2×14 płyt, o których nie pisałem w 2014 roku, czyli remanent

Nietrudno mi sobie wypomnieć najmocniejsze zaniedbanie tego roku. To oczywiście brak recenzji albumu „Enter” grupy FIRE! ORCHESTRA, o którą parokrotnie pytali czytelnicy Polifonii. Problem był prozaiczny: wydana w maju płyta dotarła do mnie bodaj pod koniec wakacji, a w postaci fizycznej nawet później. A mieliśmy do czynienia z – bądź co bądź – jednym z bardziej oczekiwanych wydawnictw roku. Dramatyczne wokale Mariam Wallentin i mocne aranżacje na 28-osobowy zespół (prawdziwa jazzowa orkiestra symfoniczna) z potężnymi groove’ami oczywiście nie zawiodły, dostaliśmy z grubsza podwójną dawkę czegoś podobnego, tyle że jeszcze bardziej hałaśliwego i dysonansowego. Warto wspomnieć też jeszcze 27 innych przeoczonych tu z różnych powodów płyt (których oczywiście w sumie było znacznie więcej). W roku 2014 nie pisałem o…

…muzyce z serialu „The Knick” (HBO/Milan), którą CLIFF MARTINEZ szczęśliwie wydał również na płycie, choć oczywiście te oszczędne syntezatorowe tematy słuchane w oderwaniu od telewizyjnej historii sprzed stu lat nie pełnią tak kontrastowej i fascynującej roli.

…płycie z symfoniczną ścieżką dźwiękową wyraźnie szlifującego swoje rzemiosło JONNY’EGO GREENWOODA do filmu „Inherent Voice” (Nonesuch), którą uzupełnia zestaw piosenkowych klasyków-pewniaków (Minnie Riperton, Neil Young itd.).

…wspólnym albumie saksofonisty/wokalisty ORLANDO JULIUSA i grupy HELIOCENTRICS „Jaiyede Afro” (Strut), bo to kolejna z przyzwoicie zrealizowanych kooperacji tego zespołu (dla samej grupy może nawet najlepsza?) i kolejna z licznych ostatnio płyt odwołujących się do historii afrobeatu.

EAUX, choć nagrali ładną płytę „Plastics” (ATP) brzmiącą niczym New Order AD 2014, którą zresztą nawet graliśmy („Movers and Shakers”) w HCH.

…albumie „Early Riser” TAYLORA MCFERRINA (Brainfeeder), syna Bobby’ego, choć to miła w słuchaniu płyta nujazzowa i tata jest na featuringu. Ale i tak najlepszy finał, instrumentalny „Pls Dnt Lstn”.

…płycie „Roam” (Anti-) duńskiej artystki Majke Voss Romme, nagrywającej jako BROKEN TWIN, choć po wysłuchaniu zestawu kameralnych ballad śpiewanych w dość charakterystyczny sposób trudno uwierzyć, że autorka jest debiutantką i ma 25 lat.

…”Squirrels and Butterflies” prowadzonym gitarowymi improwizacjami jazzowego power-tria MICHAŁ MILCZAREK TRIO, choć energii i zaangażowania w dynamicznym kolektywnym graniu tu nie brakuje, a są też tematy (szczególnie udane w utworach pierwszym i siódmym).

…amerykańskim folk-rockowym songwriterze RYANIE ADAMSIE, który na płycie zatytułowanej po prostu „Ryan Adams” (Paxamericana) ewidentnie – choć z godnością i talentem – ściga się pod względem przebojowości z tamtym drugim Adamsem.

…wokalistce JANE WEAVER, której „The Silver Globe” (Finders Keepers) nie jest już takim zaskoczeniem jak poprzednie nagrania Brytyjki, ale wydaje się ogrywać Laetitię Sadier na polu jej muzycznych specjalności, czyli mile ogrywać niemieckie Neu!

…skoro już o tym mowa, to nie opisałem też EP-ki „N” japońskiej grupy NISENNENMONDAI (Blast First Petite – w Japonii wyszła w poprzednim roku), bo sporo już na temat tej formacji było przy okazji Off Festivalu, a płyta jest tak repetytywna, surowa i uderza krautrockową motoryką, że nie ma co snuć wokół niej kolejnych interpretacji.

…reedycji albumu „Worlds Around the Sun” (Concord) z roku 1972, nagranego przez kapitalnego jazzowego pianistę Todda Cochrana jako BAYETE, eksplodującego funkiem i świetną grą sekcji dętej.

…”Wine Dark Sea” JOLIE HOLLAND (Anti-), może trochę niedowierzając, że amerykański rynek już jakiś czas temu znalazł mroczny i zgrzytliwy odpowiednik Nory Jones.

…płycie „Hot Dreams” (Full Time Hobby), chociaż ze trzy razy zbierałem się, żeby opisać płytę kanadyjskiej grupy TIMBER TIMBRE, grającej coś z przecięcia Tinderstics, Arcade Fire, Roya Orbisona i Nicka Cave’a.

…sprytnych naśladowcach Arcade Fire z grupy SAINTSENECA, których „Dark Arc” (Anti-) sam w sobie – gdyby nie natrętność tych skojarzeń – byłby nawet sympatyczny.

…albumie „Kaszebe 2” (Mystic), na którym OLO WALICKI wykorzystuje teksty doborowych gości (od Tymona Tymańskiego po Dorotę Masłowską), pokazując, jak ważną jest postacią dla całej sceny muzycznej, z takim składem to już blisko „Polovirusa”.

…zestawie niepublikowanych wcześniej nagrań MARKA GRECHUTY z grupą WIEM (z Kazimierzem Jonkiszem na perkusji) zatytułowanym „Koncerty” (Polskie Radio), mimo że pokazywał fascynujące możliwości stojące przed krakowskim artystą.

…o intrygującej amerykańskiej etniczno-jazzowej grupie ALCHIMIA w barwach polskiego Instant Classic, bo po ukazaniu się płyty „Lucile” byłem przekonany, że napiszą o niej inni.

…o koncercie „For the Blue Notes” (Ogun) LOUIS MOHOLO-MOHOLO UNIT, składu fenomenalnego afro-jazzowego perkusisty, którego twórczość była dla mnie jednym z osobistych odkryć roku.

…reedycji ślicznej, wyrafinowanej muzyki filmowej jazzowego pogranicza skomponowanej przez KENNY’EGO GRAHAMA do filmu „The Small World of Sammy Lee” (Trunk), słabo załapującej się na jakiekolwiek podsumowania.

…bardzo ładnej płycie OLIVIERA HEIMA z tres.b i Anthony Chorale „A Different Life” (Lado ABC), chociaż ciągle lubię jego muzykę i dostrzegam przemianę, jaką sugeruje już nagranie płyty pod własnym nazwiskiem, no a poza tym wspominałem o albumie w „Polityce”.

…ciekawej i tętniącej życiem interpretacji „Tautologos III” Luca Ferrariego, której dokonała Komuna//Warszawa w ramach serii POPULISTA (Bołt), wykorzystując jako treść muzyczną pracę nad wykonaniem tria smyczkowego Alfreda Schnittkego.

…płycie „Plowing into the Field of Love” (Matador) grupy ICEAGE, bo choć zestaw piosenek robi wrażenie, to trudno dłużej słuchać czegoś o tak niskim poziomie dynamiki.

…albumie „Innhverfi” (Morr Music) Ólafura Bjorna Ólafssona, który grywa z różnymi islandzkimi wykonawcami, a tę płytę podpisał swoimi inicjałami: ÓBÓ, pozostając jednak propozycją dla fanów Sigur Rós i okolic.

MARKECIE IRGLOVEJ i jej tegorocznej płycie „Muna” (Anti-), może dlatego, że słuchanie Czeszki, która via Islandia podbija świat, śpiewając niczym młoda Joni Mitchell, to w czasach hossy polskiej muzyki doświadczenie przynoszące sporo zazdrości.

…płycie kolejnego z naszych młodych zdolnych pianistów, 23-letniego SEBASTIANA ZAWADZKIEGO, który na „Luminescence” (ForTune) bezbłędnie radzi sobie jako wykonawca i kompozytor tej serii utworów ukąszonych polskim romantyzmem fortepianowym.

…albumie będącego znacznie już dalej na polu pianistyki Piotra Orzechowskiego vel PIANOHOOLIGANA „15 Studies for the Oberek” (Decca), choć udał się bardzo i myślę, że ten zestaw prac nad pięcioma różnymi parametrami polskiej formy ludowej był jedną z lepszych okołoludowych rzeczy, jakie nas spotkały w Roku Kolberga.

…albumem „Big Music” (Simple Minds) reaktywowanego SIMPLE MINDS, bo ani taki wielki, jak by sugerował tytuł, ani tak słaby, jak można by się spodziewać. Chociaż w tej ostatniej płycie coś jednak jest – któż by mianowicie przewidział, że wiele lat od czasów, gdy SM wymieniano jednym tchem z U2, płyta grupy Jima Kerra będzie dystansowała pod każdym względem album Bono i kolegów?

W dalszej kolejności na Polifonii do końca roku:
Rok 2014 w muzyce: 10 uwag końcowych.
2×14 płyt roku 2014: świat.
2×14 płyt roku: Polska.
2×14 płyt roku: archiwalia, kompilacje, reedycje.

Od północy z 22 na 23 grudnia w HCH stosowny remanent radiowy.