Klincz, czyli dziś będę jutjuberem

– A podobno Gutenberg się specjalizuje w tym puchu, żeby tego było jak najwięcej?
– My również tak słyszałyśmy!
– Na naszą aurę będzie to strzał w dziesiątkę.

Pewnie już widzieliście materiał Filipa Chajzera z „Dzień Dobry TVN” (którego nie wrzucili na YouTube, więc mogę tylko zlinkować w ten sposób – to drugi materiał wideo na stronie). Nie myślałem, że kiedykolwiek na tym blogu zacytuję „DDTVN”, ale reporter programu przejechał się na Warsaw Fashion Weekend i wypytał vlogerów, szafiarki i jutjuberów (detal – bluza „Hipsterzy chcą być tacy jak ja”) o nowe kolekcje Svena Hannawalda, Johannesa Gutenberga i Helmuta Kohla. Przeglądałem sobie to dziś rano, bo jeśli chodzi o różne pozablogowe sprawy wpadłem na moment w klasyczny decyzyjny klincz. Klincz??

Klincz leżał właśnie na biurku. W serii „Kolory muzyki” ukazała się kompilacja dawno nieprzypominanej formacji z lat 80., kierowanej przez Ryszarda Kniata, kompozytora sprawnego, ale zwykle operującego na granicy kiczu (albo i za tą granicą), który dziś chyba cały czas pojawia się w otoczeniu Krzysztofa Krawczyka i napisał sporo klasyków dla innych wykonawców. Piosenki Klinczu lokowały ten zespół gdzieś pomiędzy Kombi a Papa Dance. Obiecywałem Youtube’a, a w tym momencie bez egzemplifikacji trudno sobie poradzić:

Już ten przykład (duży hit z drugiej płyty zespołu na K) pokazuje, że te gitarowo-syntezatorowe piosenki oddawały ducha czasów, oj oddawały, czasem nawet przesadnie. No bo ta zwrotkowa sekwencja w „Dla ciebie staczam się” przypomina mi znacząco „Białą flagę” Republiki. Z kolei „Gorączka” zaczyna w zwrotce tam, gdzie Kombi kończy w refrenie („Linia życia”). Nie mogę sobie przypomnieć, z czym kojarzy mi się „Jak lodu bryła”. Classics Nouveaux? Może ktoś z osłuchanych w polskich latach 80. czytelników pomoże?

Epoka przegląda się i w tekstach, pisanych najczęściej przez Andrzeja Kosmalę lub Marka Dutkiewicza. Mówią o miłosnej grze w kosmicznej skali sił natury: Jak lodu bryła się dzisiaj stopiłaś / Tak dziwnie miła mi jeszcze nie byłaś („Jak lodu bryła”). Przypominają mi zaraźliwe frazy, które w latach 80. wręcz przyklejały się do mózgu: Dla Ciebie staczam się wciąż w dół i w dół / Zostało mnie już ćwierć, nawet nie pół („Dla ciebie staczam się”). Być może ktoś pamięta również, że to Klincz nagrał najlepszą w tym kraju piosenkę o grypie:
Wciąż gorączka trwa / Armia przeciwciał / Toczy wielki bój / Nigdy nie śpi łza
Wciąż gorączka trwa / Termometru trans / A na czole pot / A nad miastem strach
(„Gorączka”),
którą już dawno powinien kupić jakiś koncern farmaceutyczny do reklam.

Były to też teksty na swój sposób antysystemowe, dziś choć dziś pewnie tylko najtwardsi lewicowcy i eurosceptycy uronią łezkę nad tekstem antykapitalistycznego „Wielkiego wyścigu”: Dusił cię potworny sen / Zbudził cię twój własny krzyk / Rozdawali tarty ser / Sąsiad dostał, a nie ty. Z posępnym refrenem – dodajmy – Doganiaj Europę, doganiaj / Wielki wyścig trwa / Nagrodą jest piórnik dębowy / Firmy Bródno Jan.
Dobrze, że to wszystko wznowiono na archiwalnej płycie, ale mocno się zestarzało. Chociaż w instrumentalnym „Latarniku” coś w sumie jest. Jeszcze gdyby go pchnąć w nieco bardziej psychodeliczną stronę? Niby cover tego kawałka byłby najgorszym kawałkiem z najgorszej płyty Emeralds, a z drugiej – ponadsiedmiominutowy utwór, który zawędrował na listę Trójki musiał przeorać psyche pokolenia:

No więc co w tym wszystkim takiego zaskakującego? Ano to, że po latach już nie potrafię słuchać Klinczu inaczej niż przez pryzmat nostalgii i kiczu. Tymczasem okazuje się, że kolejne powroty lat 80. zrobiły swoje i większość ludzi w wieku tych szafiarek i jutjuberów ani kiczu, ani braku autentyczności kompletnie w tej muzyce nie widzi. Z góry wiadomo, jaki byłby finał jakiejkolwiek dyskusji na ten temat między nimi a mną: Słowo na „k”, sześć liter.

KLINCZ „Kolory muzyki”
MTJ 2013
Do posłuchania: w pierwszej kolejności jednak „Gorączka”, potem „piórnik sosnowy firmy Bródno Jan”, dalej – może „Latarnik”?