Między Londynem a Berlinem

Najpierw wyjaśnijmy sobie zależność między Londynem a Berlinem. Pod moim wywiadem z Julią Marcell pojawiły się oskarżenia Berlina o to, że jest papugą NYC i Londynu. Co do tego ostatniego – nie mogę się zgodzić, bo proces jest dokładnie odwrotny. Przynajmniej niedawne olśnienie, z jakim miałem do czynienia będąc w Londynie pierwszy raz od ładnych paru lat, polegało na tym, że zobaczyłem tam, wokół gigantycznego sklepu Rough Trade, do którego zaciągnął mnie redaktor JH, całą po berlińsku zorganizowaną – a raczej zdezorganizowaną – dzielnicę. Pośrodku tego dobrze wystylizowanego na jakąś squatterską przestrzeń terenu dokonałem zakupu odurzającego materiału zawierającego w sobie po trochu Berlina, Londynu, z lekką domieszką Nowego Jorku.

Nie chodzi mi oczywiście o narkotyki, choć muzyka Kindness pozostawia mnie każdorazowo w stanie lekkiego rozleniwienia, nawet otępienia. Ta nazwa Kindness zapisała się już w historii muzyki – opisywała przez jakiś czas późniejszą grupę Smokie. Poza odprężającym klimatem dużo wspólnego te dwa byty nie mają. Jednoosobowy projekt muzyczny Adama Bainbridge’a tworzącego dziś jako Kindness to z jednej strony rodzaj europejskiej odpowiedzi na zjawisko chillwave’u (znów przetworzone motywy z lat 80. – świetny skądinąd cover The Replacements, trochę przetworzonego plastikowego soulu z epoki), z drugiej – próba stworzenia paneuropejskiego nurtu klubowego. Da się w tym bowiem usłyszeć i piosenkowe kontynuacje dubstepu w rodzaju Jamesa Blake’a, i strzępki dubowej elektroniki rodem z Berlina. A do tego wokale w stylu Arthura Russella (tu kłania się Nowy Jork) – plus jeszcze rozłożone na czynniki pierwsze disco kojarzyć się może z tym ostatnim. W dodatku Bainbridge podróżuje stale między Londynem a Berlinem, całą płytę nagrywał zresztą – chyba dla dopełnienia tego podróżniczego charakteru – w paryskim studio klasyka francuskiej sceny elektronicznej Philippe’a Zdara.

Najsłabszą stroną Kindness są kompozycje. „Swingin’ Party” The Replacements wybija się w sposób zdecydowany, podobnie „Anyone Can Fall In Love”, piosenka z lat 80., hit przeżywającej wówczas dość krótką karierę na listach przebojów Anity Dobson. Ale obie okazje Bainbridge wykorzystuje perfekcyjnie, „Anyone…” podbudowując przesadnie niskim, aż charczącym basem, którego pełny wymiar częstotliwościowy poznają pewnie dopiero wasi sąsiedzi piętro niżej. W scenerii wschodniego Londynu zabrzmiał dobrze. Niby nic wielkiego, ale nazwa słusznie sugeruje coś miłego, a nawet („World, You Need a Change of Mind”!) jakąś pomoc psychologiczną.

KINDNESS „World, You Need a Change of Mind”
Polydor 2012
7/10
Trzeba posłuchać:
„Swingin’ Party”, „Anyone Can Fall In Love”, „Bombastic”.