Zakład, kto wygra Fryderyki?

Dziś wieczorem Fryderyki. Mnie by nie przyszło do głowy, żeby przyjmować na te nagrody zakłady, ale przyszło to na myśl fachowcom od sportów z firmy STS i zaproponowali swoje typy. Nie po raz pierwszy zresztą (poprzednio obstawiali nie najgorzej). Jako zwycięzcę kategorii Debiut proponują Grzegorza Hyżego. W kategorii Album Roku Pop – Melę Koteluk. Hiphopowy album roku to ich zdaniem najpewniej Sokół i Marysia Starosta. A na wygraną w kategorii Album Roku Rock największe szanse ma Behemoth. Postaram się więc dziś samemu wycisnąć z tej 21. edycji Fryderyków coś możliwie ciekawego i dopóki nie rozdano statuetek – trochę pospekulować. Wypuśćmy powietrze: dziś więcej zabawy niż poważnych dywagacji o samej muzyce.

Rozrywkowych kategorii w tym roku jest aż osiem. Czyli ponownie poszerzona została paleta gatunkowa i zamiast jednego Fryderyka za Album Roku, jak w ostatnich latach, będziemy mieli aż pięć:

ALBUM ROKU ROCK (w tym hard, metal, punk)
Nominowani: BEHEMOTH The Satanist, CURLY HEADS Ruby Dress Skinny Dog, LUXTORPEDA A morał tej historii…, NATALIA PRZYBYSZ Prąd, ORGANEK Głupi.
Różnorodnie, choć bez jakichś ogromnych zaskoczeń. Biorąc pod uwagę sympatie branży, która tworzy Akademię Fonograficzną może tu wygrać nie najbardziej utytułowany światowo Behemoth, tylko na przykład ceniona w środowisku medialnym Natalia Przybysz (przez bukmacherów ustawiona daleko, na ostatniej pozycji, więc można coś wygrać). Typem bezpiecznym jest też zespół Curly Heads z cenionym przecież przez ogół Akademików Podsiadłą, choć tym grupowym debiutem jeszcze na nagrody nie zapracował.
Wygra: Natalia Przybysz, chyba że Akademia zaczęła słuchać metalu.
Powinien wygrać: Behemoth, z całym szacunkiem dla konkurencji.

ALBUM ROKU POP
Nominowani: ARTUR ROJEK Składam się z ciągłych powtórzeń, GABA KULKA The Escapist, GRZEGORZ TURNAU 7 widoków w drodze do Krakowa, LemON Scarlett, MELA KOTELUK Migracje.
Ta kategoria najlepiej pokazuje, że trochę się jednak przez lata na polskim rynku zmienia. Jest stosunkowo mało wstydliwie, dość różnorodnie. Co więcej, Grzegorz Turnau, który kiedyś słynął z tego, że jak już się pojawiał w nominacjach – wychodził z nagrodą, teraz jest w tym gronie praktycznie bez szans. Największe ma rzecz jasna Artur Rojek – pamiętajmy, że radiowa Trójka ma wciąż zarówno realny wpływ na sprzedaż – jako bodaj jedyne radio, jak i niezłą korelację z decyzjami Akademii. A Trójka to Rojek i Mela Koteluk.
Wygra: Artur Rojek, choć Mela Koteluk po zwycięstwach przed dwoma laty też nie jest bez szans.
Powinna wygrać: Gaba Kulka, choć to niestety mało prawdopodobne.

ALBUM ROKU HIP HOP
Nominowani: O.S.T.R. & MARCO POLO Kartagina, PEJA & WHITE HOUSE Książę aka Slumilioner, SOKÓŁ I MARYSIA STAROSTA Czarna biała magia, TEDE #kurt_rolson, TEN TYP MES Trzeba było zostać dresiarzem.
Spośród wszystkich gatunkowych kategorii wprowadzenie tej było najbardziej uzasadnione. Świadczy o tym obsada – same duże nazwiska, w większości dotąd Fryderykami nienagradzane. A poważnych trofeów branżowych polski hip hop w tej chwili nie ma, co podwyższa prestiż tej nagrody. Problem w tym, że choć konkurencja jest w tym roku trudna i równa, Akademia jest jednocześnie mało kompetentna w sferze hip hopu, a jej wskazania mogą być w tej materii najbardziej chaotyczne i niepoparte doświadczeniami.
Wygra: Sokół z Marysią Starostą lub doceniany wcześniej przez Akademię O.S.T.R.
Powinien wygrać: Z całym szacunkiem dla starszych kolegów – Ten Typ Mes. To jego moment.

ALBUM ROKU ELEKTRONIKA/INDIE/ALTERNATYWA
Nominowani: FISZ EMADE TWORZYWO Mamut, MALEŃCZUK & PSYCHODANCING Tęczowa swasta, PUSTKI Safari, SKUBAS Brzask, THE DUMPLINGS No Bad Days.
Kategoria-potworek. Nie dość, że powtarza idiotyczne formy kategoryzacji (indie), to jeszcze łączy sfery nie w sposób merytoryczny, tylko z wygodnictwa (że akurat dziś blisko ze środowiska elektronicznego do alternatywnego – za chwilę możemy przeżyć naszą eksplozję EDM i może być zupełnie odwrotnie!). No ale za to zestaw płyt to rekompensuje. I potwierdza, że rok w polskiej muzyce był świetny w różnych sferach. Poza Maleńczukiem, który nie łapie się na żaden z terminów przedstawionych w nazwie kategorii, pozostali jakoś tam z grubsza się do nich kwalifikują.
Wygrają: Fisz Emade Tworzywo i będzie to werdykt sprawiedliwy.
Powinny wygrać: Pustki, choć sprawiedliwsze byłoby to w mojej opinii o włos. Ale Pustki nie mają szczęścia do nagród w ogóle, ktoś powinien wymyślić jakąś kategorię tylko dla nich, tu się akurat nie udało. I wygraną Fisza i Emade przyjmę z satysfakcją.

ALBUM ROKU MUZYKA KORZENI (w tym blues, country, folk, reggae)
Nominowani: GRAŻYNA AUGUŚCIK ORCHESTAR Inspired by Lutosławski, JAN „KYKS” SKRZEK i ŚLĄSKA GRUPA BLUESOWA Kolory bluesa, KROKE Ten, VOO VOO Dobry wieczór, WARSZAWSKIE COMBO TANECZNE Przyznaj się.
Kolejna składana kategoria, choć tę jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Nominacje pomijają mnóstwo znakomitych płyt z okolic folku (że wspomnę tylko Trzy Dni Później, Olę Bilińską, Sutari, jazzowy projekt Irka Wojtczaka…), ale mimo średniego charakteru jest co wybrać. Pewnym problemem jest oczywiście supremacja (z założenia) grupy Voo Voo, której obecność – mimo bluesowego charakteru muzyki – nie wyświadcza przysługi samej kategorii. Zapewne zje konkurencję, przesłaniając dwie inne płyty z tego grona, którym fryderykowe 15 minut przydałoby się znacznie bardziej. Nie mam tu na myśli Kroke ani Jana „Kyksa” Skrzeka, choć na tego ostatniego trochę głosów mogło paść z wiadomych względów. Poczucie straty często rządzi naszymi wyborami.
Wygra: Voo Voo.
Powinni wygrać: Grażyna Auguścik Orchestar albo Warszawskie Combo Taneczne, w zależności od tego, czy korzeni szukamy na polskiej wsi czy w polskim mieście.

FONOGRAFICZNY DEBIUT ROKU
Nominowani: Grzegorz Hyży, Maja Koman, Sara Brylewska, Sister Wood, The Dumplings.
Trudno się rozwodzić, bo w tej kategorii jak zwykle nie wszyscy zwykle są realnymi debiutantami i nie wszyscy naprawdę dobrze rokują. Świadomość naprawdę zdolnych nowych twarzy nigdy nie należała do mocnych cech Akademii Fonograficznej.
Wygrają: The Dumplings.
Powinni wygrać: W tym gronie tylko The Dumplings.

UTWÓR ROKU
Nominowane: ARTUR ROJEK Beksa, ARTUR ROJEK Syreny, FISZ EMADE TWORZYWO Ślady, NATALIA PRZYBYSZ Miód, SKUBAS Nie mam dla ciebie miłości.
Nie bardzo zwykle lubię tę kategorię, ale w tym roku typy mnie nie uwierają, do paru mam nawet emocjonalny stosunek. Problem będzie miał za to Artur Rojek, bo dwie piosenki w nominacjach to rozproszone głosy i małe szanse na wygraną. Problem jednych jest, jak to bywa w takich sytuacjach – szansą dla innych.
Wygra: Natalia Przybysz – wiem, u bukmacherów bez szans, ale moim zdaniem rzutem na taśmę w środowisku ta piosenka zyskała wielu zwolenników.
Powinni wygrać: Fisz Emade Tworzywo, choć osobiście i tak wolałbym „Pył”.

TELEDYSK ROKU
Nominowani: ARTUR ROJEK Beksa, ARTUR ROJEK Syreny, DAWID PODSIADŁO No, FISZ EMADE TWORZYWO Pył, MELA KOTELUK Fastrygi.
Nie lubię tej kategorii, bo zajmuje miejsce poważniejszym, a klipy mają swoje Yachy, no i Fryderyki rzadko naprawdę doceniają obrazek – częściej odnotowują popularność piosenki. Szkoda miejsca, bo kategorie źle mnożyć, a to powinna być nagroda zdecydowanie dla reżysera, nie muzyków, a tu dostają twórcy klipu, ale wszystko i tak idzie w statystyce na konto wykonawcy. Oczywiście Artur Rojek i tu ma podobny problem, co w poprzedniej kategorii – ale moim zdaniem mimo wszystko nie jest bez szans. A ponieważ klipy ogląda się teraz głównie na YouTube, rzut oka na liczbę odsłon (kolejno: 3,3 mln, 4,3 mln, 3,5 mln, 1 mln, 1,5 mln) też może być podpowiedzią.
Wygra: Artur Rojek, tylko nie wiem który.
Powinien wygrać: Fisz Emade Tworzywo, nic nie poradzę, że odsłon najmniej.

Wszystkie te moje zakłady oczywiście tylko o przekonanie. Sprawdzić powyższą listę można będzie dziś wieczorem – nagrody Akademii Fonograficznej retransmituje po 22.00 TVP. Ja do tego czasu zdążę jeszcze ze dwa razy przesłuchać znakomitą płytę ARTURA MAĆKOWIAKA „If It’s Not Real”, która żadnych szans na żadne Fryderyki nie ma – ani teraz, ani w przyszłym roku. Głównie dlatego, że trzeba by ją twardo wpisać do kategorii z muzyką alternatywną, a ta jest zbyt szerokim workiem. Poza tym zawiera muzykę instrumentalną, a ta ma (wystarczy przejrzeć dokładnie nominacje) bardzo pod górkę. Niech więc się bydgoski gitarzysta załapie na choć kilka słów przy tej głośnej fryderykowej okazji. Tym bardziej, że nowa płyta – feeria zapętlanych i przetwarzanych przez kolejne efekty partii gitarowych, gościnie wzbogacana saksofonowymi solami Tomasza Gadeckiego – na uwagę zasługuje. Nie traci nic z autorskiego stylu znanego z poprzednich solowych albumów Maćkowiaka (znanego z Potty Umbrella, a wcześniej Something Like Elvis, teraz jeszcze Innercity Ensemble), które tu opisywałem, a zyskuje na atrakcyjności. I dzięki bezpośrednim nawiązaniom do minimalizmu („Some Sort of Trouble”), i dzięki odniesieniom do krautrocka („Float on My Red Eyes”). Nawet drobne stylistyczne kiksy istnieją tu na prawach improwizacji – autor wyzyskuje je, by zbudować na nich za chwilę coś dużo ciekawszego. Ulubionym fragmentem jest dla mnie oparte na prostym szkielecie, ale stopniowo zatapiane w hałasie i odrealniane „Where Are You Mr. Alcando?”. Ten rodzaj dźwiękowej hipnozy wspartej dopisanymi tematami, takie bezkompromisowe rzucanie się na budowę w pojedynkę potężnych piętrowych aranżacji – to wszystko u Maćkowiaka lubię.

ARTUR MAĆKOWIAK If It’s Not Real, Wet Music 2015, 8/10