Tajemnica Jedwabnika

Tak jak „Tajemnica kawiarni” czy „Tajemnica szkoły” – rodzice sześciolatków wiedzą, o co chodzi. Zresztą to znajoma mama poleciła mi serię (szwedzkich oczywiście) kryminałów dla dzieci z „Tajemnicą…” każdorazowo w tytule. Chwyciło. Sześciolatek okazał się miłośnikiem tajemnic i chce poznać je wszystkie. Od jakiegoś czasu pracuję więc trochę na chleb z masłem, a trochę na kolejne tajemnice. Od jakiegoś czasu – w sumie to nawet jeszcze dłużej – słucham też „Jedwabnika” projektu Dwutysięczny – najpierw na kasecie z Sangoplasmo, potem na kompakcie z Bociana. I nie zdradzę wielkiej tajemnicy, gdy napiszę, że to jedna z bardziej tajemniczych rzeczy, na jakie ostatnio trafiłem.

Dwutysięczny na zewnątrz przedstawiany jest jako kwartet: Błażej Król (UL/KR), Jerzy Mazzoll (wiadomo), Radek Dziubek (dla mnie przede wszystkim Blimp) i Wojtek Kucharczyk (człowiek stu projektów). Ale dość tajemnicze wydawało się, kto co robi. Bo zarazem „Jedwabnik” przynosi muzykę, która od razu rysuje się raczej jako wizja pracującego w domu pojedynczego muzyka niż jam-session czwórki. Poza tym klarnet Mazzolla raz jest, raz go nie ma, elementy partii perkusyjnych raz wskazują bardziej na Dziubka, innym razem – na Kucharczyka (a to światy jednak dość odległe), czasem też zwyczajnie dzieje się tu zbyt mało, żeby usprawiedliwić obecność czterech twórczych facetów w jednym pokoju. Co nie zmienia faktu, że po raz pierwszy słuchałem Dwutysięcznego jako kwartetu i tajemnicą było dla mnie, kto co na tej krótkiej (28 minut) płycie robi.

Potem rzecz jasna dowiedziałem się, że całość zmontował Król, ale z różnych fragmentów muzyki pozostałej trójki – czyli ludzi, którzy na pewnym etapie (dokładniej: w okolicach roku 2000 – stąd nazwa) okazali się dla niego w jakiś sposób inspirujący. To bardzo ładne wyjaśnienie tajemnicy i fajny, rzadki przypadek na polskim rynku, gdy ktoś się odnosi do inspiracji płynących od twórców z poprzedniego – powiedzmy najogólniej – pokolenia. I to stąd, a nie ze świata. Teraz więc słucham tego inaczej, próbując wychwycić, co też na tym albumie muzyk UL/KR wziął od poszczególnych twórców. Bo że całość ma też rys indywidualny – nie wątpię. Jest – jak to bywa u Króla – zarazem niebanalne i zwyczajnie ładne. W ambientowych sadzawkach pływają tu przeróżne drobiazgi dźwiękowe, na szumach i drobnych zakłóceniach klarnet tworzy dronowe nenufary. Wszystko sprawia wrażenie lekkiego przeskalowania – tak jakby dobrać elementy nieproporcjonalnie małe i duże, a potem umieścić je w jednym świecie. Jeśli miałbym po porównania sięgać znów do dziecięcego świata, to te nenufary (prawda, że dość abstrakcyjne w tym kontekście – ale jestem fanem Viana i Moneta, a nenufary były u obu) mogły mi się skojarzyć poprzez, na przykład, przeskalowaną baśniową Calineczkę. Może jakiś flashback sprzed lat, jak u autora tej płyty?

A propos autorów i tego przeskalowania na poziomie brzmień: piątym i – uważam – wcale nie mniej ważnym niż pozostała czwórka twórcą albumu wydaje się Michał Kupicz, który zmasterował (mam wrażenie – oczywiście piszę to, nie znając materiału wyjściowego – tylko w oparciu o efekt końcowy) dość perfekcyjnie ten cykl sześciu dźwiękowych obrazków. O reszcie niemało już napisano. Bartosz Nowicki już dawno temu – jak znalazłem – też opisywał album porównaniami, bardzo zresztą celnymi, rodem ze świata przyrody. Jakub Knera zwracał uwagę, że tego klarnetu Mazzolla* jest tu za dużo. Też odnosiłem wrażenie, że dominuje, ale może chodzi bardziej o to, że on jest elementem najłatwiejszym do zidentyfikowania – wyrazistym brzmieniem charakternego tradycyjnego instrumentu pośród elektronicznej – głównie – wyklejanki. Zarazem też jednej z ciekawszych wyklejanek, jakie dorosły słuchacz polskiej muzyki ostatnio dostał. Rzecz do wielokrotnego odbioru. Bo oczywistość jest fajna, czytelność jest w porządku, wyrazistość jest ok, ale tajemnica starcza na dłużej. Zapytajcie sześciolatka.

DWUTYSIĘCZNY „Jedwabnik”
Sangoplasmo/Bocian 2013
Trzeba posłuchać: „Pani Jedwabników”, „Sadachbia”. No i oczywiście tytuł, z którego (podświadomie) podchwyciłem pewnie ten motyw tajemnicy: „W miarę jak wędrujesz podnóżem góry, tajemnica się pogłębia”.

* Przy okazji – koncert Jerzego Mazzolla z Tomaszem Sroczyńskim dziś w Nie Zawsze Musi Być Chaos przy ul. Oleandrów w Warszawie. Sam Mazzoll jutro wieczorem w radiowej Dwójce.