Płyta drogi na Ostrołękę

Napisać, że Raphael Rogiński jest mistrzem, byłoby trochę banalnie. Udowadniać, że ma własne brzmienie, byłoby czymś już zupełnie niepotrzebnym i w dodatku mniej przyjemnym niż samo słuchanie. Odkryć, że potrafi zapraszać różnych ciekawych muzyków do swojego świata i dalej jest to jego świat, byłoby odkrywaniem Ameryki. Słuchałem więc sobie po raz nie wiem który płyty Zaświeć Niesiącku and Other Kurpian Songs nagranej przez Rogińskiego w duecie Żywizna z Genowefą Lenarcik, śpiewaczką z Kurpiów, która głos ma nieprawdopodobny, a jej ludowa gwara brzmi chwilami jak język równie daleki, co te strofy poezji Langstona Hughesa z jednej z poprzednich płyt Rogińskiego, i zastanawiałem się, co w związku z tym dałoby się zauważyć. A jest tu taki element, że proszę siadać – i koniecznie dać głośniej.

Afryka z Kurpiami na planie muzycznym łączy się bezbłędnie. Perkusyjne, misterne techniki Rogińskiego z surowym, potężnym śpiewem (skądinąd – gdzie nie spojrzeć, Rogiński takiego właśnie otwartego, mocnego śpiewania kobiecego w różnej formie szuka) po prostu musiały się polubić. Wiedziałem, że tak będzie. Ale drugi plan – oto coś, co tu robi przy kolejnych odsłuchach niesamowitą różnicę. Pamiętam dawną opowieść Kuby Suchara, której słuchałem wtedy jako prowadzący w radiowej Dwójce: o sesji nagraniowej z Robem Mazurkiem, która odbywała się w lesie, o naturalnych przeszkodach, burzy, deszczu. Nazywało się to potem Forest Underground i trafiło jako film bodaj do galerii BWA we Wrocławiu. Kuba mówił też o specyficznej akustyce takiego miejsca wśród drzew. Szkoda tylko, że nie miał wtedy do pomocy Marcina Lenarczyka i Sebastiana Witkowskiego. Jeśli ktoś czasem chodzi do kina, mógł się zorientować, że obaj ci grywający czasem muzykę panowie (jeden jako DJ Lenar, drugi choćby w zespole Najakotiva) często pracują przy udźwiękowieniu filmów. I robią to dobrze. Tutaj, przy Żywiźnie, zrobili coś więcej.

Jest oczywiście burza (w utworze Cyranecka), są świerszcze, mnóstwo ptaków, szczeka pies, warkocze ciągnik. Szumią drzewa, a nade wszystko – słychać prawdziwe powietrze, nie to suche, wysterylizowane z klimatyzowanego studia nagraniowego, tylko nieprzetworzone, pełne, wilgotne, pachnące dzikością i odpowiadające Genowefie Lenarcik lekkim echem (a może to już jakiś patent Lenara?). Pomysł na realizację dźwiękową płyty Żywizny już sam w sobie zasługuje na Fryderyka. Wykonanie – na drugiego. Przysiągłbym, że słyszę gdzieś w tle tę mityczną, filmową drogę na Ostrołękę, chociaż wiem, wiem – dźwięk zbierany był jeszcze dalej na północ niż północna część Mazowieckiego. Ale nie o to chodzi – w momentach, kiedy zostajemy sam na sam z gitarą Rogińskiego, co się tu zdarza, dialog dalej trwa – tyle że rozmawiają z nim już nie partie wokalne, tylko te dźwięki otoczenia. W Na polu mamy wręcz całą feerię dźwięków, które kreują razem z meandrami gitary, tym razem już mocniej modulowanej, efekt lądowania UFO na tej drodze na Ostrołękę. I jeśli po tylu odsłuchach na liczniku, ile mam ja, całość przestanie już was tak zaskakiwać, pozostanie wejść głębiej w tło. Bo w tym jednym fragmencie odnaleźć można energię kosmiczną, psychodelię, a może, mój Bozez, mój Bozez, nawet jakąś siłę nadprzyrodzoną.

Gdybym wiedział, że pod Ostrołęką drzemią takie pokłady muzycznego transu, pewnie częściej chodziłbym z ojcem do lasu zamiast słuchać muzyki. Choć Żywizna pokazuje poniekąd, jak te dwie czynności połączyć. Tego typu muzyka brzmi jak nie stąd, a jednocześnie przecież nie mogła powstać nigdzie indziej. W końcu jesteśmy krajem lasów (żeby nie powiedzieć, że z całym krajem jesteśmy w lesie). Może pora zacząć z tego korzystać.

Populista presents ŻYWIZNA Zaświeć Niesiącku and Other Kurpian Songs, Bołt 2016, 9/10