Trzy nowe płyty z lat 80.

Ostatnia naprawdę wyrazista dekada w muzyce rozrywkowej stanowczo się przedłuża. Na moment jakby osłabła w pierwszej połowie lat 90., ale po kilku kolejnych latach się odrodziła, zreformowała i w zasadzie tak już zostało do dziś. Teraz „ejtisy” wydają się wprawdzie nieco zmęczone i wyeksploatowane, ale fascynujące jest to, że w 2013 roku w ciągu dwóch miesięcy do sklepów trafiają trzy polskie nowe płyty, które na różne sposoby się do nich odnoszą.

SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS „Miłość z tamtych lat”
Antena Krzyku 2013
Trzeba posłuchać: „Spokój”, „Klub SS”, „AGD”.

Warszawski zespół Kostji i Ewika działa tak długo, że z dzisiejszej perspektywy ta płyta, przypominająca po części ich stare piosenki, jest retro sama w sobie. SG&RB tylko pod jednym względem nie trafili w punkt. Byli pionierami revivalu lat 80. w Polsce i najgorętszy okres ich działalności wypadł aż za wcześnie. Sam się nimi fascynowałem, byli gwiazdami stołecznego undergroundu, ale rynek płytowy ich działań, mówiąc brzydko, nie skonsumował (jeśli pominąć kompilację „Disco Chaos” z SP Records).
Dziś, po całej serii powrotów do tamtej dekady, łatwiej docenić romantyzm tego podejścia. Nieco amatorski, punkowy sznyt, utrzymywane konsekwentnie wysokie tempo, czasem leciutko sfałszowane wokale, brzmienia rodem z tej strony Muru (bardziej Biliński i Papa Dance niż Kraftwerk – z wyjątkiem może „Syren”). Realizacja dość płaska, jak z polskich studiów w epoce, do tego zręczne teksty i niesamowita energia. Z zagranicznych wzorców – raczej Soft Cell niż Human League. Ta linia jest tak prosta i konsekwentna, że trudno odróżnić młodsze nagrania SG&RB od tych najstarszych. Paradoksalnie też nie są ulepione z jakiejś miejskiej mody, wręcz demonstracyjnie naturalne – Kostja wychowywał się w bloku na warszawskich Jelonkach, jeździł kupować kasety w praskiej Dziupli na Ząbkowskiej, potem uwielbiał omijany przez snobującą się młodzież Stadion X-lecia. Szedł swoją drogą, a mimo to – jak kiedyś wspominał – przez lata żył z mody na lata 80. Super Girl & Romantic Boys, którzy ją w Polsce rozpętali, także tę płytę (CD i DVD za jednym zamachem) wydają – taka złośliwość losu – nie w punkt, czyli w momencie, gdy „ejtisy” stają się zjawiskiem już bardzo wyeksploatowanym. To nie ułatwi im sprzedaży, ale odbiorcom da szansę spojrzenia na zespół nie przez pryzmat mody, ale jako na formację, która robiłaby to, co robi, nawet gdyby od 20 lat panowała koniunktura tylko na metal i country. I może – mam nadzieję – usłyszą w tym muzykę ponadczasową.

RÓŻNI WYKONAWCY „Glad I Was Young in the 80s. Sleep Well, Chapter IV”
Requiem 2013
Trzeba posłuchać: „Maid Of Orleans” OMD (7JK), „I Like Chopin” Gazebo (Jacaszek), ale też „Blue Monday” New Order (The Complainer) i „Shipbuilding” Roberta Wyatta (Socha/Bonarek/Gawlik/Duda)

Ten album Requiem Records to jest już rzecz, która wzbudzi kontrowersyjne reakcje – i nie może być inaczej ze względu na szeroką paletę oryginałów (od Davida Bowiego po Mandy Smith), ich klasyczność („Das Model” Kraftwerk, „Blue Order Monday” New Order), ale też rozpiętość zainteresowań polskich autorów nowych wykonań: elektronika z industrialnym sznytem, muzyka ambient, rock. Wiele z tych wykonań to dowody kultu brzmienia, próby zrealizowania czegoś bardzo bliskiego dźwiękowo („Das Model” grupy Das Moon) albo duchem (tłumaczony na polski „Der Mussolini” grupy D.A.F. w wykonaniu formacji Prawatt). Najlepsza na tym tle wydała mi się „Dziewica Orleańska” OMD w wykonaniu 7JK – tu słychać i miłość, i inne, oryginalne podejście. Chwilami jednak nawet i te bardzo wierne (New Order z cieniem pastiszu u Complainera, Robert Wyatt w utworze Elvisa Costello z pełną wrażliwością interpretowany przez Ireneusza Sochę) przyciągają siłą przywiązania do lat 80. (wyrażonego też w tytule). Zaskakują w tym zestawie piosenka polska („Tak długo czekam (ciało)” Republiki w wykonaniu Agressivy 69), no i bezwzględnie „I Like Chopin” Gazebo w wersji Jacaszka – już sam pomysł wykonania tego utworu wydaje się zagraniem va banque, a jeszcze w takim wersji?
Oczywiście pozostaje problem z syntezą, z wyciągnięciem jakiegoś wspólnego mianownika z tych wszystkich nagrań. Moim zdaniem jest nim paradoksalnie to, że lata 80., które wydają się z perspektywy spójną wizją (oczywiście to tylko skrót, który nam daje dzisiejsze spojrzenie), mogą być jednocześnie polem działania dla tak wielu wykonawców i budulcem tak różnorodnej płyty.

VIENIO „Profil pokoleń vol. 1”
Step Records 2013
Trzeba posłuchać: „Elektroniczna cywilizacja 2013”, „Polska złota młodzież 2013”.

Nie bardzo mnie tu kręci fuzja hip-hopu i reggae, chociaż od tej strony Vienio już się pokazywał i było nieźle. I chociaż daje najbardziej przebojowe momenty płyty. „Profil pokoleń vol. 1”, który – jako gości albo tylko inspiracje – przynosi w dużej części postaci polskiej sceny lat 80. (Ciechowski, Janerka, Kapitan Nemo, Dezerter itd.), zaskakuje przede wszystkim sposobem, w jaki Vienio operuje cytatem. W pewnym sensie sampluje żywe osoby, wpuszczając je do utworu z dobrodziejstwem inwentarza, z całym stylem, który przynoszą. Potrzeba chłodu w nagraniu? Wystarczy ściągnąć Kapitana Nemo we własnej osobie. Poza tym oczywiście pojawiają się oryginalne teksty i motywy ze starej polskiej sceny.
Z całą płytą (za darmo!) można się zapoznać tutaj. Warto zacząć od „Złotej polskiej młodzieży 2013”, bo to spotkanie z grupą Dezerter jest szczególnie ambitne. Trudno przy takiej próbie sportretowania pokolenia osiągnąć idealny efekt, ale pod każdym względem jest to ważny utwór. Kiedy Vienio rapuje tekst Grabowskiego, można przeżyć małe olśnienie. Po pierwsze, nic się nie zestarzało. Po drugie – oto właśnie doszło do ostatecznego pogodzenia hip-hopu i polskiego punka. I jakoś mnie nie dziwi, że to u Vienia. Kodym z Apteki też wymarzonym partnerem dla rapera, a podobny jak przy Dezerterze zabieg „rewitalizacji” starego tekstu mamy w „Strzeż się tych miejsc” inspirowanym piosenką Janerki. To płyta stara i nowa zarazem. Filozoficznie samo serce tego, czym miał być hip-hop jeszcze w latach 70.