Dlaczego calypso ocali świat

Calypso całkowicie opanowało mój tydzień pracy, nie mogę więc nie zareagować. Próbowałem skromnym tweetem o tym, że jeśli coś może ocalić świat – ze swoją niebywałą bezpretensjonalnością i pozytywną energią – to właśnie calypso. Pamiętam, że kiedyś próbował mi to właśnie (z grubsza) udowodnić kolega, który wrócił z wyjazdu na Trynidad i Tobago. Teraz ostatecznie potwierdziły to dwie kompilacje: 5 i 6 część serii „London Is The Place for Me” z Honest Jon’s oraz „Mirror To The Soul” wytwórni Soul Jazz Records. Pierwsza bardziej wnikliwa i szczegółowa (jak to część cyklu), druga w krótszym czasie kreśli szerszą panoramę zjawisk (i przynosi film dokumentalny jako dodatek). Obie opowiadają, w jaki sposób muzyka z Karaibów docierała do Wielkiej Brytanii, choć to my mieliśmy szanse być dla niej przystankiem…

Tak, tak. Mieliśmy szanse zamienić się w przyczółek calypso, bo – jeśli przyjąć pewne uproszczenie historyczne – Tobago stało się w XVII wieku na krótko kolonią Rzeczypospolitej. Oczywiście były to szanse czysto iluzoryczne (kolonizatorów było w tym rejonie mnóstwo i każdy coś po sobie pozostawił), ale podobno do tej pory mają tam miasteczko Casimirtown nazwane na część Jana Kazimierza. Niestety, historia potoczyła się inaczej, jeden z najwspanialszych afrokaraibskich nurtów muzycznych rozwijał się długo, a kiedy przyszła pora ekspansji tej muzyki, trafiła do ostatniego kolonizatora Trynidadu i Tobago, czyli Zjednoczonego Królestwa. Dokładniej do Londynu. Tworząc tu podłoże pod różne inne czarne gatunki muzyczne oraz coś, co autorzy kompilacji z Honest Jon’s nazywają „prawdziwym Brit Popem”, czyli eksplozję zjawiska w latach 40. i 50.

Hasło „calypso ocali świat” może się kojarzyć z Kurtem Vonnegutem – przynajmniej tym, którzy przeczytali książkę „Kocia kołyska”, moją ulubioną z jego powieści, która za jednego z bohaterów ma Bokonona, proroka nowej religii pochodzącego z wyspy San Lorenzo. Ten swoje nauki ubiera w zaraźliwą i sympatyczną formę ponumerowanych piosenek calypso. Calypso numer 53 brzmi na przykład tak:

Pijak, który w parku śpi,
Królowa brytyjska,
Łowca, który tropi lwy
I chiński dentysta,
Mędrek, przygłup, pracuś, leń,
Tyran i poddany,
Chcąc czy nie chcąc tworzą ten
Przedziwny mechanizm.
Och, tak, właśnie tak!
W świecie rozsypani
Funkcjonują razem jak
Przedziwny mechanizm.*

W tym tłumaczeniu (patrz uwaga na końcu tekstu) nadają się nawet do śpiewania w rytm calypso. Do moich ulubionych pieśni Bokonona należą także dwie inne:

Jakże nieszczęśliwi ludzie
Wtedy tu mieszkali,
Nie wiedzieli nic o piwie,
Muzyki nie znali.
I nie mieli gdzie przycupnąć,
Bo wszystko dokoła
Należało do Castle Sugar Incorporated
Albo do Kościoła.

oraz

Aż kiedyś ten szalony świat dobiegnie kresu i na koniec
Bóg poodbiera nam zabawki, które nam były pożyczone,
I jeśli wtedy, w owym dniu, urągać Bogu zechcesz,
Bluźnij, przeklinaj, rób, co chcesz – On tylko się uśmiechnie

Vonnegut oddał – nie wiem, na ile w sposób zamierzony – ducha calypso, który w hierarchii najbardziej pozytywnych gatunków, jakie potencjalnie mogłyby połączyć najszersze spektrum ludzi, wylądowałby na pewno gdzieś w okolicach pierwszej trójki. A przy tym – co pokazują obie kompilacje (a w wypadku tej z Honest Jon’s – cała kapitalna seria płyt) – przynosił wyjątkową postawę obywateli kolonii, którzy do wielkiego Imperium zwracali się z uśmiechem, często ironicznym, a nawet i może podszytym lekką kpiną. Mój ulubiony przykład – „The Queen Sings Calypso” Lorda Brynnera o tym, jak to królowa odwiedza kraje karaibskie, a potem bohater – Trynidadczyk – postanawia pojechać do niej z „rewizytą” do Londynu. Niestety, nie ma tego na YouTube, więc mogę tylko zainteresowanych przekierować tutaj. Nawet gdy słuchamy „London Is The Place For Me” Edmundo Rosa (tytułowe nagranie całej serii Honest Jon’s, jest też na składance Soul Jazzu), to słowa „Ludzie są tu tacy towarzyscy / Przy nich czuję się jak milioner” brzmią jak ostra kpina. Skądinąd ciekawą wersję tej piosenki, już odartą do końca z tego początkowego optymizmu, zaprezentował DJ Yoda.

Ten rodzaj „drugiego dna” pojawiał się w wielu tekstach calypso i sprawiał, że część z piosenek jeszcze przed wojną (już w tedy docierały na Zachód – lata 30. to czas popularyzacji terminu „calypso”) zatrzymywała cenzura. A jej najwięksi gwiazdorzy przyjmowali – co też dwuznaczne – lordowskie przydomki. Lorda Brynnera wymieniłem już powyżej (śpiewał też o dewaluacji funta). Ciekawy był Lord Invader – bez skojarzeń z Lordem Vaderem, choć brzmi jak zaprzeczenie – bardzo znany z takiego przeboju, na piątej części kompilacji „London Is The Place For Me” obecny w przeboju „Goodwood Park”. No i wreszcie Lord Kitchener, który – wśród wielu przebojów – miał tez na koncie wykonanie „London Is The Place For Me” (klip powyżej), a także starszy od niego Lord Beginner, którego „General Election” o wyborach w Wielkiej Brytanii to zarówno w warstwie muzyki, jak i ekspresji wokalnej rozstajne drogi gatunków, z których tylko krok do ska i reggae, dwa kroki do hip-hopu, a przy tym blisko do jazzu (partia klarnetu).

Można więc nurkować w świecie calypso głęboko, można po prostu poprawiać sobie nastrój lekko synkopowanym rytmem, muzykalnością wokalistów i doskonałą synchronizacją sekcji dętych. Pamiętając przy tym o korzeniach – kraju, który był mozaiką kulturową z natury i w którym stosunkowo wcześnie zniesiono niewolnictwo, gdzie było dużo czasu na artystyczne fuzje. A ponieważ tydzień ułożył mi się pod dyktando calypso, spychając całkiem nowości pokroju Van Dyke Parksa czy Vampire Weekend, będę się starał jeszcze o tym przypomnieć. W ramach zastępstwa prowadzę niedzielne „4 struny świata” w radiowej Dwójce. Zapowiadam więc już dziś, że od 23.00 w niedzielny wieczór spróbuję się przymierzyć do prezentacji biblii calypso. Zamierzam grać materiał z obu kompilacji tak długo, aż w studiu pojawi się duch proroka Bokonona. A wtedy i z odpowiedzią na to tytułowe pytanie coś się pomyśli.

RÓŻNI WYKONAWCY „London Is The Place For Me, vol. 5 & 6”
2CD/2x2LP
Honest Jon’s 2013
Trzeba posłuchać: „The Dollar and the Pund” Lord Beginner, „Ghana Special” Buddy Pipp’s Highlifers, Lord Kitchener „Kitch’s Mambo Calypso”, „Mambo Contempo” Ginger Johnson, „Life In Britain” The Might Terror. Tutaj więcej.

RÓŻNI WYKONAWCY „Mirror To The Soul. Music, Culture and Identinty In The Carribean 1920-72”
2CD+DVD, 2LP, 2LP+DVD
Soul Jazz Records 2013
Trzeba posłuchać: „The Queen Sings Calypso” Lord Brynner, „London Is The Place For Me” Edmundo Ros i parę innych. Więcej tutaj.

*Fragmenty „Kociej kołyski” w genialnym tłumaczeniu Lecha Jęczmyka.