Hałas ma 100 lat!

Dwaj starsi bracia trafili do konserwatorium w Mediolanie. Luigi Russolo uczył się gry na fortepianie i skrzypcach, ale ostatecznie zainteresował się malarstwem. Ale to on skonstruował urządzenia, które wyprzedziły syntezatory jako generatory dźwięków industrialnych, spoza dotychczasowej orkiestrowej palety. I to on 11 marca 1913 roku napisał w manifeście „L’arte dei rumori”, że trzeba zestroić i uporządkować szmery, które wytwarza miasto, maszyny, fabryki, szukać dźwięków złożonych – na miarę potrzeb zmieniającej się muzyki, a wreszcie stworzyć nowe instrumenty, które będą je wytwarzać. Dokładnie dziś upływa sto lat od chwili, gdy hałas (albo – jak kto woli – szum) stał się pełnoprawnym składnikiem muzyki. Przerywam więc na chwilę strumień recenzji, by zachęcić wszystkich tych, którzy zapomnieli, do głośnego uczczenia tego głośnego stulecia. Robię to również w tekście o Luigim Russolo w aktualnym wydaniu „Polityki”.

Noise – hałas – to jest to, co myślą o tej muzyce inni – napisał Keith Moliné w eseju z okazji 300. wydania „The Wire”. – Albo raczej: to, co my myślimy, że oni by pomyśleli, gdyby kiedykolwiek tego posłuchali. Czego nie robią. Prawie dwie dekady temu Simon Reynolds w swojej książce „Blissed Out” zwracał uwagę na to, że jeśli muzyka jest czymś w rodzaju języka, komunikuje emocje, duchowe przeżycia, to „noise” (hałas) powinien zostać zdefiniowany jako interferencja, coś, co tę transmisję zakłóca. Stąd pewnie obecność tego aspektu w różnych nurtach w zupełnie innych zastosowaniach. W punku hałas symbolizuje bunt. W heavy metalu i pochodnych – ma nieść szokujące wrażenia i emocje wykraczające poza wszystkie normy. W muzyce elektronicznej noise ma pokazywać zakłócenia komunikacyjne, działać jako broń kontrkultury.

Noise odziera naszą muzykę z pozorów, konwencji, które miałyby tworzyć melodia i harmonia. Jest z natury antypopularny. A według Reynoldsa strategia szoku, jaką przynosi noise, wypala się. Podobnie jak z każdą trującą substancją czy narkotykiem – organizm wyrabia sobie stopniowo coraz większą tolerancję. Proponuje odrzucić stare źródła hałasu – związane z gitarami, a wsłuchać w możliwości ludzkiego głosu i syntezatorów.
Z całą pewnością odpowiedzią na słowa Reynoldsa jest rozwój muzyki techno, której wpływ był słyszalny już w momencie, gdy pisał swoje słowa, a z czasem zaczął oddziaływać na wszystkie gatunki, zmieniając sposób myślenia o muzyce popularnej. Moim zdaniem – nawet o tej z czołówki list przebojów. Żyjemy w dalszym ciągu – tak jak to ujął w 1944 roku Aldous Huxley – w erze hałasu. A nawet z roku na rok coraz bardziej.

Na fot. Oryginalne intonarumori – z lewej ich twórca Luigi Russolo, z prawej jego współpracownik Ugo Piatti