smolik, tylko kilka lat później. Właśnie tych kilka lat miałem na myśli, pisząc powyżej o paszportach. Kwestia tylko, jak takich wszystkich Kixnare’ów dziś wyłapać i nagrodzić odpowiednio szybko, zanim sami wyrobią sobie paszport.

KIXNARE „Digital Garden”
U Know Me 2010
7/10
Trzeba posłuchać:
„Tomorrow”, „Boogie Back”, „Rising Sun”.

Kixnare – Tomorrow [UKM 002] by U Know Me Records