Złapali 77-latka z jointem

Czekałem, kiedy w końcu go złapią. I złapali. Rączy staruszek i tak długo wymykał się wymiarowi sprawiedliwości, bezczelnie fotografując się w trakcie kręcenia jointów z marihuaną w sesji dla „Rolling Stone’a” i występując na okładce magazynu „High Times”. Dzielny szeryf z Teksasu był jednak na posterunku i przyskrzynił zbrodniarza. Co prawda nie ma dowodów na to, że 77-latek choćby zapomniał tekstu w związku ze swym zgubnym nałogiem, a sam artysta wyszedł za kaucją, ale szeryf odgraża się, że złapie go znów i doprowadzi do przymusowego leczenia.

Artysta Willie Nelson, czyli bohater zajścia, nie skomentował wydarzenia, ale jeden z jego muzyków ujął to tak: „Mówi, że czuje się świetnie. Stracił sześć uncji” [link].

W ogniu dyskusji na temat ustawy antynikotynowej umyka nam z całą pewnością temat marihuany. Nie wiadomo, gdzie w okolicy może być i kto może jej używać. Właściwie jedyną osobą, co do której byłbym w stanie postawić duże pieniądze, że nigdy się nie zaciągnęła, jest prezydent Komorowski. Ale artyści??? Zerknąłem na półkę i ściągnąłem szybko kilka egzemplarzy dowodowych, starając się po przesłuchaniu ocenić ich prawdopodobny związek z THC. Poniższy materiał dowodowy zostanie przekazany szeryfom z Teksasu i innych stanów.

THE BUG „Infected” EP
Ninja Tune 2010
6/10
Spodziewany wpływ THC:
90%
Pierwszy z czterech na płycie utworów „Catch a Fire” to piosenka o zapalaniu, wiadomo. „Tune In” świadczy o tym, że materiał się zajął, a jego posiadacz zapalił. Reszty EP-ki Kevina Martina w tej sytuacji i tak już nikt, kto się w nią wczuje, nie zapamięta. No ale tak się w tych strasznych czasach komponuje EP-ki. W każdym razie jeśli ktoś nie wpadł na „Catch a Fire” na kompilacji jubileuszowej Ninja Tune, to tutaj znajdzie.

NORAH JONES „…Featuring”
Blue Note 2010
7/10
Spodziewany wpływ THC:
60%
Uwaga! Na tej płycie pojawia się we własnej osobie wyjęty spod prawa narkoman Willie Nelson („Baby It’s Cold Outside”). W dodatku wśród podejrzanych są Talib Kweli, Q-Tip, Outkast. Wiemy także co nieco o skłonnościach Raya Charlesa, ale jemu możemy darować, bo biedaczek nie żyje. Dolly Parton też nie nabawiła się widocznej gołym okiem rozedmy płuc bez przyczyny. A Herbie Hancock zaczynał w takich czasach, że wiadomo – trawkę trzeba było biernie palić, czy ktoś tego chciał, czy nie. Norah Jones sporo się nauczyła dzięki tym rozciągniętym na prawie dekadę okazjonalnym współpracom z różnymi artystami i muszę powiedzieć, że mój szacunek (nie słyszałem wszystkich tych piosenek) dla nowojorskiej wokalistki rośnie. Nie jest rzeczą oczywistą serwować elementy country sympatykom pościelowo-kanapowego grania. Poza duetem z Williem Nelsonem warto zwrócić szczególną uwagę na utwory z Sashą Dobson i Rynem Adamsem.
Kto uważa, że ta historia nie może mieć nic wspólnego z THC, ten nie ma pojęcia na czym naprawdę polegają featuringi. Na okładce czytamy:

Recorded from 2001 to 2010, the cameos, duets and collaborations on this compilation span the musical spectrum and show Norah Jones to be one of the decade’s most diverse musical connectors.

Dobrze, że zaznaczyli „jeden z”. Bo przecież najbardziej znany muzyczny „connector” ma na imię nie Nora, tylko Maryśka.

KANYE WEST „My Beautiful Dark Twisted Fantasy”
Roc-A-Fella 2010
9/10
Spodziewany wpływ THC:
99%
Pamiętacie „Jestem bogiem”? Kanye od lat dostaje tylko ten gatunek towaru. Jest bombastyczny, megalomański, prostacki w swoich monumentalnych chwytach, ale za to szczery i cholernie skuteczny. Więcej o jego nowej płycie już w kolejną środę w „Polityce”, a potem może przedrukuję kilka słów na tym blogu, bo choć jego nowa płyta to głównie przetwarzanie starych wątków, to mnożnik się zmienił i efekt końcowy jest, trzeba to uczciwie przyznać, dość kosmiczny.

PERFECT „XXX”
EMI 2010
4/10
Spodziewany wpływ THC:
25%
Marihuana towarzyszy ludzkości od jakichś pięciu tysięcy lat, ale to ciągle mniej niż grupa Perfect. Nie wiadomo, co biorą, ale to muszą być jakieś ciężkie używki, bo przerwy między płytami (to dopiero siódmy studyjny album!) są kosmiczne. I cokolwiek to jest, nie pozwolili, by wpłynęło na ich muzykę, dlatego brak w niej wciąż łamańców rytmicznych, swingu i jakichś nowatorskich zmian akcentów, a najbardziej nowatorska próba oryginalnego akcentowania rytmu w utworze to „Hej, ty” z rytmiką w stylu The Clash albo „Nie pytaj” z podziałami jak z The Eagles. Ale nie o to chodzi w grupie Perfect. Zresztą i tutaj znajdzie się szczypta niebezpiecznej używki, proszę, mamy dowody:

Wspólna kąpiel w tanim winie
akrobacje w cudzym quadzie
trawa która poszła z dymem
na koncercie Floydów w Pradze
(„Nie na darmo”)

W jednej zwrotce mamy blichtr jak z Rolling Stonesów, ryzykanctwo jak u Ozzy’ego Osbourne’a, no i wiadomo co. Zresztą jak otworzycie wkładkę, to jest tam zdjęcie członków grupy w otoczeniu dziewcząt w bieliźnie, które wygląda pewnie podobnie do wizji niebiańskich dziewic, jakie mieli asasyni w twierdzy Alamut, gdy wypalili odpowiednio dużo haszyszu. Ale twierdza w końcu została zniszczona, a Perfect ciągle trwa.