Niezwyciężone Opole: wieczna Maryla, bohaterski Pietrzak i dobry Omen

Nową nadzieją weekendu był niewątpliwie Tomasz Siwak, wokalista i lider radomskiej grupy Omen, niesprawiedliwie ukrywanej przed światem przez jakieś ćwierć wieku. Na festiwalu w Opolu wystąpili od razu w gwiazdorskim koncercie Premiery i fakt, że ich piosenka Wiem tylko ty nie dostała głównej nagrody, jest tylko potwierdzeniem nowych, czystych i przejrzystych zasad, jakimi kieruje się telewizja publiczna. Bo przecież na co dzień pan Siwak jest prezesem zarządu PGE Energia Odnawialna S.A., spółki zależnej PGE (kontrolowanej przez Skarb Państwa)*, która z kolei była sponsorem głównym opolskiego festiwalu. Można więc powiedzieć, że sponsor główny wysłał swego najbardziej energetycznego przedstawiciela do konkursu, który na trybunach oklaskiwała mocna reprezentacja fanów przebranych – tu godna podziwu identyfikacja – w przeciwdeszczowe płaszcze i kapelusze PGE. Płytę zespołu wydała właśnie agencja nagraniowa publicznego radia. A cała opolska operacja przyniosła błyskawiczny efekt w postaci niemal 10-procentowego wzrostu liczby fanów grupy na Facebooku – z soboty na niedzielę zwiększyła się ona z 325 do 347 osób, co jednoznacznie pokazuje siłę sprawczą tegorocznej imprezy.

Rywalizacja była pasjonująca, bo w wyścigu z Omenem startował także zespół NaVi, również wydawany nakładem Polskiego Radia, współtworzony przez regionalnego działacza związanego z PiS Pawła Poszytka, obecnie prezesa zarządu Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, prowadzącej w imieniu Skarbu Państwa europejskie programy edukacyjne. Piosenka nosiła tytuł Teraz wiem. Ja teraz wiem, że kadry urzędnicze po dobrej zmianie tworzą ludzie utalentowani, a przede wszystkim – doskonale potrafiący łączyć pasję i kompetencje zawodowe. A wreszcie mający w sobie imponującą dozę pokory. – Bez szczęścia byłoby słabo. Natomiast praca jest nieodzowna – opowiadał Tomasz Siwak (zwany niegdyś przez kolegów „Albinem”) radomskiemu serwisowi cozadzien.pl. – Ten, kto coś uzyskał za pomocą znajomości, szybko to straci, bo po prostu wyjdzie na jaw, że się do tego nie nadaje.

Złudzenia ważą parę ton – śpiewa dziś Siwak na płycie Co mnie tutaj trzyma. Jak głosi nota promocyjna, niewątpliwym atutem nowego materiału są świetne czucie rytmu, niestandardowe bity i wyjątkowy sound nagranych piosenek oraz całość opakowana w wyjątkowe rockowe brzmienie. Jako stały odbiorca energii elektrycznej – i współpracownik Polskiego Radia – muszę ostrożnie dawkować komplementy. Ktoś to wziąć za sugestię, że to były już wszystkie atrakcje festiwalu.

Jak to bywa przy starciach dwóch niewątpliwych gigantów – wygrał ktoś trzeci. Główną nagrodę opolskich Premier zdobyła niezaangażowana Kasia Cerekwicka z całkiem zgrabną power balladą. Obok nich wystąpili m.in. Zakopower, Formacja Nieżywych Schabuff i Izabela Trojanowska. Jak bumerang wracał temat mijania. Zakopower śpiewali Było minęło, Trojanowska: Idę na skos, a piosenkę Formacji moja sześcioletnia córka skomentowała słowami Bym chciała to ominąć.

Była też grupa Pectus, która podobno po raz pierwszy od wielu lat nie zagrała w telewizji piosenki Barcelona*. Z długiego twórczego impasu pomogła im wyjść z pewnością sama Maryla Rodowicz, która zaprosiła ich dzień wcześniej na koncert ze swoim repertuarem zebranym przy okazji scenicznego jubileuszu (zagrali zgrabnie Małgośkę, choć najlepsza zdaniem mediów – której to opinii Polifonia nie podziela – była Doda). „Kobieta orkiestra”, jak nazwali Marylę prowadzący, twardo dawkujący dowcip i anegdotę przez cały czas trwania festiwalu. I wpuszczający mgiełkę szampańskiego nastroju w refleksyjną na ogół materię piosenek, a przede wszystkim łagodzący ton w chwilach grozy – gdy Maryla Rodowicz, mimo braku sukienki i obuwia, rzucała się w wir tańca, gdy parodiowano dawnych wokalistów (Kombi) czy wreszcie torturowano starsze osoby (Stan Borys).

Trzeciego dnia festiwalu miała się jeszcze pojawić na scenie Edyta Górniak – chyba jedyna spośród najwybitniejszych krajowych wokalistek, która od lat jest w stanie zmieścić wszystkie swoje największe przeboje (w tym repertuar coverowy) w 15-minutowym recitalu. Ba, dołączyła jeszcze – najwyraźniej dla podkreślenia oryginalności swojego opolskiego występu – własne wykonanie piosenki Dziwny jest ten świat.

Tej dawki emocji publiczność nie była w stanie jednak wytrzymać już drugiego dnia. Tylko najwytrawniejsi odbiorcy kultury narodowej w pustoszejącym szybko amfiteatrze dotrzymali kroku Janowi Pietrzakowi, którego dowcipy, oprawione w wyrafinowanie akademii i lekkość mszy żałobnej, nie wszyscy zrozumieli. Dżdżysta i zimna pogoda hamowała emocje – jak to ujął bohater wieczoru. Ale – jak wiemy z historii – cisza często jest odpowiedzią na słowa prawdziwych innowatorów, burzycieli zastanego porządku. Tak było również z tym przypadkiem peerelowskiego Konrada Wallenroda, który sam opowiedział o sobie najlepiej: jako o jedynym polskim autorze cytowanym przez dwóch amerykańskich prezydentów i człowieku, który – mimo zakusów złowrogich „szkopów” i „kacapów” i innych, w dużej części wymienianych z nazwiska – niemal w pojedynkę przeprowadził nas z PRL-u do Polski. Ba, tego wieczoru tak się rozpędził, że zaczął nas nawet prowadzić w drogę powrotną.

Jan Pietrzak wpisał się w ten sposób w przesycony historyczną zadumą klimat weekendu, podczas którego na YouTube można było obejrzeć nowy film animowany – wspólne dzieło IPN i Platige Image – o tym, jak zaatakowani przez odwiecznych wrogów (patrz wyżej), a potem skrzywdzeni przez sojuszników Polacy po sygnale od papieża wygrali w końcu II wojnę światową. Już nawet skłonny byłem dopatrywać się w niezbyt dokładnie wyrenderowanych rysach bohaterów twarzy Jana Pietrzaka, gdy nagle zdałem sobie sprawę, że w filmie jest poważny błąd – omyłkowo podaje on mianowicie czas trwania II wojny światowej jako 50 lat. Każdy, kto widział opolski benefis Pietrzaka, dobrze wie, że prawdziwa wolność nadeszła dopiero teraz, ćwierć wieku później.

A 50 lat to oczywiście czas trwania artystycznej kariery Maryli Rodowicz.

*Pierwszy o stanowiskach urzędniczych muzyków grup Omen i NaVi poinformował w weekend „Fakt”.

*Niestety, akapit zdezaktualizował się podczas koncertu After Party, kiedy Pectus (sam usiadłem już do pisania tekstu) jednak wykonał piosenkę Barcelona. Dziękuję czytelnikom za informację.