Czarno wszędzie, ale niezbyt głucho

Obiecałem kilka słów o winylowych wydaniach serii Polish Jazz, które formalnie wychodzą jutro, ale są już dostępne. Chętnie bym jednak te odsłuchy zamienił na słuchanie po kolei taśm matek. Dawałem parokrotnie wyraz moim umiarkowanym poglądom na audiofilię, ale to, co usłyszałem w Trójce 6 kwietnia na specjalnym odsłuchu oryginalnej taśmy Astigmatic ze stareńkiego Studera, przeszło moje oczekiwania. Z jednej strony daje pojęcie o stopniu degradacji nośnika, z drugiej – muszę tu zacząć przemawiać jak forumowy audiofil: co za przestrzeń i głębia! Co za scena (głośniki de facto stały na scenie – w studiu im. Agnieszki Osieckiej, wyglądało to tak)… itd. Nie lubię tych powtarzających się określeń. Wbrew pozorom nie był to wcale odsłuch idealny – w chyba dość dużej jak na ten zestaw sali, wypełnionej po brzegi ludźmi, ale dał pojęcie o tym, jak brzmi oryginał najsłynniejszej sesji Polish Jazz – zestawiony na miejscu z płytą winylową. Nie wiem, jak by wyszło starcie z kompaktem, ale zważywszy na to, że przestrzenność dźwięku się we wracających na dobre czarnych płytach docenia – chyba jeszcze bardziej na korzyść taśmy. To jak z tymi winylami?

IMG_20160404_201013_edit

Komeda Quintet za każdym razem brzmiał inaczej. W Trójce, z gramofonu za ok. 10 tys. zł – dość płasko i beznamiętnie. Ale to mogły być warunki albo kwestia niekorzystnego porównania (najpierw szła taśma). Niestety, mimo chęci, nie udało mi się wypożyczyć któregoś ze starszych wydań, mogę się więc odnosić do brzmienia taśmy i starych edycji kompaktowych. W ramach własnych ograniczonych możliwości odsłuchałem jednak materiał na dwóch systemach. Pierwszy to Pro-Ject z Ortofonem Red i dość blisko rozstawionymi monitorami w niewielkim pomieszczeniu – wyszło zupełnie inaczej niż w Trójce, żywiołowo, krystalicznie, ale przy tym trochę natarczywie i męcząco. W tych warunkach wolałem kompakt. System drugi – czyli Rega P3-24 + Exact, bardzo rozsądny (moim zdaniem) jakościowy standard powyżej którego trzeba by już wyrzucać mnóstwo pieniędzy, a do tego większy pokój i duże głośniki – wypadł najlepiej ze wszystkich trzech. Znów było słychać – trochę jak z taśmy – plastyczność nagrania, przestrzeń, świetne brzmienie perkusji – szczególnie w dolnych rejestrach. Ale to może być też kwestia mniejszego zmęczenia, lepszego samopoczucia i innych drobnych czynników.

Autor na nowo zremasterowanej wersji Jacek Gawłowski (będę cytował za materiałem, który dostałem od wydawcy) pisze w kontekście Astigmatic tak: Czas zostawił swoje piętno na oryginalnych taśmach i należało usunąć trochę zniekształceń i trzasków. Ponadto bardzo głośny i zbyt jasny ride w prawym kanale wymagał delikatnej interwencji – użycia korekcji barwy w taki sposób, by nie wpłynęło to na zaburzenie bazy stereo. W żadnej z wersji Gawłowskiego talerz zbytnio mi nie doskwierał, ale w Trójce słyszałem go rzeczywiście nieco mocniej – tyle że przeszkadzał mi, o ile dobrze pamiętam, tylko na początku i na końcu utworu tytułowego. Jeśli więc chcecie koniecznie wyciągnąć ode mnie informację o tym, jak brzmi ta wersja płyty Komedy, to wracam do poprzedniej odpowiedzi: za każdym razem inaczej. I na pewno nie jest to zła odpowiedź dla tych, którzy szukają wersji idealnej, bo to znaczy, że można stworzyć takie warunki, żeby zbliżyła się do tego wzorca z archiwum Polskich Nagrań nagranej na dwóch oryginalnych taśmach Emitape (takich, jeśli ktoś się zastanawia).

Nie będę – jak już zapowiedziałem – zamieniać się w przegląd audiofila i chętnie posłucham brzmieniowych ocen fachowców. Ale króciutko o pozostałych płytach: Go Right Andrzej Kurylewicz Quintet według Gawłowskiego jest niedoścignionym wzorem nagrania. I coś w tym może jest (choć wolę stereofoniczną przestrzeń u Komedy), ale moim zdaniem lepiej słychać urok tego monofonicznego nagrania z winylu. TWET Tomasza Stańki okazał się – jak pisze Jacek Gawłowski – wyzwaniem z powodu nieokiełznanej dynamiki i specyficznego brzmienia basu. I też nie sposób się nie zgodzić – pisałem już, że jestem pod wrażeniem tego, jak płyta została brzmieniowo przygotowana na kompakcie. Ale na winylu dynamika sekcji rytmicznej momentami wymyka się jednak spod kontroli – ciekaw jestem, jak by do tego nagrania podszedł jakiś masteringowiec stale pracujący przy współcześnie nagrywanych płytach z mocną muzyką improwizowaną – ale tu trzeba by zapytać w Rune Grammofon albo Bocian Records.

Kolejny album: Ewa Bem with Swing Session Be a Man. Autor remasteringu zwracał uwagę na zastosowanie systemu Dolby, które popsuło mu szyki i zastosowanie separacji instrumentów w big bandzie przy nagraniu. Niestety, słychać jedno i drugie – głównie w braku przestrzeni. Wokale brzmią dobrze i oczywiście całość dalej zapewne zabrzmi lepiej niż oryginał, choć zastrzegam, że nie miałem materiału do bezpośredniego porównania. Bossa Nova grupy NOVI jest świetna także w tej winylowej wersji, choć brzmienie, jak by to powiedzieli na forach, ciemniejsze niż na kompakcie. Za to prawie bez uwag ze strony Jacka Gawłowskiego (Drobne korekty barwy i dynamiki). Co do Birthday grupy Extra Ball – moim zdaniem w wersji winylowej najlepsza z całej szóstki. Z bardzo głębokimi zejściami basu i ładną równowagą tonalną, brzmieniem wręcz aksamitnym. To jest skądinąd niezły wybór dla audiofila.

Jakość tłoczenia całej szóstki jest więcej niż dobra. Tylko Kurylewicz miał lekkie przetarcie, bez wpływu na dźwięk. 180-gramowego winylu nie traktuję jako musu, ale trzeba przyznać, że płyty nie są przynajmniej zwichrowane. Poza tym plus tej kolekcji jest taki, że będzie ją można – przy odrobinie szczęścia – kupić w jakimś stacjonarnym sklepie, nie zdając się na firmy kurierskie. Ale trzeba zauważyć, że cena (ok. 69 zł w sieci) do najniższych nie należy, a gdybym był wydawcą, wrzuciłbym do środka w bonusie te książeczki z nowymi tekstami o płytach towarzyszące wydaniom kompaktowym. Być może brak tych ostatnich jest nawet jedynym poważniejszym kiksem w kolekcji, dzięki której posłuchałem na nowo Polish Jazzu w naprawdę dobrym stylu i praktycznie bez trzasków.

IMG_20160413_204927_edit

Pisałem tu już – choćby i skrótowo – o muzycznej zawartości pierwszych płyt z kolekcji Polish Jazz. Mogę zresztą jeszcze obiecać tekst na łamach POLITYKI. I powracający temat na blogu przez najbliższe dwa lata. Dobrym dodatkowym tematem na dziś – przed sobotnim Record Store Day – będzie za to kompilacja You Need This: Eastern European Sounds (1970-1986) wytwórni If Music. Odciski palców na powyższym zdjęciu – własne – świadczą o tym, że przynajmniej miałem ją w rękach. Ale przy okazji udało mi się posłuchać.

Na sześć wybranych tu kompozycji z Europy Wschodniej połowa to utwory polskie. Poza tym jest słowacki Alojz Bouda z kosmiczną syntezatorową wariacją, niezbyt porywający Rosjanin „Prince Igor” Yahilevich oraz węgierski Binder Quartet ze świetnym Johnem Tchicai na saksofonie. Dla mnie ważny jest tu jednak w pierwszej kolejności utwór Song for Ewa zespołu Polski Jazz Ensemble kierowanego przez Leszka Żądło, saksofonistę idącego wyraźnie tropem Coltrane’a. W dodatku stylowe nawiązanie do Coltrane’a mamy w samej kompozycji Janusza Stefańskiego. Ten znakomity utwór pochodzi z dość poszukiwanej płyty Poljazzu. Ciekawe, kto ma do tego licencję, bo może warto pomyśleć o wznowieniu? Funkowo-dyskotekowy fragment ścieżki dźwiękowej Człowieka z żelaza autorstwa Andrzeja Korzyńskiego będzie niezłym uzupełnieniem niedawnych reedycji Finders Keepers. Bezwzględnie rarytasem jest Discopus Nr 1 Wojciecha Karolaka, zszyty z dwóch połączonych ze sobą stron siedmiocalowego singla utrzymanego w stylu funkującego Herbiego Hancocka, z mocno grającą, „czarną” sekcją. Sam utwór robi spore wrażenie, choć jakość pozostawia trochę do życzenia i mocny mastering Alchemy nie mógł ukryć pewnych niedostatków oryginału (zgrywanego zapewne z winylu, a nie taśm matek – ale co do tego oczywiście pewności nie mam). Autorami kompilacji są Jean-Claude Thompson i Adrian Magrys (założyciel Lanquidity Records – Baaba, Contemporary Noise, Bogowie itd.), a całość została wydana w ładnie, klasycznie zrobionym gatefoldzie, z dość obszernymi opisami utworów. 180-gramowy winyl.

Kompilacja If Music ma jedną zasadniczą wadę: winyl jest „out of stock” u wydawcy – egzemplarze znajdziecie więc zapewne tylko w fizycznych sklepach. Ale może też o to chodzi. W końcu zbliża się Record Store Day. Nie dajcie się wyprzedzić w sobotę.

RÓŻNI WYKONAWCY If Music Presents You Need This: Eastern European Sounds (1970-1986), If Music 2016, 7/10