20 tegorocznych płyt, które warto poznać

Druga część zestawienia rozpoczętego poniedziałkowym wpisem. Czyli subiektywny przegląd pierwszego półrocza 2016, mam nadzieję, że w tej odsłonie ciekawszy i mniej oczywisty niż poprzednio. Zarazem przegląd wybiórczy, bo albumów wartych uwagi było od stycznia (niezły rok) bardzo dużo i wypełniłyby jeszcze co najmniej jedno takie zestawienie, o czym dobrze wiedzą stali czytelnicy Polifonii. Poniżej jest jednak dość różnorodnie i gwarantuję, że każdy znajdzie tu coś, co mu się zupełnie nie spodoba. Opisy z konieczności skrótowe (tworzenie takich zestawień to najpierw przygoda, a na końcu koszmar), ale załączam linki do dłuższych recenzji i fragmenty muzyki. Jeśli wdała się w to odrobina chaosu, to dlatego, że słuchałem przy pisaniu płyty nr 8. Kolejność alfabetyczna, ale wybór nieprzypadkowy.

IDRIS ACKAMOOR & THE PYRAMIDS We Be All Africans, Strut 8/10
Nestor jazzu na tropach muzyki afrykańskiej (podróżował po tym kontynencie w latach 70.) plus grupa weteranów i młodych pasjonatów. Testowane to bywa ostatnio często, ale nie zawsze się udaje. Tu wyszło. Długie motywy na We Be All Africans, śpiewność, otwartość, uduchowienie – to wszystko przemawia za tym, żeby tej płyty słuchać w oderwaniu od gatunkowych uprzedzeń.

THE AVALANCHES Wildflower, Modular 8/10
Atmosfera imprezy, jaką pamiętamy z poprzedniej płyty – debiutu wydanego 16 lat temu. Nagrania z niewyczerpanego archiwum nagrań z lat 60., albo nawet starszych, obudowane charakterystycznymi dla The Avalanches dodatkami: a to fragmentem filmowego dialogu, a to słodką partią fletu, dodatkową warstwą smyczków, podbite tanecznym beatem i zręcznie złożone w mozaikową całość.

OLA BILIŃSKA Libelid, ŻIH 8/10
Nie byłem aż tak wielkim fanem Berjozkele, ale zapisuję się do fanklubu Libelid. To duża, ważna, piękna, świetnie wymyślona i dopracowana płyta, której wartość wykracza poza rekonstrukcję zagubionych w przeszłości pieśni w jidysz, często tradycyjnych, ludowych.

SUZANNE CIANI Buchla Concerts 1975, Finders Keepers 8/10
Buchla syntezatorem roku 2016? Na to wygląda. To archiwalne, ale wcześniej niewydane nagrania koncertowe, przez wydawcę przedstawiane – nie bez pewnego uzasadnienia – jako „kobieca wersja The Silver Apples of the Moon Subotnicka”.

CURSE OV DIALECT Twisted Strangers, Monotype 8/10
Chciałbym raz na zawsze uciąć wracające pytania o Kanyego Westa. Cóż, nie podobała mi się jego płyta tak jak np. album australijskich Curse Ov Dialect wydanych przez (któżby się spodziewał) polski Monotype. W partiach przekrzykujących się raperów jest życie, a radosny śmietnik sampli wykorzystany został w sposób partyzancki, bezceremonialny i rozbrajający. Wizja alternatywnego hip hopu w tym wydaniu jest wprawdzie odrobinę archaiczna, zespół bardzo teatralny, nawet kabaretowy, dadaistyczny, ale otwarty na przeróżne wpływy, plądrofoniczny w stopniu nie mniejszym niż The Avalanches. Choć w porównaniu z Westem w przybliżeniu nikt tego nie słucha.

FIRE! She Sleeps, She Sleeps, Rune Grammofon 8/10
Trio Gustafsson-Berthling-Werliin w stylu jazzowego odpowiednika Earth. Lepsze niż wydany w tym roku kolejny album Fire! Orchestra, co wydaje się – biorąc pod uwagę różnicę siły uderzeniowej – nawet trochę zaskakujące.

FLOATING POINTS Kuiper, Pluto 8/10
Nu-jazz z krautrockową rytmiką i zatopiony w brzmieniach starych maszyn (Buchla, Oberheim, Arp Odyssey). EP-ka, która trwa tyle, co krótki album (32 minuty) i ma takiż ciężar gatunkowy, więc warto ją uwzględnić w zestawieniu. Pod pewnymi względami (dwa utwory, bezdyskusyjna strona A znana wcześniej w wersji cyfrowej) to nawet singiel, a jeśli tak, to być może singiel roku – jak na razie. Trudno tylko stwierdzić, czy to bezbłędna kontynuacja Elaenii, czy świetna zapowiedź nowej płyty. Na starcie darmowe, ale aż chce się płacić.

hain-orourke-ambarchi

KEIJI HAINO, JIM O’ROURKE & OREN AMBARCHI 君は気がついたかな 「すみません」 という響きがとても美しいことに それ以上悪くしないように (I Wonder If You Noticed „I’m Sorry” Is Such a Lovely Sound It Keeps Things From Getting Worse), Black Truffle 8/10
Dużo miejsca zajął sam tytuł, tymczasem album na pewno nie dla wszystkich, ale temat wolnej improwizacji w tym roku to jak dla mnie zamyka. Nie mam nawet czego podlinkować (proszę więc nie klikać na ptaka). Ale w tych 80 minutach wiele osób znajdzie coś dla siebie, a przy tym nikogo to – gwarantuję – nie pozostawi obojętnym. Najlepsza z serii płyt tria dla Black Truffle.

JACHNA / MAZURKIEWICZ / BUHL Dźwięki ukryte, Instant Classic 8/10
Kameralna muzyka totalna, jak ją nazwałem w recenzji. Perkusista znany z Variété i pionierskich yassowych zespołów, znakomity trębacz, niezwykle pracowity i już dobrze znany, kontrabasista, wokół którego skupia się ostatnio spora część improwizującego towarzystwa. Coraz lepiej mi się tego słucha.

JULIA MARCELL Proxy, Mystic 8/10
Proste, ale bardzo w tym roku potrzebne piosenki, którymi nasza eksportowa wokalistka wraca na łono polszczyzny. Jak żadna dotąd płyta – nawet osobiste Sentiments Proxy naświetla też osobę autorki. Trochę tak, jakbyśmy dotąd widzieli Marcell w trzech wymiarach i dokonali odkrycia, poznając nowy.

KEVIN MORBY Singing Saw, Dead Oceans 8/10
Trochę Cohena, trochę Dylana, a trochę Lou Reeda i The Velvet Underground w motoryce sekcji rytmicznej. Morby – biorąc pod uwagę jego zespołowy staż w Woods – to taki Father John Misty, jak dla mnie mniej nudziarski i bardziej subtelny. Choć ma i szczyptę tego, za co ludzie biją brawo Tillmanowi.

NEW ROME Beginning, Room40 8/10
Błyskotliwy powrót Tomasza Bednarczyka do ambientu i zarazem chyba najlepsza płyta w jego dorobku. Bardzo czysta w formie, kontrolowana, minimalistyczna, jak większość działań tego autora. A przy tym niedoceniona chyba jeszcze bardziej niż poprzednie.

NIECHĘĆ Niechęć, Wytwórnia Krajowa 8/10
Zespół z rockowych/post-rockowych pozycji podchodzący do grania jazzu, i to z coraz lepszym skutkiem. Mieliśmy już w Polsce nieco podobną historię (Contemporary Noise), sam w pierwszej chwili niedoszacowałem więc w pierwszej chwili siłę Niechęci, na którą składają się melodyjne tematy, niesamowity ładunek energii i żywiołowość.

PARQUET COURTS Human Performance, Rough Trade 8/10
Rockowa płyta A.D. 2016? Wiele osób nie będzie musiało szukać dalej – nowojorski garaż brzmi dziś wprawdzie mniej więcej jak w latach 70., ale umiejętności i produkcja na piątym albumie Parquet Courts przewyższa to, co wtedy robiono, a Human Performance to przy okazji album bardzo różnorodny i świetnie napisany.

PĘKALA/KORDYLASIŃSKA/PĘKALA Utwory na perkusję i urządzenia elektroakustyczne, Lado ABC 8/10
Niedawno pisałem, więc będę się powtarzać. Kompozycje głównie cudze – poza jednym utworem Miłosza Pękali. Świetne wersje utworów Kubina kojarzące się z Warpowską elektroniką w klasycznej aranżacji. Do tego świetna wersja Vermont Counterpoint Reicha i kapitalna kompozycja Thymme’a Jonesa. Wszystko na instrumenty perkusyjne i te tytułowe urządzenia, które w połączeniu ze świetną techniką robią z tego momentami muzykę elektroniczną.

RÓŻNI WYKONAWCY MOST – The Beginning, MOST 8/10
A propos elektroniki. Nowy taneczny label pod skrzydłami hiphopowego Prosto. Pomysł na tę płytę to wywieźć do domku w lesie najlepszych producentów z polskiej sceny elektronicznej. Otoczenie i spotkanie całej tej ferajny, w której znaleźli się m.in. The Phantom, Hatti Vatti czy Eltron John, okazało się dość inspirujące. A wśród 11 nagrań nie potrafię wskazać ewidentnie słabego.

SHY ALBATROSS Woman Blue, Warner 8/10
Płyta, która idealnie łączy ambicje artystyczne znakomitych muzyków (z gitarzystą Raphaelem Rogińskim na czele) i potencjał dotarcia do całkiem szerokiej publiczności. W recenzji zauważałem, że piosenki zostały napisane przez Rogińskiego do klasycznych folkowych tekstów amerykańskich, co sprawia, że rzecz można oceniać w kategoriach tym bardziej uniwersalnych, światowych. Choć oczywiście gdyby Natalia Przybysz śpiewała po polsku, przebój na miejscu byłby z tego jeszcze większy. Cóż, w pewnym sensie się to sprawdziło.

KAITLYN AURELIA SMITH Ears, Western Vinyl 8/10
Utwory na współcześnie wyprodukowany modularny syntezator Buchli. Pełna drżenia, pulsująca muzyka, majstersztyk w dziedzinie generowania palety syntetycznych barw, które sprawiają wrażenie dźwięków żywych organizmów. Obok Ciani, a za chwilę – przypominam – duetowa płyta międzygeneracyjna obu pań.

COLIN STETSON Sorrow. A Reimagining of Gorecki’s 3rd Symphony, 5Hz 9/10
Owszem, III Symfonia Góreckiego w wykonaniu Stetsona i jego jedenastki współpracowników gubi niuanse, ale to cena siły rażenia – ta jest niesamowita, w kulminacji pierwszej części wręcz porażająca. Poza tym same zapętlone pomruki saksofonu Stetsona mają szczegółem inkrustować ciężkie akordy nawet w najgłośniejszych momentach. Brawurowa wersja, no i miło było sobie przypomnieć utwór przy okazji.

WACŁAW ZIMPEL Lines, Instant Classic 8/10
Minimalistyczne – na różne sposoby – Lines to album znakomity, przemyślany, ale przede wszystkim bardzo sprytny. Zimplowi udało się zarazem stworzyć wizytówkę własnej twórczości i popchnąć ją w kierunku, który chyba już zapowiada kolejne ruchy.