Bocian donosi

W tym roku doliczyłem się już ośmiu wydawnictw z warszawskiej wytwórni, o której ostatnio szerzej pisałem w październiku. Od jesieni zresztą nowości było jeszcze więcej. Tak się składa, że 27 maja, dzień po opisywanym przeze mnie niedawno OWF wystąpią w warszawskim CSW wykonawcy z zupełnie innego rozdania, autorzy płyt opublikowanych przez Bocian Records. Odłóżmy więc na chwilę na bok lekką muzę, ale zostańmy przy mocnych wrażeniach. Zainspirowany przez jeden z niedawnych komentarzy od razu uprzedzam, że dziś będzie mało hooków, dużo huku.

Zacznijmy od najświeższego dziecka Bociana. Trochę się bałem współpracy Mai S. K. Ratkje z Ikue Mori na albumie „Scrumptious Sabotage” (CD). Ekstremalna wokalistka i równie ekstremalna perkusistka (A właściwie: laptopowa wokalistka i laptopowa perkusistka) to połączenie dość wybuchowe i bardzo niepokojące. Wybuchu może tu nie ma, ale niepokoju mnóstwo. Powalający jest przede wszystkim najdłuższy na płycie finałowy utwór „Rivers Of Belfast”, tutaj też – aż do końcówki z preparowanym wokalem idącym w stronę growlingu – słychać najwięcej współpracy. Reszta nagrań przynosi raczej na zmianę popisy Ratkje działającej wokalnie niczym generator dźwięków losowych oraz dziwacznych, nieustannie zmieniających się perkusyjnych barw Mori.

Obowiązkowo należy się zainteresować płytą „Songs” (LP) awangardowej berlińskiej orkiestry Zeitkratzer, która przynosi powrót do nieco lżejszej konwencji, w tym wypadku zwrot w stronę twórczości piosenkowej, a może raczej pieśniowej. Bo nie należy tego broń Boże utożsamiać z piosenką znaną z telewizji. To bardziej zatopione w hałasie pieśni mieszające różne, często bardzo stare konwencje – z wątkami kabaretowymi i dalekowschodnimi włącznie. Jeśli spojrzeć na to od strony sceny niezależnej – zahacza o nią poprzez estetykę (momentami) z okolic Einstuerzende Neubauten czy Diamandy Galas. Świetne momenty: „Loop”, „Krrr”, „Sweet”. Śpiewa Marc Weiser z Rechenzentrum, a materiał został zarejestrowany na koncertach w Ljubljanie i Zagrzebiu.

Kolejny „must” to druga w katalogu Bociana płyta autorstwa Kevina Drumma „Kitchen” (LP). Tym razem są to dźwięki akordeonu przetworzone przez Drumma po 16 latach od chwili nagrania, w dodatku w tytułowej kuchni. A wszystko to dlatego, że Marcin Wyrostek nie miał wolnych terminów, żeby nagrać od nowa według wizji Drumma. Nie, nie wiem tak naprawdę, jaki był tryb powstawania materiału, ale nie mam pewności, czy nawet Wyrostek chwilami usłyszałby tu akordeon. Wydawnictwo nie tak mocne jak „Crowded” (który notabene doczekał się drugiego wydania w krótkiej serii!), ale dla fanów artysty obowiązkowe.

Spośród licznych płyt improwizowanych zwróciła moją uwagę „Harm” (LP) kwartetu Sult. Muzyka zdominowana przez ciężkie, posępne brzmienia dwóch kontrabasów (w składzie jeszcze perkusja i gitary). Pełna napięcia i niepokoju. A także „Sieve” (LP) australijskiego duetu Helium Clench (Tim Catlin i David Brown), wykorzystującego głównie różnego typu gitary, w tym instrumenty własnej konstrukcji, do konstruowania niezbyt długich mikrotonowych impresji. W praktyce brzmi to jak dwóch muzyków błąkających się wśród przerdzewiałego żelastwa rozmaitej proweniencji, a przy tym generujących akustycznymi metodami dźwięki o charakterystyce muzyki elektronicznej.

Z biegiem czasu spodobała mi się bardzo płyta „Moscaio” (CD) Mimmo Napolitano tworzącego pod szyldem Sec_. Na początku odstraszyły mnie wielkie skoki dynamicznie (wieczorem w domu raczej na słuchawki) w tej muzyce. Ich powodem są źródła dźwięku i używane narzędzia: sprzężenia uzyskiwane za pomocą konsolety, mikrofony (także kontaktowe), radioodbiornik, nagrania terenowe, taśmy. Razem mają dźwiękowo odtworzyć sytuację rodem z „Przemiany” Kafki – wcielamy się w sytuację owadów, nietoperzy, krótko mówiąc: innych organizmów. Z ich odmiennym od naszego systemem odbierania świata – np. poprzez echolokację. Ten klucz mocno zmienia odbiór całości. Szczególnie godne polecenia są utwory „Becoming an Insect” i finałowy, noise’owy „Moscaio”.

Mniej zachwycający jest efekt korespondencyjnej współpracy Howarda Stelzera i Fransa de Waarda pod tytułem „Pink Pearl” (CD). Choć i ta może zainteresować – szczególnie miłośników nagrań kasetowych, z których manipulowania słynie Stelzer. Recykling dźwiękowy służy obu artystom współpracującym przez dziewięć lat drogą mailową do stworzenia czterech kompozycji opartych na głębokich, zaszumionych tłach, na które nakładane są kolejne plany dźwiękowe.
A skoro już mowa o upływającym czasie – minęło dziesięć lat od pierwszego wydania płyty „Atol Drone” Wolframa, ale o jej reedycji już na Polifonii pisałem. Po więcej zapraszam jeszcze dziś do radiowej Dwójki.