Wampiry na weekend

Najpierw jednak najchętniej słuchana przez Polaków grupa na Spotify. Od czasu wejścia na nasz rynek, czyli od trzech miesięcy. Nie Coldplay, nie Rihanna, nie Justin Timberlake ani Linkin Park (choć też są w czołowej dziesiątce). Ulubioną grupą polskich użytkowników serwisu jest (mnie to też zdziwiło)… grupa Imagine Dragons i jej utwór „Radioactive”, który wygląda na klipie i brzmi tak:

Nie będę dokonywał rozbioru w sumie dość przewidywalnego, ale też melodyjnego nagrania wyprodukowanego bez poszanowania ludzkich uszu, jeśli chodzi o ilość kompresji. Poza tym coś ten utwór (a raczej fakt, że go nie znałem) mówi o dzisiejszym kreowaniu hitów. EP-ka, z której utwór pochodzi, doszła w „Billboardzie” (wymiernym, bo zespół z USA) do miejsca 40., a sam utwór osiągnął numer 1 w zestawieniu „Billboardu” zbierającym… utwory alternatywne, co świadczy o ostatecznej dewaluacji pojęcia. A w streamingu numer 1. Posłuchać czołówki zestawienia w poszukiwaniu innych zaskoczeń można tutaj.

Vampire Weekend z poprzednim albumem debiutowali na pierwszym miejscu rzeczonej listy bestsellerów, co czyni z tej nowojorskiej grupy formację bardziej „albumową”. Bo w zestawieniu Spotify ich brak. O zespole pisywałem już, bez wielkich emocji, bo jeśli mieli hity, to zbyt krzykliwe jak dla mnie, odstręczał mnie też nieco hipsterski pęd do przetwarzania w rytmice wątków afrykańskich. Koniec końców w Afryce robią takie rzeczy lepiej, a Talking Heads już to zrobili – dawno temu. O dwóch obozach recenzenckich pisał nawet Simon Reynolds. Nie podpisałbym się pod komentarzami na temat pochodzenia muzyków VW z dobrych, bogatych rodzin, choć przy każdym nowym i rzekomo wspaniałym zespole z NYC przyjmuję postawę pełną zwątpienia.

W tym miejscu muszę sobie odpuścić wcześniejsze wątpliwości. Zespół na płycie (numer trzy) „Modern Vampires Of The City” oddalił się od debiutu jeszcze bardziej niż na „Contrze”, wysubtelniał, w pewnym sensie złagodniał, uprościł jeszcze aranżacje, zwolnił tempo, nawet głos Ezry Koeniga wydaje się brzmieć inaczej, a już na pewno taka formuła lepiej eksponuje jego dość wyrafinowane, dość literackie i bardzo ładne rytmicznie teksty. Plus kilka wzruszeń, jakich nawet na drugiej płycie mi brakowało. Lepiej słychać Rostama Batmanglija (nie chcę się zagłębiać w rodzinną historię, ale każdy Irańczyk, który ma Batmana w nazwisku, powinien mieszkać w Stanach) i Koeniga jako świetną, dojrzałą spółkę autorską. Owszem, wątki afrykańskie się znajdą – już raczej jako subtelne nawiązania, poprzez styl Paula Simona („Everlasting Arms”), w drugiej części albumu pojawia się też więcej bezlitosnych w świecie alternatywnym analogii do Animal Collective („Finger Back”, „Worship You”), ale końcówka 43-minutowej płyty i przynosi równie mocne akcenty, co jej początek. A podejrzewam, że dopracowana całość może jeszcze przez weekend urosnąć jak ciasto drożdżowe, więc szybko skreślam tych kilka słów, dopóki mogę się nazwać jeszcze w miarę obiektywnym obserwatorem VW, a nie świeżym fanem, przechrztą i neofitą.

VAMPIRE WEEKEND „Modern Vampires Of The City”
XL Recordings 2013
Trzeba posłuchać: „Unbelievers”, „Step”, „Hannah Hunt”, „Hudson”. Całość nie brzmi tak źle jak w tym streamie z YT.