Ujawniamy prawdziwego muzyka Gorillaz

Dziś koncert Gorillaz w Warszawie, za cztery dni w Katowicach. I to jest wydarzenie tygodnia, bo choć najnowsza płyta należy do tych słabszych, to przecież rysunkowego zespołu Damona Albarna nie było jeszcze na polskich scenach. W dodatku występują z całym wianuszkiem gości i w wersji dość bezpośredniej jak na dotychczasowe próby ukrywania się za animacjami. Hasło tytułowe należy więc traktować jako bezczelny sposób przyciągania uwagi, ale zarazem sygnał, że Gorillaz będą tu i teraz (pozwoliłem sobie nawet zadać organizatorom* pytanie, czy pojawią się we własnej osobie i dostałem odpowiedź twierdzącą). Poza tym jest to idealna okazja, by zdradzić personalia jednej z postaci z zaplecza koncertowej wersji grupy Gorillaz. Bo jeśli nie dla Damona Albarna, to może warto się było występem (wiem, wiem – wyprzedanym i w ogóle) zainteresować ze względu na – uwaga, kolejny clickbait – tego tajemniczego pana:

Pan nazywa się Jesse Hackett, gra w koncertowym składzie Gorillaz na klawiszach (zdjęcie sprzed kilku dni), i wydał w tym roku płytę lepszą niż zespół Albarna. Nie wierzycie? Bardzo proszę: rzecz nazywa się Ennanga Vision i przynosi współczesne spojrzenie na muzykę afrykańską – i tę imprezową, nowoczesną, i tę weselną, nieco bardziej tradycyjną, a wreszcie tę dworską, ukształtowaną przed wiekami. Bo Hackett pochodzi wprawdzie z Wielkiej Brytanii, ale (to rodzaj wyrwania z kontekstu nie mniejszy niż w wypadku Albarna zamieniającego się w cztery rysunkowe postaci) równie dobrze mógłby być poddanym królestwa Bugandy, przeżywającego wieki wzlotu i potęgi, kiedy myśmy tu z całą naszą cywilizacją chrześcijańską budowali wielką Europę i wymyślali łyżki dla Francuzów. Dziś to tylko część państwa ugandyjskiego, choć ciągle istniejąca, bo po kilku dekadach kryzysu – z ucieczką króla do Wielkiej Brytanii – monarchia bugandyjska została przywrócona, co zasadniczo zapewnia tym terenom tradycję nieco bardziej niezakłóconą niż nasza.

Muzycznie też jest ciekawie. Postmodernistyczna płyta Hacketta to kolejny pomysł nieco na modłę Marka Ernestusa (sumują się te wyprawy w jakiś trend), czyli podróż człowieka, który dobrze rozumie współczesną produkcję muzyczną, po brzmienia miejscowych instrumentów – olbrzymich ksylofonów (Amadinada) czy harf (Endongo), na których gra tu spadkobierca tradycji bugandyjskich Albert Ssempeke – i partie wokalne w suahili, znakomicie zaśpiewane przez Otima Alphę czy wreszcie lokalną muzykę syntezatorową Geoffreya Opiyo Twongweno. Hackett nie ma jednak zdecydowanie klubowych zapędów, jakie widać u Ernestusa. Powstała w wyniku jego współpracy z afrykańskimi muzykami płyta jest bardzo różnorodna pod względem tempa i nastroju. Przesiąknięta to beztroskimi pasjami (Like a Football o gwiazdach piłki nożnej) Ugandyjczyków, to znów śladami spraw wagi narodowej (jak Killing Gosts z fragmentem przemówienia prezydenta Museveniego, tego, który pomagał w restauracji monarchii bugandyjskiej). W całości nie jest to ani płyta piosenkowa, ani nawet taneczna – chwilami wręcz eksperymentalna. Przybliża tamtejszą tradycję, nie odzierając jej jednak z pewnej aury tajemniczości. Hackett ma przy tym słabość do plastikowości i taniości barw elektronicznych instrumentów wykorzystywanych w Afryce – jest w tym konsekwentny, bo swoje pierwsze nagrania solowe realizował dekadę temu na keyboardzie Yamaha PSR znalezionym w śmietniku.

Finalne brzmienie Ennanga Vision nie ma jednak nic wspólnego z amatorką czy siermięgą. Jest to również muzyka bardzo precyzyjna wykonawczo. Część bębnów została już po afrykańskich sesjach dograna w Londynie przez Toma Skinnera, świetnego perkusistę, który z Hackettem gra w Owiny Sigoma Band, gdzie na basie towarzyszy im zresztą brat tego ostatniego, Louis Hackett. Poza tym Skinnera z kolei usłyszymy w Sons Of Kemet i Melt Yourself Down. Zastanawiające, jak mocno brytyjska scena jest dziś splątana w rejonach bliskich muzyce afrykańskich. A fakt, że wszystkie te ścieżki krzyżują się również w okolicach osoby Albarna (Africa Express!), świadczy o tym, że cały czas ma on potężny wpływ na tę brytyjską scenę – albo przynajmniej uważnie ją śledzi.

Odwróćmy na chwilę proporcje: Słuchaczom Ennanga Vision polecałbym także nagrania tej nieco mniej konsekwentnej artystycznie, ale jednak liczącej się formacji, jaką są Gorillaz. Nie znajdziecie bardziej przewrotnej zapowiedzi ich dzisiejszego koncertu w Warszawie.

ENNANGA VISION Ennanga Vision, Soundway 2017, 8/10

*Koncerty są wynikiem współpracy między zespołem a platformą T-Mobile Electronic Beats – to tak dla ścisłości