Rok 2014 w muzyce: 10 uwag końcowych

Nie brakowało skandali i kontrowersji. Dużo było głośnych płyt dinozaurów, ale ciekawsze wydaje mi się to, że rok 2014 pokazuje ukształtowaną ligę wykonawców ważnych i solidnych, jeśli chodzi o jakość muzycznej propozycji. I skupionych na tejże. Wracają więc na szczytach zestawień Swans, Ariel Pink, St. Vincent, Mark Kozelek, The Black Keys, wraca Earth i El-P w projekcie Run The Jewels. Nie najmłodsi, przynajmniej po 30-tce, z długą karierą na koncie, w większości mocno wspierani przez prasę muzyczną – cieszą kariery budowane w ten sposób, choć przeczą zarazem temu, jak sobie karierę w show biznesie wyobrażamy od czasu Elvisa i The Beatles. Także w Polsce można było zakładać w ciemno, że dobrze już znani wykonawcy z pokolenia trzydziestolatków – Pustki, Gaba Kulka, Julia Marcell, Fisz/Emade czy Król – zaproponują wydawnictwa dobrej jakości, które do tego będzie mogło docenić całkiem pokaźne grono słuchaczy. Jest jednak dla mnie w tej przewidywalności coś optymistycznego.

IMG_20141223_131348_edit

1. Nie pamiętam, kiedy było tak blisko ze świata sztuki wizualnych do świata muzyki. To już nie tylko albumy grupy Niwea czy solówki Wojciecha Bąkowskiego, choć grupa Penerstwo wydaje się kluczowa. Nie tylko BNNT, ale też galeryjne przedsięwzięcie Konrada Smoleńskiego, pokazywane w 2013 roku w Wenecji, a w roku 2014 – w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta”. Z muzyczną instalacją Smoleńskiego „Everything Was Forever Until It Was No More” próbowali pogrywać na różne sposoby najróżniejsi improwizatorzy (m.in. Mats Gustafsson, Phil Minton), projekt doczekał się też wersji płytowej wydanej przez Bocian Records. Przy okazji jednej z wystaw w Galerii Raster pojawiło się też inne wydawnictwo pogranicza – płyta Mister D, czyli Doroty Masłowskiej. Wydana przez „Zachętę” płyta „The Artists” i skojarzony z nią przegląd muzyczny podsumowywały zjawisko.

IMG_20140804_231002_edit_edit

2. Inne pieśni, że tak pójdę za tytułem książki Jacka Dukaja. Kiedy parę tygodni temu robiliśmy w Dwójce Nokturn pod hasłem nowych piosenek, wyszły z tego właśnie pieśni. Duże, potężne formy, niekoniecznie bardzo skomplikowane wewnętrznie. Z jednej strony nowy Richard Dawson i wspólna płyta Scotta Walkera i Sunn O))), z drugiej – przepotężne pieśni Fire! Orchestra na monstrualnych orkiestrowych groove’ach z coraz dzikszymi wokalami Mariam Wallentin, pokazujące źródła tej formy piosenki Louis Moholo-Moholo Unit, a wreszcie wokalne (po latach) nagrania Earth na nowym albumie. W Polsce nowe formy pieśni w tym roku proponowała Joanna Halszka Sokołowska. I miejmy nadzieję, że ta tendencja znajdzie dalszy ciąg w najbliższym roku.

3. Lokalność połączyła się z retro. Dwa ważne prądy ostatnich sezonów razem, i to w polskiej muzyce, jak przystało na lokalność. Warszawskie Combo Taneczne w doskonały sposób odgrywa wytarte – wydawałoby się – szlagiery z czasów wojny i przedwojnia. Pablopavo w kapitalnej formie odbudowuje w tekstach literacki sznyt zmarłego Marka Nowakowskiego. Pod względem pomysłu na granie kompletnie zaskakuje mnie krakowska Hańba proponująca punk rock w realiach międzywojnia. Nic dziwnego, że pod koniec roku R.U.T.A. zabrała ich na wspólną trasę.

IMG_20141223_123627_edit

4. Czy można już mówić o odrodzeniu dziennikarstwa muzycznego w Polsce? Chciałbym bardzo, choć do możliwości rozwoju tej profesji w naszych warunkach mam duży dystans. Pod koniec roku można było sobie jednak uświadomić wagę papieru w czasach cyfry. Tradycyjne magazyny „M/I” i „Noise Magazine” już samym pojawieniem się zrobiły dużo dla odbudowy myślenia przez pryzmat zespołów redakcyjnych. Jest zadanie, jest grupa autorów, nowe środowisko, nowe osobowości… Zbudowany na periodyczności sieciowy PopUp od dawna utrzymuje wysoki poziom. Wcześniej Screenagers, teraz Porcys rzucały się na wielkie zbiorowe podsumowania dorobku polskiej muzyki rozrywkowej. Mamy oczywiście pojedynczych autorów, mamy ciekawych blogerów, ale zespół ponad wszystko!

5. Dalszy ciąg drobnych dobrych wieści dla polskiej sceny. Znajomych nazw i nazwisk w podsumowaniu roku serwisu The Quietus było więcej niż się można było spodziewać. Behemoth na świecie – wiadomo. Z kolei Kasper T. Toeplitz przyjechał do Polski, by pisać o tutejszej scenie, która fascynuje także innych przyjezdnych. Trwa dobry czas dla małych wytwórni, które wydają płyty mimo coraz liczniejszych problemów (dyskutowaliśmy o tym w Dwójce na początku roku, potem parokrotnie do tematu wracaliśmy). Tyle że wydają je – przyznajmy – głównie dzięki własnej woli przetrwania. Trwa też wysyp muzycznych biografii, zdarzają się też pozycje poświęcone awangardzie („Awangarda muzyki końca XX wieku” Marcina Borchardta). Co mnie zaskoczyło? W tym roku emitowaliśmy w Dwójce dwa fajne muzyczne słuchowiska: „Pasażer Luter” Darka Błaszczyka i „Fortepian Chopina” tria Lenar/Masecki/Zrałek-Kossakowski. Wybitną pozycją z podobnego kręgu był też zbiór „Białoszewski do słuchu”.

6. Pewien kryzys przeżywają festiwale muzyczne. Nie tylko ze względu na narastającą konkurencję i problemy finansowe. Zarówno wielkie imprezy (Orange i Open’er), jak i te alternatywne (Avant Art i Unsound) zmagają się w swoich grupach o podobną publiczność. W tym roku walczył o line-up FreeForm, przenosząc się na jesień, Pozytywne Wibracje w ogóle wypadły z gry po odwołaniu koncertu Pharrella Williamsa. Przede wszystkim jednak festiwale po wieloletniej hossie mają problemy z redefinicją, nawet jeśli wciąż budzą podziw za granicą, to widać, że wpadły w koleiny własnego sukcesu. Osłabły po części także imprezy jazzowe, ale za to konkurencja w postaci klubów – przynajmniej w Warszawie, gdzie do prawdziwej instytucji, czyli Pardon To Tu – z programem dobrego festiwalu w każdym miesiącu – dołączyła jeszcze filia klubu Mózg. Sam jak zwykle opuściłem sporo koncertów, ale Peter Evans – jego będę pamiętał.

7. Pisałem też już niemało o dwóch dużych tematach w muzyce: wojnie, która wracała za sprawą wydawnictw Roll The Dice, Rongwrong czy Bena Frosta, a także tematyce SF, o której przypominały ciągle działające (!) Magma i Gong oraz wznowienie „Visions of Dune” Bernarda Szajnera, reaktywacja kariery Craiga Leona i wiele innych sygnałów, włącznie z wciąż trwającą modą na New Age. A może tylko sam się doszukiwałem takich tendencji w roku, który upłynął pod znakiem wojny na Ukrainie i snutych na nowo marzeniach o podboju kosmosu, z filmem Christophera Nolana „Interstellar” jako historią nieźle się w ten klimat wpisującą. Mam nadzieję, że będzie z tego jakiś szerszy i nieco bardziej pozytywny temat dla całej kultury popularnej, bo żerowanie na postapokalipsie od lat staje się trochę przygnębiające.

IMG_20141223_140710_edit

8. Rocznice? Przede wszystkim stulecie Sun Ra, coraz głośniejsze, im bliżej do końca roku. Wiele dużych składów z okolic jazzu w sposób naturalny się w ten rocznicowy trend wpisywało. No i 100-lecie Williama S. Burroughsa, odnotowane kilkoma mocnymi akcentami w programie Unsoundu. Do tego 20-lecie superważnego klubu Mózg (poświęciliśmy temu wydarzeniu oddzielną audycję wspólnie z Jackiem Hawrylukiem). No i jeszcze wytwórnie: dość mizerne 10-lecie Hyperdubu, świętowane w Krakowie (o dziwo) 25-lecie Warpa, wreszcie 10-lecie Lado ABC, z wakacyjną serią koncertów i występem dla TVP Kultury, nagrywanym dziś. Emisja 29 grudnia.

IMG_20141101_001408_edit_edit

9. Winylowy kult zamienił się w winylmanię. Wielomiesięczne kolejki do tłoczni i problemy związane z wymieraniem fachowców, z drugiej strony – ogłoszenia najwyższych sprzedaży od 20 lat za rok 2013 (za ten rok z pewnością będą jeszcze wyższe). Wszystko to sprawiło, że winyl znormalniał, radiowa Dwójka w grudniowym konkursie rozdawała gramofony, a jeśli ktoś do nośnika podchodzi przez pryzmat eksperymentów/egzotyki, musiał się starać mocniej. Skoro na winylu publikowali wszyscy, część z jego zwolenników uciekała w szczególne pomysły. Zarówno w mainstreamie (Jack White ze swoją nafaszerowaną bajerami edycją „Lazaretto”, które początkowo sprzedawało się na placku równie dobrze co na CD, Łona i Webber jako autorzy pocztówki dźwiękowej – foto poniżej), jak i na offie (RSS B0ys z wydawnictwem „Physyc00l”).

IMG_20141108_180734_edit

10. Z ciekawością obserwowałem w tym roku wywrotki promocyjne wielkich gwiazd z dawnej epoki. Tych, wydawałoby się, niezatapialnych. Okazuje się, że nie zawsze można sobie kupić za pieniądze dobry PR, o czym świadczy wpadka U2 z rozdaniem płyty „Songs of Innocence”. Album był słaby, przyjęcie samej muzyki kontrowersyjne, a ruch z wciśnięciem ją do komputerów 500 mln posiadaczy iTunes – oczywiście intratny, ale zły w dłuższej perspektywie. W każdym razie sprzedaży fizycznego albumu zaszkodził, a biorąc pod uwagę protesty klientów – także wizerunkowi grupy. Z większą wyrozumiałością przyjęto „The Endless River”, czyli zestaw motywów Pink Floyd z trzeciego parzenia. Nie zamajaczył nawet w podsumowaniach Thom Yorke po swojej „nowatorskiej” próbie sprzedaży via BitTorrent. A na koniec roku mamy dość spektakularną wpadkę Madonny, która wyciek wersji demo utworów ze swojej nowej płyty uznała za „formę terroryzmu” i „artystyczny gwałt”, po czym sama udostępniła sześć utworów z przygotowywanej na przyszły rok płyty „Rebel Heart”. Zapowiedzi nie wróżą dobrze, wszystko więc wskazuje na to, że ten prezent dla fanów był nerwowym ruchem promocyjnym wzorowanym na o wiele bardziej przemyślanych posunięciach Beyonce czy D’Angelo.

Wszystkim, którzy dotarli do tego miejsca, życzę w każdym razie samych przemyślanych posunięć i wiele pomyślności z okazji nadchodzących Świąt.