Elektronika bardzo analogowa

Elektroniczny zestaw pięciu mniej lub bardziej elektronicznych wieści, które mogą was zelektryzować. Festiwal Unsound, legendy, popularny serial, który warto obejrzeć (serio), i polscy artyści, których warto poznać (a zresztą pewnie ich już dobrze znacie, tylko z innych nagrań).

1. W zeszłym tygodniu Unsound ogłosił kolejny fragment line-upu. Robert Lippok zagra z Askatem z Kirgizji. Helm przejechał się pociągiem po Syberii i stworzy na festiwal inspirowany tą podróżą projekt z grupą z Grecji (The Embassy for the Displaced) i muzykiem z Rosji (Moa Pillar). Skandynawski kolektyw Body Sculptures (Posh Isolation + Northern Electronics) zagra z Sinfoniettą Cracovią. Poza tym wystąpią m.in. opisywani tu ostatnio, chwaleni zresztą: The Dwarfs of East Agouza, Mike Cooper, Peder Mannerfelt, We Will Fail. Moim zdaniem stałym elementem dekoracji powinny być jakieś generatory prądu, bo Unsound przywozi część pomysłów z okolic, które wprawdzie reprezentują kultury ciekawe, ale w małym stopniu kojarzone z muzyką elektroniczną. Dislocation w całej pełni. Jakby komuś było mało, szef artystyczny festiwal Mat Schulz opublikował właśnie pobrexitowy komentarz w „The Wire”.

2. Legendarna Suzanne Ciani nagrała płytę z wychwalaną przeze mnie ostatnio Kaitlyn Aurelią Smith. Informacja o tym jakoś umknęła mi przed wakacjami. Rzecz zawiera dużo analogowej elektroniki, zatytułowana jest Sunergy i wyjdzie we wrześniu nakładem RVNG, a jeden utwór, ten wklejony wyżej, już udostępniono na SoundCloudzie.

3. Nic nie pisałem o nowych nagraniach Aphex Twina (dwa tygodnie temu) i Autechre (maj), ale postaram się im poświęcić jutrzejsze wydanie Letniej Nocy w Dwójce. W jednym i drugim wypadku mieliśmy ostatnio festiwal nagrań, który recenzent Pitchforka nazwał nawet muzycznym odpowiednikiem bing-watchingu, czyli praktyki znanej z serwisów w rodzaju Netflixa, które wieloodcinkowe seriale wypuszczają do sieci za jednym zamachem, pchając publiczność do (wyczerpujących skądinąd) maratonów. A to mi przypomina o jeszcze jednej sprawie:

4. Zaraz będziemy mieli nowy spektakularny model kariery – od zera, dzięki popularnemu serialowi. Zadatki na taki ma Stranger Things rzeczonego Netflixa, opisywany wcześniej przez kompetentnych Seryjnych, ale jako główna grupa docelowa (podejrzewam), czyli osobnik przeżywający na bieżąco kino od początku lat 80., też się wypowiem. Kapitalnie ogrywa ten serial nostalgię, klisze ze Spielberga (całe sceny przeklejone z E.T. czy Bliskich spotkań…), młodzieżowe kino SF, małomiasteczkowe horrory Kinga i jeszcze klimaty późniejszego Z archiwum X. Muzycznie wpisuje się w tendencję powrotu do czysto elektronicznych soundtracków, których królem jest dziś Cliff Martinez, a w których niegdyś celował John Carpenter. Ale gra nie Martinez, tylko anonimowy dość duet S U R V I V E z Austin, którego sprzedawanym przez Bandcampa wydawnictwom przybyło ostatnio mnóstwo zainteresowanych i którego płyta zapowiadana na wrzesień będzie pewnie recenzowana przez wszystkie ważniejsze media. Niezależnie od poziomu – bo choć soundtrack brzmi nieźle, wczesne utwory grupy wydają mi się średnio interesujące.

5. Analogowa do szpiku kości jest też płyta, o której dziś dwa słowa. Analogowa, bo choć fenomenalnie odtwarza mechaniczna pulsację i brzmienia instrumentów perkusyjnych wykręca w kierunku, jakiego pozazdrościłby Aphex Twin (pamiętacie jego niedawną Computer Controlled Acoustic Instruments). To świetny album perkusyjnego duetu Pękala/Kordylasińska/Pękala (wcześniej znanego jako Hob-Beats, przy okazji to połowa nagrodzonego Paszportem Kwadrofonika) zatytułowany Utwory na perkusję i urządzenia elektroakustyczne. Kompozycje głównie cudze – poza jednym utworem Miłosza Pękali, niespokojnym Modular #1. Najpierw dwuczęściowy utwór Felixa Kubina (z którym współpracują od jakiegoś czasu) Renaissance Gameboy, eksponujący właśnie rozmazywaną tu mocno granicę między perkusjonaliami (w szerokiej gamie na całym albumie) a elektroniką, a właściwie elektronicznym rodowodem. Kubin w tej wersji kojarzyć się może z Aphexem ogrywanym przez sprawne formacje typu Alarm Will Sound. Choć kompozycję wcześniej wykonywał bodaj z Ensemble Integrales, więc kierunek z góry zamierzony.

Dalej mamy słynny The Black Page No 1 Zappy, czyli orkiestrowy utwór-koszmar z wpisaną weń ideą niegrywalności i wrażenia „czarnej strony” wypełnionej nutami. Ale najciekawsze wydaje mi się to, co przychodzi później. Pozornie banalny wybór – Steve Reich – nabiera sensu, gdy wsłuchujemy się w tę wersję Vermont Counterpoint, pierwotnie utworu na flet, tutaj przearanżowanego i przeniesionego w świat miękkich barw perkusyjnych, z których proste pogłosy robią efekt kosmiczno-impresjonistyczny. Kontrasty w drugiej części zapewniają brzmienia cymbałów (chyba – opis mnie tu nie poratuje), a całość jest też majstersztykiem w kategoriach pracy studyjnej.

Punktem kulminacyjnym jest dla mnie jednak utwór amerykańskiego perkusisty Thymme’a Jonesa (Cheer-Accident, Bobby Conn) Smells Like Victory, za którym polski duet nurkuje swobodnie w stronę brzmień rodem ze studiów eksperymentalnych, by wynurzyć się znów w okolicach Reichowskiego minimalizmu, odegrać wspomnianą kompozycję autorską, a wreszcie kolejny utwór Kubina Waltz Me Trust Me. Znów trudno będzie uwierzyć w to, że nie zaprogramowali tego wcześniej i nie wyszli ze studia. Cóż, zdaję sobie sprawę, że nie podbije ten album list przebojów, a ze mnie nie zrobi popularnego blogera, nie podlinkowali go jeszcze na macierzystej stronie ladoabc.com, więc sprzedaż zapewne mikroskopijna, ale nie dajcie się zniechęcić – niewiele równie ciekawych płyt uda wam się znaleźć tego lata. A jak nie znajdziecie na płycie, to pewnie nie uda się wam nawet posłuchać, bo Utwory… są tak bardzo analogowe, że nie mogłem znaleźć nawet fragmentu do podklejenia pod wpisem.

UPDATE: Już jest utwór, więc wklejam. Happy end.

PĘKALA/KORDYLASIŃSKA/PĘKALA Utwory na perkusję i urządzenia elektroakustyczne, Lado ABC 2016, 8/10