Producenci wokalistów zatrudnią

Długi (przynajmniej dla niektórych) weekend potrzebuje lekkiego i niebanalnego soundtracku. A tu zagęszcza się konkurencja w krajowym popie i albo producenci lekko wychylili się ze swoich gatunkowych nisz, albo te ich nisze przesunęły się naturalnie w stronę środka. Dziś o dwóch takich przypadkach. Oba związane są z dobrze już znanymi producentami. I jeden przypadek lepszy od drugiego, choć oba powinny się spotkać z zainteresowaniem. A autorzy albumów – wypełnić swój grafik na dwa lata do przodu.

Na początek nowa płyta Heart & Soul Missing Link. Tym razem nie covery Joy Division, tylko regularny album z własnymi piosenkami producenckiego duetu Bodek Pezda/Sławomir Leniart. Osiem utworów z różnymi wokalistami, wśród których – od razu mówię – najlepiej wypadają Łukasz Lach i Bela Komoszyńska, znani już z tej coverowej płyty. Nie warto się w tym wypadku sugerować pozorami – znany z wideoklipu Lisbon jest w porządku, ale trochę zawęża sposób, w jaki można sobie wyobrażać tę płytę. Poszerza go za to otwierający album Clear Your Mind (C.Y.M) – dopracowany do granic możliwości utwór, który wydaje się amalgamatem różnych wpływów rodem gdzieś sprzed kilkunastu lat, z odniesieniami do ówczesnej sceny triphopowej, ale też muzyki Radiohead, a w linii wokalnej – do Davida Bowiego i Damona Albarna. To jest ta szerokość. Plus duży talent współkompozytora i wokalisty Łukasza Lacha. Jest czego słuchać w elektroniczno-smyczkowych aranżach Paris (Alexander) oraz Sun & Gun. Ten ostatni rozmachem i swobodą znów skojarzył mi się z Radiohead – może za sprawą dyskusji internetowej, podczas której Bodek Pezda w kontekście nowej płyty oksfordzkiej grupy zastanawiał się nad bodaj masteringiem.

Słabiej wypada francuskojęzyczny Raviolis à la Russe, który teoretycznie powinien budować nastrój, ale w rzeczywistości tym deklamowanym tekstem rozpoczynającym się w stylu kulinarnego przepisu ucieka daleko na bok. Druga część płyty ogólnie traci zresztą tempo, choć całość pokazuje, że Heart & Soul, a właściwie 2.47 to coraz ciekawsza propozycja teamu producenckiego konkurencyjnego wobec największych w tym kraju i ciągle nie do końca wykorzystanego. A co do informacji o masteringu – to współproducent Heart & Soul znalazł gdzieś informację o tym, że pracował nad nim Bob Ludwig, legenda kojarzona jeszcze z latami 70. Życzę więc formacji Heart & Soul, żeby następnym razem w zasięgu był każdy, włącznie z Ludwigiem.

HEART & SOUL Missing Link, 2.47 2016, 7/10

Pod koniec maja ukazuje się kolejny album Meeting By Chance, czyli projektu Marcina Cichego, który przeżywa ostatnio okres wyjątkowo pracowity – przypominam, że na początku tego roku pisałem o poprzednim albumie MBC Inside Out. Ten nowy przynosi muzykę zdecydowanie bardziej otwartą, która powinna się okazać łatwiejsza dla szerokiego odbiorcy. Do głosów Magdy Nazgaroth i japońskiej wokalistki Naoh dołączają tu Karol Wróblewski (Small Mechanics) i nowojorski raper Gustav Ahr. Sam Cichy nie rezygnuje z kreatywnego samplingu i totalnej kontroli nad brzmieniem, ale w kompozycjach idzie w stronę rozleniwionych brzmień nu-jazzowych, downtempo, a czasem nawet oszczędnego w środkach R&B – jak w zaskakującym It’s Getting Windy, a potem w utworze Glassy (podobna konwencja wróci jeszcze w rapowanym Let It Flow). Oba aż za mocno kontrastują z przytłumionym, delikatnym The Score, ale już Ocean wpisuje się w tę linię soulowych, ciepłych wokali na tle precyzyjnych beatów. Moją ulubioną ścieżkę pokazuje za to kolejny na płycie utwór Shut My Eyes wspaniale łączy wrażliwość na sample perkusyjne, jaką mieliśmy u Skalpela, a przy okazji nutę nostalgii obecną choćby w nagraniach producentów z okolic oficyny Transatlantyk.

Jest w materiale na Changes świadectwo pewnych rozterek Cichego, co do wyboru właściwej ścieżki dla swojego projektu. Może wyrazem tej niepewności są i rozmiary nagrań – króciutkich, sumujących się do ledwie 31 minut (ciekawy zabieg z wyborem pozaalbumowego singla do promocji!). Ale słychać też olbrzymie zaangażowanie i mobilizację. No i wzorcową pracę nad brzmieniem, którą powinni docenić pierwszoligowi wokaliści poszukujący kreatywnych producentów – co rusz słyszę narzekania na to, że muszą się poruszać w kręgu 3-4 nazwisk. Podobnie jak w wypadku Heart & Soul – i przy wszystkich różnicach – mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy to nie producenci powinni sobie wynajdywać wokalistów, ale wokaliści powinni się ustawiać do producentów w kolejce.

MEETING BY CHANCE Changes, Plug Audio 2016, 7/10